XVI

19 2 0
                                    

Przez cała reszte nocy nie mogłem zasnąć. Rankiem poszliśmy na śniadanie. Przez cały dzisiejszy dzień do nikogo się nie odzywałem. Oni z resztą do mnie tez nie. Każdy był czymś zajęty. Pokazywali im swoje zajęcia. A ja większość czasu przesiedziałem na zewnątrz w ogrodzie. Musiałem dowiedzieć się o co tu chodzi. W końcu zebrałem sie do pójścia do pokoju. Idąc korytarzem zobaczyłem jak Abi rozmawia z jakimś chłopakiem. Przygryzłem lekko wargi widząc jak on mocno na nią patrzy. Stałem na tyle blisko, że słyszałem o czym rozmawiają.

- Co ty na to? - usłyszałem jego propozycje zapewne.

- Wiesz co nie ale dzięki - odpowiedziała. Od razu rozpoznałem ton jej głosu. Nie był spokojny, a lekko wystraszony.

- Pójdziesz ze mną się przejść - powiedział zbliżając się do niej. Westchnalem i po prostu jeszcze bliżej ich podszedłem.

- Nigdzie z tobą nie idzie - powiedziałem obejmując ją jedną rękę w pasie. Spojrzała na mnie, a jej wzrok naprawdę dużo mówił. Nieznajomy jedynie popatrzył na nas i poszedł.

- Poradziłabym sobie sama - odpowiedziała co lekko mi się nie spodobało.

- Nieprawda - odpowiedziałem - Widzę w jakim jesteś stanie.

- Dała bym radę - odpowiedziała i odeszła ode mnie. Złapałem ją mocno za nadgarstek i pociągnąłem do siebie. Patrzyłem wprost w jej oczy. Prychnąłem pod nosem.

- Zrozum słoneczko, że jesteś zbyt słaba i można zrobić z tobą co tylko się chce - powiedziałem patrząc wprost w jej. Sciaskalem mocno jej nadgarstek.

- Nieprawda - powiedziała ostro. Byłem już wystarczająco zły tym wszystkim, że nikt mi nie wierzył.

- Prawda, mogę tobą manipulować z łatwością, każdy może, jesteś słaba Abi i daj sobie to powiedzieć! - powiedziałem coraz mocniej ściskając jej nadgarstek. Widziałem ból w jej oczach ale kompletnie nad tym nie panowawalem.

- Jesteś obrzydliwy! - krzyknęła coraz bardziej się szarpiąc. Miałem nad nią przewagę.

- Nie wyzywaj mnie - wycedzilem przez zęby mocniej ją do siebie ciągnąć. - Nie masz tego prawa! Jesteś tylko małą dziewczynką, która nie jest tutaj nikomu potrzebna! Zwykła gówniara, która uważa, że świat kręci się tylko wokół niej!

- Nienawidzę cię! - powiedziała dalej się szarpiąc. Utrzymywałem ją bez zbytniego wysiłku.

- Nieprawda, oddajesz mi się w całości Abi, mogę zrobić z tobą co tylko chce! - powiedziałem, a ona w tym samym monecie wyrwała rękę, która boleśnie wyładowała na moim policzku. Syknąłem lekko z bólu i dopiero teraz do mnie to wszystko doszło. Dopiero teraz odzyskałem kontrole. Patrzyłem na nią czując jak złość ponownie wzrasta. Moje ręce zaczęły drzeć, a jedyne co widziałem w oczach dziewczyny to strach. Bała się mnie. Odeszła, a raczej pobiegła do końca korytarza, a następnie zniknęła. Zostałem sam czując ból na piekącym policzku, nie raz już go czułem. Powinienem był się przyzwyczaić jednak ból nasilało poczucie winy. Chodziłem po budynku szukając czego kolwiek byle zająć czymś myśli. Za chwile miał być obiad wiec wszyscy na nim będą. To jedyna okazja, żeby dowiedzieć się co znajduje się w piwnicach. Zszedłem po cichu po schodach. Nikogo tu nie było tak jak obstawiałem. Chodziłem po pomieszczeniach. Gdy otworzyłem drzwi do pokoju, z którego ciągnęło strasznie zimno krew zmarzła mi z żyłach. Było tam ciało, a w zasadzie tylko klatka piersiowa wisząca na sznurkach. Z kończyn ciekła krew prosto do pojemników. I teraz do mnie doszło skąd mają mięso. Wróciłem jak najszybciej na stołówkę.

Abigail

Weszłam jak najszybciej do pokoju. Może i byłam słaba, może nie potrafiłam tego co on potrafił. Ale teraz znam prawdę, wiem co o mnie uważa. Usiadłam na łóżku szybko i ciężko oddychając. Bałam się go, okropnie się go bałam. Patrzyłam na mój nadgarstek, który był cały czerwony. Łzy napłynęły mi do oczu i dziękowałam, że nikogo tutaj nie ma. Za chwile miał być obiad. Ogarnęłam się i wyszłam. Usiadłam na swoim miejscu i zajęłam rozmową z pozostałymi. Gdy już mieliśmy brać posiłek do stołówki wszedł Max.

- Wiem co robicie i co jecie - powiedział patrząc prosto w kobietę, która nas tutaj przyjęła.

- Czyli znacie już nasze rytuały - powiedziała spokojnie wstając od stołu.

- Rytuały? - zapytał Thomas

- Co miesiąc na kolacji jedna z nas idzie aby oddać się swoim braciom i siostrom - powiedziała kobieta, a do mnie coraz bardziej docierało co tu się dzieje.

- Czyli zabijacie ją? - zapytała Emma

- Tak a potem wycinają z niej mięso i robią posiłki - powiedział Max.

- Czyli jemy szczątki człowieka? - zapytał Thomas

- Tak - powiedział mężczyzna siedzący obok. Gwałtownie wstał od stołu rozlewając przy tym wodę. Wstaliśmy wszyscy.

- Nie możecie teraz odejść - powiedziała kobieta - Dzisiaj jest kolacja na której losujemy. Musicie zostać.

- Wynosimy się stad - powiedział Max.

- Nie - powiedział mężczyzna, a drzwi zaraz potem się zamknęły. - Najpierw losujemy.

Byłam tym lekko wystraszona.

- Ten kto będzie miał kwiatka oddaje siebie dla sióstr i braci - powiedział. Podał woreczek, gdzie każdy losował. Czułam jak bardzo się stresuje. Co jeżeli któryś z nas wylosuje kwiatek? Wzięłam jedną z karteczek. Była pusta. Odetchnęłam gdy wszyscy już wylosowali.

- Znacie prawdę, możecie zostać albo odejść - powiedziała kobieta patrząc wprost na nas

- Idziemy - powiedział Max i natychmiast wyszliśmy z budynku.

Wsiedliśmy do samochodu mało co do siebie się odzywając. Po niespełna pięciu godzinach trafiliśmy na jakiś dom gdzie stwierdziliśmy, że się zatrzymamy. Weszliśmy do środka. Siedzieliśmy wszyscy w salonie. Nie mogłam patrzeć na Maxa. To co mi powiedział zabolało. Wyszłam z salonu i weszłam do jednego z pokoi.

Stay AliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz