Po kilku dniach szkoły Malfoy w końcu znów zaczął uczęszczać na zajęcia i normalnie chodzić na posiłki nie czekając, aż któryś z prefektów Slytherinu przyniesie mu jedzienie do dormitorium, mijając go przy wejściu do Wielkiej sali na śniadanie słyszałam jak Pansy lituje się nad nim, oraz celowo podkreślane przez niego słowa ,,Mam nadzieję że Hagrid wyleci z tej szkoły'' , starając się trzymać nerwy na wodzy i mając w pamięci to co powiedział mi ojciec przeszłam bez słowa obok grupki slizgonów i usiadłam na ławie obok Hadara jako iż od incydentu z Ellenorą nie mieliśmy okazji porozmawiać - Hej mogę? - Snape miło cię widzieć - uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie - Chciałam podziękować ci za tą ostatnią sytuację - W porządku gwiazdo , nie lubię gdy Prefekci podkopują innych uczniów przez swoją pozycję, poza tym dla ciebie zrobiłbym dużo więcej - zarumieniłam się i odwróciłam głowę w kierunku mojego stałego miejsca przy grupie znajomych Cedrika, z którym od kłótni nie rozmawiałam, ku mojemu zdziwieniu on również zerkał na mnie, zdecydowanie przybity całą sytuacją - Idź do niego, wiem że ci zależy - gwałtownie zwróciłam spojrzenie na Light'a - Huh? O czym ty mówisz? - Nie wygłupiaj się każdy to widzi, porozmawiaj z nim - przytaknęlam, położyłam rękę na jego ramieniu i wstałam żeby dosiąść się do Cedrika - Cześć mogłabym? - uniósł wzrok i gestem ręki zaprosił mnie do stołu.
Nie wiedząc co powiedzieć bawiłam się nerwowo spódnicą, drgała mi też jedna noga a przez głowę przechodziło setki myśli które uspokoiły się gdy położył dłoń na moim kolanie, poczułam że moje policzki napłynęły czerwienią, mimo to przez chwilę żadne z nas się nie odzywało, chciałam już wstać od stołu kiedy chłopak przysunął mi miskę z owsianką - Nic jeszcze nie zjadłaś - Tak, dziękuję - jadłam śniadanie ledwo przełykając w wyniku napięcia między nami gdy zostawiłam połowę posiłku i zdecydowałam się udać pod salę transmutacji, on również podniósł się z siedzenia i chwycił moją dłoń, widziałam że nie chcę się rozstawać - Ced muszę iść na zajęcia - puściłam jego rękę i chwilę stanęłam w bezruchu ściskając torbę - Czy ty i...- Csiii- przyłożyłam palec do jego warg i stając na palcach pocałowałam w policzek - Miłego dnia Diggory - uśmiechnął się i poszedł dalej a ja weszłam do sali transmutacji.Dwie godziny u McGonagall minęły w spokoju, a po nich mieliśmy zajęcia z nowym nauczycielem.
Obrona przed czarną magią z profesorem Lupinem, który niesamowicie mnie intrygował, połączono nas z Gryffindorem, najprawdopodobniej z powodu ich sporu ze Slytherinem.
Wraz z Laylą usiadłam w ławce i wyjęłam podręcznik, a po chwili gdy Lupin wszedł do klasy i ku mojej uciesze obwieścił że zajęcia będą praktyczne, książka i notatnik znów znalazł się w torbie.
Przeszliśmy do pokoju nauczycielskiego w którym siedział mój ojciec - Proszę nie zamykać Lupin, Nie mam ochoty tego oglądać. - wstał z siedzenia i puszczając docinkę do Neville'a wyszedł z pomieszczenia, jednakże Lupin starał się poprawić samoocenę chłopaka prosząc go by pomógł mu zaznajomić klasę z tematem.
W kącie pokoju znajdowała się szafa w której jak powiedział nauczyciel znajduje się bogin, Harry i Hermiona odpowiadali na pytania zadawane przez nauczyciela. - Zaklęcie którym obezwładniamy bogina, jest bardzo proste, ale wymaga pewnej siły wyobraźni. Bo tym co naprawdę go wykańcza jest śmiech. Wystarczy wyobrazić sobie jakiś kształt który uważacie za zabawny. Czy ktoś zna to zaklęcie? - w klasie zapadła cisza a ja niepewnie uniosłam rękę - Panna Snape, proszę powiedz - Zaklęcie to Riddikulus - Moi rówieśnicy byli zdecydowanie zaskoczeni jednak Lupin wydawał się zadowolony - Dokładnie, a teraz przećwiczmy bez różdżek. - cała klasa powtarzała zaklęcie, a po tym wywołał Neville'a i naprowadzając go na to jak poskromić bogina otworzył szafę z której wyszło przemienione w mojego ojca widmo, zabawny był widok taty w stroju starszej pani Longbottom, zostałam wywołana następna, doskonale wiedziałam czego boję się najbardziej, zjawa zmieniła się w światło, zielone rażące światło - Riddikulus! - krzyknęłam przemieniając to co zobaczyłam w tęczę - Wiem że nie o to chodziło profesorze - w jego oczach widziałam współczucie, jakby wiedział o wszystkich męczących mnie koszmarach, poklepał mnie po ramieniu i wywoływał kolejno różnych uczniów Gryffindoru, mimo łączonych zajęć tylko mi z Hufflepuff udało się wziąć czynny udział w lekcji.
Uczniom ukazywały się różne strachy, ale jedynie widmo Rona było dla mnie interesujące.
Gdy Harry zrobił krok ku boginowi Profesor Lupin stanął przed nim, a stwór zmienił się w srebrno-białą kulę, przypominającą księżyc? Ale czemu miałby obawiać się ziemskiego obrońcy? - Riddikulus! - krzyknął a znów pojawił się Snape - Do dzieła Neville! Wykończ go! - chłopak znów przebrał mojego ojca w strój swojej babci, a po wybuchu śmiechu Bogin został pokonany.
Ogłosił że każdy kto poskromił Bogina zyskuje punkty, oraz że Harry i Hermiona dostają za odpowiedzi, myśląc że spotkałam kolejnego faworyzującego nauczyciela podirytowałam się, bo w końcu zrobiłam to samo co oni - A no i Vivian 10 punktów - wrócił mi dobry humor, gdy wszyscy opuszczali pokój czekałam, aż w przejściu rozluźni się i będę mogła wyjść - Panno Snape, mogę prosić?- uniosłam wzrok ku Lupinowi - Oczywiście profesorze, słucham? Zrobiłam coś nie tak? - Zaśmiał się i zanurzył dłonie w kieszeni połatanych spodni - Nie wygłupiaj się świetnie sobie poradziłaś, chciałem tylko żebyś wiedziała, że nie chcę byś postrzegała mnie przez pryzmat tego jakie podejście ma do mnie twój ojciec. - zdziwiłam się, w końcu kto by się przejmował opinią uczniów - Jesteś bystra więc myślę, że mogłaś zauważyć już, że nie przepada za mną, w latach szkolnych przyjaźniłem się z James'em Potterem, myślę że już rozumiesz - skinęłam głową w geście potwierdzenia, i lekko się uśmiechnęłam - Tata nie lubi większości ludzi, więc nie oceniam ich przez pryzmat jego podejścia - Profesor odwzajemnił mój uśmiech i obrócił się podchodząc do okna - Dobrze, więc myślę, że mogę ci zaufać. Po tym co zdarzyło się w pociągu mam dla ciebie pewną propozycję - przypominając sobie tą sytuację przeszły mnie dreszcze ale zainteresowało mnie co to za propozycja - Wiesz czym jest zaklęcie patronusa? - Tak nie raz o tym czytałam, ojciec też mi o nim mówił - Proponuję ci byś nauczyła się go używać, chciałabyś spróbować? - przez moje ciało przeszedł promień euforii - Oczywiście! - przytuliłam go, po czym wypuścił mnie na obiad.Przeszłam szybko do Wielkiej sali i podbiegłam do Cedrika - Coś ty taka szczęśliwa? - stanęłam nad nim i oplotłam ramiona na jego szyi - Mam szansę nauczyć się czegoś nowego, rozumiesz , ktoś w końcu dostrzegł moje starania! - usiadłam obok niego a on roztrzepał mi włosy - Cieszę się, mam nadzieję że to nie koniec dobrych rzeczy tego dnia, chciałabyś dziś spędzić trochę czasu ze swoim ulubionym puchonem? - Nie dziś Ced, przepraszam, obiecałam ojcu że pomogę mu w eliksirach - przewrócił oczami i przyciągnął mnie do siebie - córeczka tatusia - zaśmiał się, a razem z nim chłopcy z jego dormitorium.
Po obiedzie miałam jeszcze astronomię, a po niej udałam się do sali eliksirów, w której ojciec przygotowywał już składniki do eliksirów - Dzień dobry ojcze - Córko czy wiesz co to jest? - wskazał na krzyształową fiolkę w której środku połyskiwał różowo-perłowy płyn - Tak uczyłeś mnie już o tym, to Amortencja - wpatrywałam się w trzymane przez niego naczynie - uczą się o tym studenci szóstego roku, w tym twoi koledzy - zakłopotana spojrzałam wprost w czarne oczy ojca - mogłabyś powiedzieć mi co w niej wyczuwasz? - skinęłam głową, a gdy odkręcił butelkę w pomieszczeniu rozniósł się zapach miodu, lasu po deszczu i czekolady ,,Cedrik...?'' pomyślałam- A więc co wyczuwasz? - Kwitnący jaśmin tato - odwrócił się - idź już do siebie - Tak tato - wyszłam z sali i po cichu przeszłam do piwnicy.
Pokój wspólny wciąż pełen był uczniów, mijając ich przemkęłam do dormitorium Cedrika i uchyliłam drzwi - Mogę wejść? - Sai wciągnął mnie uradowany, a Diggory siedział oparty o ramę swojego łóżka, więc ja usiadłam na materacu - Mieliście już lekcje z amortencją? - wszyscy spojrzeli na mnie i chwilę siedzieli w ciszy - Tak, czemu pytasz? - zwrócił się do mnie Sai - Z ciekawości co mogliście wyczuć - A ty co wyczułaś, bo skoro o to pytasz to pewnie znów ważyłaś z ojcem eliksiry- Umiejętnie odbił pytanie Rue- Ja.. ja wyczułam zapach ziemi i lasu po deszczu - wiedziałam że jedyną osobą która zrozumie jest Ced, jednak jakże się zdziwiłam gdy chłopak zarumienił się a pozostali patrzyli na niego robiąc zdziwione miny - O co wam chodzi? - zaśmiali się - Cedrik wyczuł to samo - rzekł Sai na co mój przyjaciel rzucił mu poduszką w twarz, a następnie wstał i usiadł obok mnie - Snape wiem, że to nie najlepszy moment, ani towarzystwo - przerwał i jakby zmroził wzrokiem swoich kolegów - Ale od jakiegoś czasu chciałem ci o tym powiedzieć... Ja... - Też cię kocham - powiedziałam nie dając dojść mu do słowa i wtulając się w jego tors.
CZYTASZ
𝓟𝓪𝓷𝓷𝓪 𝓢𝓷𝓪𝓹𝓮
Ngẫu nhiênTrzymałam dłoń uciskając ranę na jego szyi - Przepraszam córeczko. Zawsze byłem z ciebie dumny, taka podobna do matki. Harry spójrz na mnie, ty masz jej oczy, oczy Lily - ręce mi drżały a po policzkach spływał wodospad łez //opowiadanie oparte na se...