XXI

15 1 0
                                    

Po chwili zebraliśmy się już wszyscy. Jeden ze strażników zaprowadził nas na jakąś sale. Usiedliśmy przy stole tak samo jak nakazał nam jeden z mężczyzn.

- Jesteście wyjątkowymi dziećmi - powiedział inny mężczyzna. Poznałam go, był to tata Zack'a. - Macie w sobie antybiotyk, który spowalnia wirusa, nie wiemy czy go zabija być może w waszej krwi znajduje się lekarstwo. Będziemy musieli porobić na was pare badań.

- Nie musicie się niczego obawiać tutaj. Jesteście bezpieczni - powiedział i właśnie w tym momencie do pomieszczenia wszedł inny mężczyzna. Był czymś zaskoczony, przerażony i coś jeszcze czego nie potrafiłam odczytać.

- Chłopak żyje - powiedział na co nasi ojcowie wstali patrząc na niego. Zdziwiona patrzyłam na to wszystko.

- Lekarstwo zadziałało z antybiotykiem - powiedział, a do mnie dopiero teraz dotarło. Max..

Rozejrzeliśmy się po sobie i każdy z nas zrozumiał.

- Max? - zapytał Patrick

- Tak - odpowiedział jego tata, a następnie wszyscy wyszli. Byłam w mocnym szoku. Przecież ja widziałam jak umarł. Chwile ze sobą porozmawialiśmy. Następnie poszliśmy do pokoju Patricka i Davida. Siedzieliśmy ciagle ze sobą rozmawiając. W końcu od parunastu dni byliśmy gdzieś gdzie zaraza nas nie dopadnie, gdzie nie musimy obawiać się zarażonych.

- Musimy go znaleźć - powiedział Thomas

- Pewnie trzymają go gdzieś w izolatce - powiedział Patrick - Będzie dla nich czymś nowym. Przeżył wirusa.

- Może jutro dowiemy się czegoś więcej - powiedział Zack.

- Racja, chodźmy spać - powiedziała David. Poszłam do siebie do pokoju i położyłam się na łóżku. W końcu weszłam do łazienki. Woda spływająca po moim ciele była przyjemna i ciepła. Czułam jak łzy spływały mi z oczu sama nie wiedząc czemu. Czy teraz wszystko będzie takie dziwne? Takie nierealne? Gdy wyszłam położyłam się z powrotem na łóżku i bardzo długo nie mogłam zasnąć. Praktycznie cała noc nie spałam patrząc na niebo. Gwiazdy były bardzo piękne. Rankiem wyszłam z pomieszczenia. Kierowałam się do pomieszczenia, w którym jedliśmy wczoraj posiłek. Sala była prawie pusta. Idąc zauważyłam jak razem z Patrickiem rozmawiał brunetem, o którym przez całą noc myślałam.

- Max - powiedziałam sprawiając, że zwrócił na mnie uwagę. Jego wzrok znowu był pusty bez emocji. Czułam jak moje serce zaczęło bić szybciej. On był zły.

- Co ty sobie wyobrażałaś?! - powiedział podnosząc głos na mnie. Lekko się przeraziłam i zrobiłam krok do tylu. Przerażał mnie.

- O co ci chodzi? - zapytałam cicho.

- Prosiłem cię o coś a ty to zignorowałaś - powiedział podchodząc do mnie jeszcze bliżej. - Mogłaś umrzeć!

Nie odezwałam się. Bolało mnie to, że robił mi wyrzuty o to, że przy nim byłam.

- Jesteś tak bardzo głupia, po co zostałaś!? - zapytał, a jego pieści były zaciśnięte.

- Martwiłam się - powiedziałam jedynie nie patrząc w jego oczy.

- Martwilas się!? Śmieszne Abi - powiedział - Jesteś głupią, nieodpowiedzialną gówniarą, która myśli, że co! Że jest nieśmiertelna? Zastanów się nad tym co robisz Abi! Mogłaś zginąć, rozumiesz!

Dopiero teraz spojrzałam w jego oczy. Bolały mnie jego słowa. Bolało mnie to jak ciągle mnie traktował, jak się mną bawił. W moich oczach zbierały się łzy. Jego natomiast były wściekłe.

- Pierdol się Abi - powiedział, a ja poczułam jakby sztylet przebił moje ciało.

Odwrócił wzrok i po prostu ode mnie odszedł. Spojrzałam na Patricka, który chciał coś powiedzieć jednak tego nie zrobił. Wzięłam jedzenie i wróciłam do pokoju.

Max

Nie mogłem tego wszystkiego pojąć.

- Stary - powiedział Patrick, a ja doskonale wiedziałam o co mu chodzi - Zbyt bardzo po niej pojechałeś

- Wiem - rzuciłem i usiadłem na krześle nabierając sobie jedzenia na talerz.

- Ona się naprawdę o ciebie martwiła - powiedział siadając obok mnie.

- Wiem - powiedziałam ponownie - Ale ja tego nie kontroluje. Nie potrafię ogarnąć tej złości.

- Wiem, od zawsze wiem - powiedział na co ja odetchnąłem. - Dla wszystkich nas jest to dziwne, inne.

- Nie dam im sobie robić jakiś badań - powiedziałem i wstałem od stołu. Cały dzień kręciłem się po budynku szukając czegokolwiek. Oraz unikałem wszystkich. Nie mogłem sobie wybaczyć, że ją tak okropnie potraktowałem. Cieszyłem się, że ze mną została ale mogła stracić życie.

Stay AliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz