7. Wyznania, przeprosiny, choroba

168 7 10
                                    

(18+)

Perspektywa Rainbow Dash

- Przejmę go, a wy pogadajcie. - uśmiechnęła się ciepło blondynka i chwyciła młodego od Spitfire.

- Dzięki kowbojko. - odwzajemniła uśmiech.

Nic nie mówiłam, tylko wpatrywałam się z żalem w kobietę, ona narobiła szkód mi, a ja jej. Nie wiem jak się przy niej zachować.

- A więc od teraz jesteś szatynką? - zapytała.

- To przejściowe, farba zejdzie całkowicie i będę znów zwykła tęczową Rainbow Dash. - odparłam.

- Mhm... Posłuchaj Dash, nie zdążyłam zrobić tego wcześniej, więc robię to teraz. Przepraszam cię. - powiedziała smutno.

- Nie ma... - zaczęłam.

- Nie skończyłam jeszcze. - przerwała mi, więc zamilkłam i słuchałam dalej co ma do powiedzenia. - zachowałam się wtedy samolubnie, nie wiem dlaczego, ale coś mnie strasznie ciągnęło do twojej osoby, myślałam że się po prostu zakochałam, jednak uzależniłam się od twojej osoby. Zaczęłam mieć obsesje na twoim punkcie i mi odbiło całkowicie, kiedy wyjechałaś, szukałam cię. Jak widać nie tylko ja, bo Applejack także to robiła. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, wiedziałam, że to dziecko Soarin'a...

Słuchałam jej bardzo uważnie, na wzmiankę o ciąży zrobiło mi się od razu przykro, bo gdybym nie zauważyła małego chłopca za nią, gdy ją "odwiedziłam" młody nie miał by mamy.

- Wyjechałam z miasta i zaczęłam nowe życie w Kryształowych Górach, gdzie poszłam na terapię, potem szukałam cię już tylko po to, aby cię przeprosić Rainbow, jest mi strasznie głupio za to co narobiłam, mam nadzieję że kiedyś mi to wybaczysz. - wyjaśniła wszystko.

- Ja... Ja także przepraszam Spitfire. Cieszę się, że Fire Arrow był wtedy za tobą, bo nie wiem do czego byłabym zdolna. - wyznałam. - Nienawidziłam cię całym sercem, w tej chwili wszystko stało się jasne. Nie miałaś wynajętych ludzi po to, aby pilnowali Applejack, tylko po to, żeby wiedzieć czy się u niej zjawie. Ty chciałaś już tylko przeprosić. - powiedziałam, a jej mina wskazywała zdziwienie.

- Skąd ty? - zapytała.

- Wplątałam się między odpowiednich ludzi, przez co uszy miałam wszędzie, siedziałam w ukryciu, a oni robili za mnie całą resztę. Jest mi przykro, że zrobiłam ci wtedy krzywdę i wybaczam ci Spitfire, nie kontrolowałaś tego, teraz już jest wszystko w normie, nie stawiajmy już więcej przed sobą muru, czas na zgodę. - wyciągnęłam dłoń w jej stronę. Kobieta za wahała się, ale po chwili podała mi rękę, druga zaś powędrowała na moje plecy i uscisnęłyśmy się "po kumpelsku" jak za dawnych czasów.

- Niestety Dash, ale w normie nie jest. - spojrzała ze smutkiem w moje oczy.

- Ale jak to? Wiem, że zrobiłam straszne głupstwo, ale Spitfire, naprawdę... - ponownie mi przerwała.

- Dash, słuchaj. - powiedziała i spojrzała w stronę dziecka, jak się okazało obok Applejack stał także Soarin. Dziewczyna od razu się spięła, co zauważyłam.

- Spokojnie, mów o co chodzi. - powiedziałam z troską.

- Mam raka Rainbow, nie wiem ile czasu mi zostało. - oznajmiła.

Nie odpowiedziałam jej nic, tylko patrzyłam na nią, byłam w szoku po jej wyznaniu, nie wiedziałam co powiedzieć.

- Trzymaj się kraksa, pisz czasem. - usmiechnęła się ponuro i odeszła.

Przez chwilę stałam tak jak stałam, jednak szybko się otrząsnełam.

- Spitfire! - krzyknęłam, jednak ta się nie odwróciła. - Cholera jasna czekaj! - podbiegłam do niej.

AppleDash... nowy początek Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz