X

22 2 0
                                    

Obudziłam się rano. Promienie słońca świeciły na moją twarz. Delikatnie przewróciłam się na plecy czując i tak przeogromny ból. Powoli usiadłam i spojrzałam na chłopaka siedzącego obok. Miał rozczochrane włosy, a jego skóra była blada. Patrzył na mapę. Spojrzał na mnie.

- Wyspała się królewna? - zapytał, a na jego ustach powstał ten jego specyficzny uśmiech.

- W miarę - odpowiedziałam, a zaraz potem spojrzałam na moją stopę. Była spuchnięte. Bolała okropnie. Max wstał z kanapy i podszedł do plecaka. Wyciągnął z niego bandaż i wrócił do mnie.

- Trzeba będzie usztywnić - odpowiedział i popatrzył na mnie.

- Zastanawia mnie dlaczego taki jesteś? - powiedziałam co sprawiło, że zwrócił swój wzrok na mnie.

- Jaki? - zapytał ciagle na mnie patrząc. Tym razem jego ton głosu przypominał ten w bunkrze.

- Miły dla mnie - odpowiedziałam również wpatrując się w jego brązowe tęczówki.

- A chcesz żebym nie był? - zapytał i nachylił się nade mną. Patrzyłam wprost w jego oczy. Byliśmy minimetry od siebie. Ja siedziałam, a on stał mając ręce po obu stronach mojego ciała.

- I tak wiem, że gdzieś masz moje zdanie - odpowiedziałam i odetchnęłam.

- Zgadza się - powiedział i lekko się uśmiechnął - Ale cię tu nie zostawię.

Odsunął się i zaczął bandazoważ moją kostkę. Czułam jego zimne dłonie, które zderzały się z moją skórą.

- Groziles mi, że mnie zabijesz - odpowiedziałam - A wczoraj uratowałeś mi życie.

- A czy to ma znaczenie? - zapytał tonem, który sprawił, że przeszły mi dreszcze po plecach. - Zapomnijmy o tym.

Znowu stał się zimny i obojętny. Nie odzywałam się czując okropny ból jaki on mi zadawał. W końcu wstałam na nogi. Lekko się zachwiałam ale udało mi się utrzymać równowagę. Czułam się lepiej niż wczoraj jednak ból nie dawał mi normalnie funkcjonować. Brunet ponownie wziął radio.

- Gdzie jesteście? - zapytał. Przez chwile była cisza.

- Spotkajmy sie wszyscy w miejscu wczorajszej ucieczki - usłyszałam

Żyli, nic im nie było. W końcu mogłam odetchnąć. Wziął plecak i powoli wyszliśmy z domu.

- Dziękuje - rzuciłam w momencie gdy chłopak pakował mapę do plecaka. Odeszłam kawałek nawet nie czekając na jego odpowiedz.

- Abi? - zapytał chwile później.

- Tak? - zapytałam i odwróciłam się do niego.

Po prostu na mnie spojrzał nic nie mówiąc. Podszedł do mnie i chwycił za nadgarstek. Znowu spojrzał na mnie z góry. Moje ciało lekko sie spięło, a kształtujący uśmiech na jego twarzy pokazał, że był bardzo zadowolony z mojej rekacji.

- Nie próbuj uderzyć mnie nigdy więcej - szepnął. Poczułam jak moje ciało cały czas było spięte, serce biło mi coraz szybciej. Nachylił się nade mną jeszcze bardziej. Znowu był tak blisko, że nasze usta dzieliły minimetry - Bo nie skończy to się dobrze.

- Nie boje się już ciebie - powiedziałam patrząc w jego oczy.

- A powinnaś - odpowiedział i poczułam jak mocno chwycił mnie biorąc na ręce. Lekko przerażona nie wiedziałam co się dzieje ale zaraz potem spojrzałam na niego. Moje ciało się spięło, a ból przez siniaki się spotęgował.

- Co robisz? - zapytałam lekko nie zadowolona z jego ruchu.

- Spowalniasz - powiedział idąc dalej. Mimo, że nie chciałam żeby mnie niósł było mi lepiej. Ból mnie wykańczał. Trzymał rękę pod moimi kolanami i na plecach. Tym razem jego dlonie były ciepłe. Oparłam się o niego i zamknęłam oczy. Głowę miałam miedzy jego ramieniem a szyją. Czułam mocno jego zapach, który w pewnym stopniu pozwalał mi nie myśleć o bólu. Nie powiedziałabym tego na głos ale byłam mu bardzo wdzięczna. Nawet nie wiem ile przeszliśmy ale w oddali zobaczyłam pare osób.

Stay AliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz