3. ZOE

1.7K 91 48
                                    

Usłyszałam cichy skobel zamka. Nie wiedząc, czego powinnam się spodziewać, skoczyłam na równe nogi, stając na środku pomieszczenia. W progu pojawił się wysoki, nieznany mi mężczyzna. Kiedy wszedł do pokoju, zamknął drzwi i spojrzał na talerze z jedzeniem piętrzące się pod wejściem. Niespokojna przyglądałam się bezszelestnym krokom nieznajomego. Ciemne włosy przystrzyżone po bokach do minimum, obnażały dziwaczne wzory wytatuowane na skórze. Dłuższe kosmyki na czubku głowy opadały na czoło nieregularnymi spiralami, tworząc artystyczny nieład.

Mężczyzna ubrany w czarny, perfekcyjnie skrojony garnitur, okrążył porozrzucane po podłodze przedmioty. Nie cofnęłam się. Wpatrzona w enigmatyczny tatuaż zdobiący śniadą cerę tuż nad brwią lewego oka, czekałam na jego ruch. Kiedy podszedł bliżej, zmrużyłam oczy, próbując odgadnąć, co przedstawia czarny tusz i pomimo najszczerszych chęci nie udało mi się rozszyfrować znaków. Spojrzałam na jego dłonie. Paliczki palców również były pokryte mikroskopijnymi rycinami, lecz te przypominały azteckie wzory. 

Pieprzone hieroglify. 

Przeklęłam w myślach marszcząc brwi; skupiając całą złość na tym, że nie potrafiłam rozszyfrować, co oznaczały.

Nieoczekiwanie, poczułam na podbródku męską dłoń, unoszącą moją głowę ku górze. Nie myśląc długo, strąciłam gwałtownie jego rękę. Nie odezwałam się. Wpatrywałam się ze złością w brązowe oczy, które przyglądały mi się z nieskrywaną ciekawością.

― Nie masz prawa mnie dotykać.

Mężczyzna wyraźnie rozbawiony zaszczycił mnie aroganckim śmiechem.

― Mam prawo nie tylko do tego, by cię dotykać. ― Otaksował moją sylwetkę beznamiętnym spojrzeniem.

― Gówno wiesz o prawie.

― W przeciwieństwie do ciebie? ―Popatrzył na mnie jakoś dziwnie. ― Wątpię, byś cokolwiek wiedziała o prawie obowiązującym w naszym świecie.

― Po co tu przyszedłeś? Stefano wysłał kolejnego pachołka? Brak mu odwagi, by stanąć ze mną oko w oko, czy raczej nie jestem godna jego majestatu? ― syknęłam wściekła.

Nie wiedziałam, czego mogłam się spodziewać. Możliwe, że bólu, który ponownie, choć na chwilę, odwróci udręczony umysł od zamartwiania się o Noah.

Byłam przygotowana na uderzenie. Gdy mężczyzna uniósł gwałtownie dłoń ani drgnęłam, przymykając jedynie powieki. Co ciekawe, jego dłoń pogładziła, opuchnięty policzek – pamiątkę po uderzeniu Stefano.

― Niezwykle piękna i zadziwiająco odważna ― powiedział głosem o ton wyższym od szeptu. ― Nie zrobię ci krzywdy, chyba że na to zasłużysz.

Zacisnęłam nerwowo zęby i ponownie strąciłam jego dłoń. Niepewna, cofnęłam się o krok. Wyczuwałam kłopoty. Było w nim coś, co mnie zaniepokoiło. Nawet bardzo. Był inny niż reszta goryli Stefano. Nie groził mi od wejścia. Nie wydawał krótkich poleceń czy rozkazów i nie był uzbrojony. 

― Kim jesteś? ― spytałam wykończona, spoglądając w nazbyt spojone oczy.

― Nie ważne kim jestem. Ważniejsze kim dla ciebie nie jestem; kim nie chcę być.

Mężczyzna wyprostował się i bez dalszych wyjaśnień ruszył w stronę wyjścia. Jego dłoń opadła na klamkę. Drzwi uchyliły się. Zobaczyłam pusty korytarz.

Moja jedyna szansa.

Teraz albo nigdy, Zoe.

― A kim niby nie jesteś? Kim dla mnie nie chcesz być? ― rzuciłam chaotycznie, zatrzymując mężczyznę w progu.

Podziemny układ. Vendetta [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz