- Hedwigo! - wymamrotał zirytowany Harry, wymachując ramionami w celu odgonienia dzióbiącej go w głowę sowy. Albo przynajmniej próbując wymachiwać, ponieważ nie był w stanie unieść rak wystarczająco wysoko, nie odczuwając przy tym bolesnych protestów mięsni. Czul sie, jakby przejechała go ciężarówka.
Z trudem otworzył oczy i spróbował sięgnąć po okulary, ale nie był w stanie zmusić swojego ramienia do opuszczenia materaca. Poddał sie, znów opuszczając powieki. Spodziewał sie, ze po szlabanie ze Snape'em nie bedzie mógł poruszać sie bez trudu, ale miał nadzieje, ze ból bedzie pozostałością po długiej nocy, wypełnionej słodką tortura, podczas której spełnia sie jego marzenia i obudzi sie zesztywniały, ale usatysfakcjonowany.
Teraz był po prostu zesztywniały.
Jęki dobiegające z otaczających go lóżek sugerowały, ze jego przyjaciele nie mieli sie wcale lepiej. Harry nie słyszał żadnego z nich, gdy wracali ostatniej nocy. Po szlabanie udał sie od razu do lóżka. Zasnął po kilku chwilach spędzonych sam na sam ze swoja ręką, wyczerpany wnoszeniem niezliczonych paczek ciężkiego pergaminu jako kary za bycie... no, cóż, za bycie.
- No dalej, wstawajcie! Tylko sie pospieszcie, bo przegapicie pociąg! - zapiszczał wysoki, żeński glos.
Bardzo cichy, slaby szept doleciał w odpowiedzi z lóżka Seamusa.
- Hermiono, czy słowa "Avada Kedavra" nic dla ciebie nie znaczą?
Hermiona prychnęła i zatrzasnęła z powrotem drzwi. Dormitorium wypełniło sie natychmiast narzekaniem. Nawet Neville'owi wymknęło sie przekleństwo, choć był jednym z niewielu Gryfonów, którzy mogli znieść (teraz byłą) prefekt, jako pierwszą rzecz po obudzeniu.
- Ron, twoja dziewczyna jest jedzą- wymamrotał Seamus.
Harry spróbował sie uśmiechnąć, gdy Ron mruknął z aprobata, ale nawet to bolało. Słyszał, jak jego przyjaciele stopniowo i ostrożnie wstają z Łózek i zaczynają przygotowywać sie do podróży do domu. Jak tylko powziął zamiar by zamieszkać w Hogsmeade, zdecydował sie odłożyć przeprowadzkę do czasu, gdy jego koledzy będą gotowi do wyjścia. Leżał wiec spokojnie w łóżku, a jego myśli wędrowały w strone snu, z którego został przed chwila brutalnie wyrwany... Pamiętał rozwijający sie na kamiennej podłodze pergamin... Był rozciągany na nim... Cos z piórem... i groźne spojrzenie.
Do licha z Hedwiga, ze go obudziła.
Ale chwileczkę. Dlaczego Hedwiga była poza sowiarnią ? Harry ponownie otworzył oczy i rozejrzał się. W nogach jego lóżka nadal siedział sowa, tylko ze szkolna, brunatna. Wcale nie Hedwiga. Ptak, trochę rozdrażniony sposobem, w jaki przed chwila został potraktowany, zaczął teraz podskakiwać w jego kierunku, wlokąc za sobą owiniętą w brązowy papier paczuszkę. Harry zebrał wszystkie swoje siły, by podciągnąć sie i oprzeć na łokciach.
- Przepraszam za wcześniej - wymamrotał, odwiązując przesyłkę od sowiej łapki. Ptak, gdy tylko został uwolniony, odleciał, nie zaszczycając chłopaka nawet huknięciem. Szkolne sowy zawsze były takie powściągliwe.
Harry rozerwał brązowy papier, by odkryć znajomy zielony dziennik. Zmarszczył nos z zawstydzenia. Nagle spostrzegł, ze do książki była przywiązana mniejsza paczuszka i liścik. Trzęsącymi sie dłońmi, Harry wyciągnął arkusik papieru z niepodpisanej koperty.
Rozważałem sprzedanie tego "Czarownicy". Podejrzewam, ze sekretne pragnienia Chłopca, Który Przeżył osiągnęłyby niezłą cenę. Chłopak z Twoja popularnością nie powinien tak nieostrożnie obchodzić sie ze swoim dziennikiem eliksirów.
Harry opadł z powrotem na poduszkę, rozdarty miedzy upokorzeniem a podnieceniem. Zapomnial zabrac dziennika z klasy Snape'a, wracajac w pospiechu do dormitorium i rozmyslajac o szlabanie, na jaki chcialby zasluzyc. Ponownie przeczytal liscik. Mógl zobaczyc zlosliwy usmieszek ukryty w tym ostrym, kanciastym pismie mezczyzny. Grozne spojrzenie w interpunkcji. Westchnal i przylozyl pergamin do swojej klatki piersiowej. Nienawidzil tego czlowieka... kazdym calem swojego ciala.