III

1.1K 41 5
                                    

Dni do wesela mijały niewyobrażalnie szybko. Zanim Alyss się obejrzała już były zaledwie trzy dni do jej ślubu z Aemondem. Nie widziała się z nim od czasu, nie żeby w ogóle chciała. Lecz gdy dzisiaj wyszła na taras, który miał widok na pole do ćwiczeń zobaczyła na nim swoich braci trenujących z jej przyszłym mężem i Aegonem. Nie miała nic do robienia więc postanowiła pooglądać ich trening. Nie mogła nie zauważyć, że jest on bardzo agresywny, jej bracia przecież nienawidzili się z wujami. Lucearys walczył z Aemondem, gdy pozostała dwójka ćwiczyła swoje techniki na kukłach z siana. Nie wiedziała dlaczego ze sobą walczą, lecz wiedziała że nie jest to zwykły pojedynek treningowy. Widziała jak mężczyźni nienawistnie patrzeli na siebie i mogła po chwili usłyszeć też ich rozmowę, a bardziej krzyki jednego na drugiego.

- Zabrałeś mi siostrę! Postanowiłeś zniszczyć jej życie, nigdy nie jest ci dość niszczenia jej. Nie pozwolę ci jej skrzywdzić bardziej niż już to zrobiłeś.- jej brat krzyczał na wuja, zdawała sobie sprawę z tego że jej bracia są opiekuńczy w stosunku do niej. Była w sercu wdzięczna, że Jake jej broni, ale Aemond był od niego o wiele silniejszy i nie chciała by stała mu się krzywda.

- Nie będziesz mi mówił co będę mógł robić ze swoją własną żoną. Pamiętaj ja zawsze dostaje co chcę, a oto dowód. Mówiłem ci że ją zdobędę i oto tak się stało.- Aemond mocniej cisnął w niego swoim mieczem przez co Jacearys stracił równowagę i się wywrócił. Alyss nie myśląc o niczym pobiegła do niego. Gdy się obok niego nalazła Aegon i Luke też już stali przy nich. Mężczyźni wyglądali jakby mieli sobie zaraz skoczyć do gardeł. Ale nagle Aemond dostrzegł jej obecność wśród nich i zwrócił się do niej.

- A któż to zaszczycił nas swoją obecnością. Przyszłaś mi pogratulować wygranej walki z twoim bratem?- Luke się na niego rzucił, nie mógł znieść tego jak on obraża jego rodzinę. W tym też momencie Aegon dołączył do bójki atakując jej starszego brata. Wszyscy w czwórkę zaczęli się bić a ona modliła się by i ona nie oberwała. Nie widziała jak jej starszy brat z wujem się zbliżali w jej kierunku. Nagle poczuła mocne pchnięcie, przez które się wywróciła. Poczuła przy nim niewyobrażalny ból nogi, nie mogła nią poruszyć, ale nie oberwała od Aegona mieczem ćwiczebnym w tył głowy.

- Przestańcie natychmiast!- Alyss próbując się podnieść krzyknęła i skręciła się z bólu tak, że do oczu napłynęły jej łzy.- Nie widzicie że to do niczego nie prowadzi. Nawet gdybyście chcieli się pozabijać on i tak wygra. On zawsze wygrywa. Więc skończcie tą niepotrzebną dziecinadę i pomóżcie mi się dostać do moich komnat, bo mój narzeczony ratując mnie przed swoim bratem skręcił mi kostkę.

Wszyscy stali i patrzeli na nią. Pierwszy Aemond podszedł do niej i ją podniósł, trzymał ją bardzo blisko siebie, Alyss mogła czuć jego oddech na swoim policzku. Nie myśląc wiele nie protestowała i objęła dłońmi jego szyje.

- Wybaczcie mi siostrzeńcy, dokończymy następnym razem nasz trening.

I zaczęli zmierzać w kierunku zamku. Alyss zauważyła że nie idą w kierunku jej komnat.

- Gdzie my idziemy. Moje komnaty są w innym kierunku.- Alyss z lekkim strachem w głosie zapytała mężczyznę.

- Skoro nie jesteś w stanie chodzić przeniesiesz się już dzisiaj do moich komnat. Niestety nie zatańczymy na naszym weselu najwidoczniej

- Ja nie smucę się z tego powodu. Jak dla mnie mogli by w ogóle nie robić żadnych imprez z tej okazji. Nie wiem co tu jest do świętowania. Ale moim zdaniem teraz powinniśmy się martwić tym co powiemy rodzicom, dlaczego nie mogę chodzić i o lasce będę szła na własny ślub.- księżniczka popatrzała na niego i zobaczyła że on też się w nią wpatruje. Automatycznie odwróciła swój wzrok, a Aemond się przelotnie uśmiechnął.

Better to die than marry| Aemond TargaryenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz