Maksim biegł co sił nogach przesz ulice 17 dzielnicy. Przeklęte niekończące się prace remontowe w dzielnicy 9 skutecznie spowolniły jego podróż na uczelnie i to akurat w jego wielki dzień! Ale nie ma co się dziwić. Stolica królestwa Forge była w stanie wiecznych prac remontowych z powodów zacofania imperium. Gdyby tylko wprowadzono choć trochę projektów młodych studentów z wydziału inżynierii, miasto wiele by zyskało i zostało unowocześnione. Niestety rada miasta to już raczej podstarzali ludzie, którzy chętnie finansują dziedziny filozoficzne i humanistyczne, przesz co stara magia i nowa technologia już niemal przepadły. Jednak Maksim miał rozwiązanie tego problemu w postaci swojego projektu nad którym pracował wiele lat, a dzisiaj miał go przestawić przed dziekanem uczelni, jednym z 5 członków rady królestwa.
Młody student w końcu przybiegł przed spory gmach uczelni w 17 dzielnicy. Spojrzał na wieże zegarową, która górowała nad miastem i odetchnął z ulgą. Miał jeszcze sporo czasu do swojego wykładu. Maksim wspiął się po schodach. Nigdy nie przepadał za tymi marmurowymi stopniami. Jak na swój wiek był bardzo drobny i patyczkowaty, wiec wspinaczka po parunastu schodach zawsze go męczyła. W końcu jednak doczłapał się do drewnianych wrót i wstąpił w mury uczelni. Nie mógł uniknąć spojrzeń studentów innych, bardziej szanowanych kierunków, jak sztuka czy poezja. Nie ma co się dziwić. Patyczkowaty chłopiec w okularach, trzymający pod pachą masę pergaminów i ksiąg z całą pewnością zwraca uwagę i od razu przynosi na myśl stereotypowego mędrka. W końcu jednak skręcił w boczny, rzadko uczęszczamy korytarz i poczuł się jak w domu. Wydział inżynierii. Bardzo pośpiesznie odnalazł drzwi pracowni w której miał wygłosić wykład i wziął parę szybkich oddechów, poprawił czerwony frak, oraz przeczesał srebrne włosy, a następnie otworzył drzwi.
Niemal natychmiast poczuł na sobie wzrok nielicznych studentów wydziału inżynierii, profesora i Dziekana. Ten ostatni siedział skupiony, a jego złote oczy świdrowały młodego studenta. Maksim szybko się przywitał, spuszczając wzrok i przepraszając w pośpiechu za spóźnienie, obserwując jak ręce starszego już Dziekana zaciskają się na lasce z głową w kształcie ptaka drapieżnego. Być może orła lub sokoła. Maksim podszedł pośpiesznym krokiem do biurka, cały zestresowany i zaczął na nim rozkładać swoje notatki. Widzący stres Profesor, postanowił chyba dobić młodego studenta.
-Panie Mea, to chyba nie będzie konieczne. Proszę zaczynać.
Maksim podszedł do tablicy i spojrzał na nią. Chwycił do ręki kręte i przyłożył ją do czarnej powierzchni tablicy. Wtedy się zawahał. Może Świat nie jest na to gotowy? A jak Dziekan go nie zrozumie? Nie. Zbyt długo marzył o tej chwili. Odłożył kredę, odwrócił się w stronę klasy i uśmiechnął się.
-To co teraz powiem, może zabrzmieć jak mrzonka. -zaczął i rozejrzał się po twarzach na Sali – Chcę opanować Magie dzięki nauce!
Po sali natychmiast zaczęły rozbrzmiewać szepty innych studentów, a także chichoty, które starały się być tłumione ze wszystkich sił. Profesor inżynierii zmarszczył brwi i uderzył ręką w stół, wyraźnie rozgniewany.
-Panie Mea, miał nam pan przestawić coś rewolucyjnego! A nie opowiadać bajki! Za przeproszeniem, ale nawet dziecko wie, że magia nie istnieje i nigdy nie istniała! Te bajki o niej, to tylko historie, którymi straszy się małe dzieci!
-Panie Profesorze, z całym szacunkiem, ale mam badania, które wskazują, że w tej chwili myli się pan. Widziałem tam opis... - zaczął Maksim, łamiącym się głosem, wąchając się przed wypowiedzeniem dalszej części. -No wykrztuś to z siebie Mea!-Opis Smoka, Panie Profesorze. Profesor chciał dodać coś jeszcze, a sądząc po jego minie, nie miało to być nic dobrego ani miłego dla młodego studenta. Na całe szczęście dla Maksima, niespodziewanie odezwał się Dziekan, który jak dotąd jedynie w milczeniu obserwował. - Teorie chłopaka być może nie są takie błędne.
Cała sala zamarła w milczeniu, kiedy Dziekan wstał, chwycił laskę i opierając się na niej, jakby kulał i każdy krok sprawiał mu ból, podszedł do wystraszonego Maksima. Dopiero z takiej odległości można było zauważyć kontrast między, nawet dobrze zbudowanym mimo wieku Dziekanem, a drobnym i patyczkowatym Maksimem.
- Pan Mea potrzebuje jedynie twardych i niezbitych dowodów na poparcie swojej tezy. Kiedy je już zdobędzie, będzie mógł udowodnić, że magia istnieje, prawda?- Ale proszę pana. - odezwał się niepewnie Profesor, ale Dziekan przerwał mu podniesieniem laski.
- Załóżmy, oczywiście tylko hipotetycznie, że magia istnieje. Nie rozumie pan jak by to mogło zrewolucjonizować cały świat? – ciągnął Dziekan. – Dało by to nam ocean możliwości. Maksim tylko przyglądał się Dziekanowi z niedowierzaniem w oczach. Jeżeli on, członek rady rządzącej poparł jego teorie, to nic go nie zatrzyma w jej realizacji. Był tylko jeden problem musiał zdobyć dowód na istnienie magii. Praktycznie niewykonalne. Magia, moc wpływająca na rzeczywistość, to tylko historie które opowiadała mu Matka. To miała być tylko teoria, ale ta dyskusja z Profesorem, nie pozwoliła mu dokończyć wykładu. Skoro Maksim nie miał dowodów na istnienie magii, to czy znaczy, że w nią nie wierzył? Oczywiście, że nie. Wierzył z całego serca, że moc która według legend pozwalała tkać żywioły, zatrzymać czas czy nawet przenosić obiekty na kilometry w sekundę, istnieje. Musi istnieć i być częścią otaczającego go świata. Musiał tylko odkryć pod jaką postacią ją wydobyć, a w tym celu musiał użyć swojego największego atutu, czyli inteligenci. Takie myśli towarzyszyły mu kiedy został wyproszony z sali przesz wciekłego profesora, w połowie swojego własnego wykładu. Zażenowany całą sytuacją Maksim, postanowił od razu wziąć się do roboty i zacząć badania nad postacią magii. Wzmianki o smokach znalazł w starym, zakurzonym tomie z samych czeluści akademickiej biblioteki, wiec postanowił odświeżyć sobie tom oraz znalezione tam badania. Jednak im bliżej był tutejszej stołówki, tym ciężej było mu się skupić. Wszystko z powodu nieziemskiego zapachu ryby, który unosił się w powietrzu. Szkolna Stołówka była otwarta przesz prawie całe popołudnie, a wygłodniali po zajęciach studenci mogli tam zakupić i zjeść najlepszy posiłek na tej planecie. Najlepszy, bo robiony przesz serdecznego, i chyba jedynego przyjaciela Maksima, Crakera, a jego specjalnością były właśnie ryby i inne owoce morza. Maksim przyspieszył kroku i splunął sobie w brodę, widząc, że Craker właśnie zamyka stołówkę. Kucharz był chłopakiem w wieku Maksima, lecz dużo od niego wyższym. Wyglądał też na znacznie zdrowszego, prawdopodobnie przesz sobie tylko znaną dietę. Maksim zawsze uważał, że jasno brązowe włosy, fiołkowe oczy i bardzo tropikalne rysy twarzy Crakera powinny sprawić, że ten nie odpędzi się od dziewczyn, lecz mimo to na całej uczelni znany jest niesamowity pech tego chłopaka do znalezienia miłości. Craker nie był studentem, ale był dumny ze swojej posady kucharza i nigdy nie zdejmował swojej wysokiej czapki kucharskiej, przesz co niektórzy wredniejsi studenci nazywali go krasnalem. - Spóźniłem się na obiad? – zaczął rozmowę Maksim, a Craker aż podskoczył przestraszony. - Nie, nie! Spokojnie! Idę tylko na przerwę! Wiesz jak to jest, jak muszę sam pracować. Chcę odpocząć przed godziną szczytu. A ty co tu robisz? Już skończyłeś przestawiać Dziekanowi swój pomysł? - Powiedźmy. – Odpowiedział niepewnym głosem Maksim.- Opowiadaj! Jak ci poszło?! Jak ocenili twoją prace?! Uwierzyli ci?!- Ech! Oczywiście, że nie, Craker! Ani Profesor, ani inni studenci nie uwierzyli w to, że możemy okiełznać Magie! – Maksim dla podkreślenia swoich słów zaczął wymachiwać rękami. – Tylko Dziekan mnie o dziwo wsparł, ale musze mu przynieść dowód. Chciałem zacząć od smoków, ale jak udowodnić istnienie smoka?!
- Wiesz, że nie mam pojęcia! – Craker wzruszył ramionami. – To ty ciągle gadasz o smokach, postaciach magii, cokolwiek to znaczy. - Postaciach magii? Smokach? Czekaj. Craker jesteś geniuszem! Magia istnieje wokół nas, tylko nie możemy jej użyć, bo nie jest stała. Nie ma fizycznej postaci. Co jeżeli smoki to nie organizmy, tylko właśnie fizyczna magia? Wtedy można ich użyć! Muszę lecieć do biblioteki. Na razie Craker. Biblioteka akademicka była sporych rozmiarów, jednak jej większą cześć zajmowała poezja i literatura piękna, którą Maksim zupełnie ignorował. Częściej zaglądał do znacznie mniejszego działu z książkami zawierającymi na swoich stronach wiedzę praktyczną, jednak dzisiaj ignorował nawet je. Chłopak był zapatrzony w jeden punkt i szukał tylko jednej lektury, którą w końcu znalazł dokładnie w miejscu, gdzie odłożył ją ostatnim razem. Wygląda na to, że nikt nie przejmował się starym, zakurzonym notatnikiem oprawionym w czarną skórę. Maksim też nie spodziewał się, że znajdzie tam notatki o smokach i magii, niestety spisane tylko w postaci mitów, legend i przekazów. Wszystko w tomie wyglądało jak dziennik spisany przesz starożytnego anonimowego badacza mitów smoków. Maksim lubił sobie wyobrażać, że był to chłopak taki jak on, który też chciał poznać tajemnice magii. Chłopak zaczął przewracać kartki, kiedy nagle zauważył, że coś wypadło z książki na podłogę. Zniżył wzrok i zauważył, że jest to pojedyncza kartka. Maksim podniósł ją ostrożnie i przybliżył blisko do twarzy, chcąc przeczytać zawartość tajemniczej notatki. Wtedy stało się coś niespodziewanego. Kartka rozjaśniła się jasno białym i palącym światłem, prosto w oczy studenta, który z szoku potknął się o własne nogi i upadł na ziemie. Dojście do siebie zajęło mu kilka sekund, po których poprawił okulary na nosie i klęcząc zaczął szukać kartki, zastanawiając się jak mogło do tego dojść. Ktoś nagle zapalił świece? Zaświecił mu latarnią w twarz? Nie, to nie miała sensu. Taki tajemniczy ktoś musiał by się zbliżyć bardzo blisko, a wtedy Maksim na pewno by go zauważył. Jak na złość do tego wszystkiego opuścił kartkę, której nie mógł teraz znaleźć. Poszukiwanie przerwał niski, głęboki dźwięk, który przypominał jakby chrapanie? Maksim odwrócił się powoli w stronę najbliższego stołu, po czym przeżył już drugi dzisiaj szok i krzyknął przeraźliwie. Na stole leżało stworzenie, które wyglądało na jaszczurkę wielkości sporego kota. Te dziwne stworzenie miało czarne łuski, błoniaste małe skrzydła i długi ogon zakończony ostrym jak igła szpikulcem. I właśnie otworzyło szkarłatne jak krew oko, które zaczęło szukać kolejnej ofiary, aż skierowało się na Maksima.

CZYTASZ
Magia Smoków
FantasyPowieść Fantasy. Młody Student niedocenianego kierunku, Inżynierii, postanawia udowodnić wszystkim prawdziwość swojej tezy, że magia istnieje. Wraz z grupą podobnych sobie dziwaków, wyrusza w podróż, by odnaleźć mityczne jajo smoka, dające dostęp do...