Rozdział 1

287 14 4
                                    

-Nadszedł nowy świat . Wszystko, co działo się Przed już nie istnieje, musimy sobie pomagać , a co najważniejsze mieć nadzieję. Nadzieję na to, że Bóg nas ocali. Wystarczy się modlić...
-Przepraszam, że przerywam tą przemowę, ale czy to aby dobry pomysł siedzieć w tym kościele, i się modlić? Niedługo skończą nam się zapasy żywności , nie możemy tu siedzieć i czekać aż Bóg raczy nas ocalić.

Słowa które , teraz padły przez chłopaka, który od kilku dni siedział kościele i nic nie mówił, wrecz zszkokowały księdza. Ten spojrzał na niego, jego mina mówiła sama za siebie, konkretnie ,, Jak ty w ogóle śmiesz się odzywać ?! Jak śmiesz sądzić ,że modlitwą nic nie zdziałasz?!"
Choć tak naprawdę nic takiego nie powiedział, wszyscy którzy siedzą tu od początku, wiedzą co ona oznacza dla osoby, która się jemu sprzeciwia. Ksiądz kiwnął porozumiewawczo do kilku dobrze zbudowanych mężczyzn, którzy pewnie służyli mu za ochronę, oni podeszli do chłopaka, złapali go i zaczeli prowadzić w stronę drzwi. Byłam w szoku! Czy oni chcą go stąd wyrzucić? Przecież to pewna śmierć! Nagle ksiądz się odezwał:
-Czy ktoś, z tutejszych zebranych zgadza się z opinią tego chłopaka? Czy ktoś nie wierzy w to, że Bóg go ocali? Niech wstanie.
Nikt nie raczył wstać , chłopak nie był w najlepszej sytuacji, był tu sam, z tego co wiem jego rodzina również została zamordowana. Nie miał kto go obronić. Wierzący rozejrzał się, zauważył to, że nikt go nie popiera, wskazał drzwi. Mężczyźni , otworzyli mocno zapancerzone drzwi i dosłownie wyrzucili chlopaka za drzwi. Chwilę później szybko je zamknęli. Już wtedy słychać było jego wrzaski, krzyczał aby go wpuścili , lecz nikt tego nie zrobił. W kościele zapadła cisza, krzyki stawały się coraz głośniejsze, próbował się bronić ale chwilę później ustały. Już po nim. Każdy o tym wiedział. Mimo ,że go nie znałam , wzbierał się we mnie gniew. Miałam ochotę, tych wszystkich ludzi pozabijać. Czułam nienawiść do nich. Narastała we mnie. Pod wpływem tych uczuć , wstałam. Czułam dziwne ale przyjemne mrownienie po plecach. Po tym uczuciu przyszło następne, teraz czułam rozrywający ból. Po tym ,widziałam już tylko ciemność.

Leżałam na czymś miękkim, nie wiedziałam, gdzie jestem. Usłyszałam donośnym głos mówiący : -Gabrielu!
Zaczęłam się rozglądać dookoła, nikogo oprócz mnie tu nie było.
-Gabrielu!
Znowu ten głos, stawał się coraz głośniejszy.
-Gabrielu! Wstań i podejdź do mnie!
Znowu, a przecież nikogo tu nie było, mimo wszystko postanowiłam wstać i ruszyć w stronę skąd dochodził głos.
-Gabrielu, zatrzymaj się i uklęknij.
Wiedziałam ,że to polecenie nie może być skierowane do mnie, ale uklękłam.
-Gabrielu, obudź się , i dokończ swe zadanie.
-To... to jakąś pomyłka , nie jestem żadnym Gabrielem
-Gabrielu! Zejdź z powrotem na ziemię i skończ zadanie.
Po tych słowach, poczułam jak podłoże na którym klękam znika. Zaczęłam spadać w czarną otchłań, nie krzyczałam.
Otworzyłam oczy, znów byłam w tym przeklętym kościele, z tymi przeklętymi ludźmi. Dalej miałam ochotę ich wszystkich zabić. Nie mogłam jednak tego zrobić zanim nie przekaże im wiadomości. Podeszłam więc do ołtarza, wzrok każdego był skierowany na mnie. Byli na przerażonych. Nawet ksiądz. , kiedy w końcu raczył na mnie spojrzeć, nie mógł uwierzyć w to co widzi. Podeszłam bliżej. Ksiądz padł na kolana, przemówił, bezczelnie się na mnie patrząc.
-Czyż nie mówiłem, że Bóg nas wybawi z tego zła?- wstał i mówił dalej- Bóg nie jest obojetny na to co się tutaj dzieje, oto dowód! Przybył do nas sam archanioł Michał!
Wszyscy zaczęli klękać, radować się. Nie wiedzieli jeszcze jak bardzo się mylą.
-Archaniele, czy sam Bóg cię tu przysłał aby, wybawić nas wszystkich, niewinnych ludzi?
-Tak , przysyła mnie sam Bóg z zadaniem, oraz nowiną.
-A więc mów jakaż to nowina?
Wszyscy wkoło zrobili wyczekujace miny.
-Przysyła mnie Bóg ,abym wyplenił zło i niegodziwoś z Jego ukochanego świata. Zacznę od tego miejsca.
-Archaniele Michale, czy mógłbym ci jakoś w tym pomóc ?
-Ależ oczywiscie, na początek , przestań mnie nazywać Michałem. On was kocha, nie mógłby zejść tutaj na dół i wypełnić to zadanie.
-A wiec jestes...-nie zdążył dokończyć, wzięłam moje anielskie ostrze i odcięłam mu głowę.Dokończyłam za niego :
-Jestem Gabriel, moim zadaniem jest was zniszczyć.
Po tych słowach, rozłożyłam bardziej moje skrzydła, i ruszyłam w stronę przerażonych ludzi. Zabicie ich zajęło mi dokładnie minutę. Wszyscy ci ,, niewinni" ludzie byli słabi, nawet ci mężczyźni którzy bronili ksiedza. Szybko sobie z nimi poradziłam. Kiedy skończyłam, wszedzie, w całym tym ,, miejscu Bożym " była krew i zmasakrowane ciała. Wtedy dostrzegłam, że wśród nich coś się rusza, podeszłam bliżej, to była mała , czarnowłosa , błękitnooka dziewczyna. Co dziwne nie była nawet odrobinę we krwi. Spojrzała na mnie i zaśmiała się. Znów rozłorzyłam skrzydła, zamachnełam ostrzem i nic. Dziewczynki już nie było. Usłyszałam za sobą śmiech, to była ona. Znów skierowałam miecz w jej stronę , tylko się zaśmiała.Zniknęła.
To nie była zwykła dziewczynka, to był Demon Cierpienia.
***************************

Mam nadzieję ,że się podobało. Proszę w komentarzach pisać co się nie podobało lub co należałoby poprawić . Proszę jednak by nie pisać nic w stylu ,, Dlaczego to jest napisane w dwóch rodzajach raz męskim raz żeńskim. Zdecyduj sie." Nie , to jest specjalnie tak napisane. Gdyby jednak ktoś nie rozumiał dlaczego tak jest, zapytać o to w kom. Odpowiem.

Lewa ręka BogaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz