VI

993 34 7
                                    

Daemon, Rhaenyra wraz z synami mieli wyjechać następnego dnia, z samego rana. Z tej też okazji cała rodzina miała spożyć wspólną wieczerzę tego wieczora. Nastroje były różne od radości, którą wyrażali Aegon z bratem, aż po złość którą dalej żywiła Alyss. Nie chciała ona iść tam, nie będzie się tam dobrze czuć. Wiedząc bardzo dobrze, że już może nie ujrzeć nigdy rodziców i braci. Szła tam tylko dlatego że nie potrafiła wymyślić dobrej wymówki. W tym wszystkim o dziwo wspierał ją jej mąż, z którym zadziwiająco nie żyło jej się tak źle. Od ich ślubu minęły dwa tygodnie a ona nie chciała jeszcze go zabijać. Myśli Alyss były bliższe zrobienia wszystkiego by jej bliscy nie wyjeżdżali.

Stała tak na balkonie w ich komnacie zastanawiając się co ma ze sobą począć. Była zła na nich aczkolwiek nie chciała się z nimi rozstawać w takich relacjach. Kochała ich jak nic na świecie i nie wybaczyłaby sobie gdyby stało im się coś, gdy są pokłóceni.

- Porozmawiaj z nimi na wieczerzy na pewno dojdziecie do porozumienia.- Aemond przytulił ją od tyłu i pocałował w szyję. Ich relacja była naprawdę dobra. Alyss mogłaby nawet rzec że go polubiła.

- Widzę jak bijesz się z myślami. Alyss to twoi rodzice nie możecie rozstawać się pokłóceni.- Odwrócił ją tak by patrzała na niego, a nie na morze pełne statków.

- Chciałabym lecz nie wiem czy jestem gotowa na rozmowę z nimi. Co jeśli tylko pogorszę sprawę?

- Nie pogorszysz, oni cię kochają. Na pewno też chcą z tobą wszystko wyjaśnić.- Przytulił żonę gdy zobaczył pierwsze łzy spływające po jej twarzy. Miał rację Rhaenyra i Daemon chcieli pogodzić się z córką. Męczyło ich to, że zachowuje się ona tak jakby byli jej obcy. W stosunku do braci nie była taka, zdawała sobie sprawę że muszą oni wyjść za mąż.

- Nie chcę żeby wyjeżdżali.- Mówiła przez płacz.

- Hej, zawsze będziesz mogła polecieć z Windstorm i ich odwiedzić.- Mężczyzna starał się ją pocieszyć. I chyba mu się to powoli udawało. Przestawała ona płakać i normowała swój oddech. Wypuścił ją ze swoich objęć jednak, gdy upewnił się że już jest lepiej.- Chodź, musimy zacząć się szykować na wieczerzę, niedługo się zacznie.

Pocałował ją i zaprowadził przez drzwi do ich komnaty.

- Uczyń mi ten zaszczyt Pani i pozwól mi wybrać Ci suknię na wieczór.- Skłonił się mężczyzna utrzymując kontakt wzrokowy z Alyss stojącą naprzeciw niego.

- Przyjemność będzie po mojej stronie książę.- Uśmiechnęła się do niego i zaczęła zdejmować z siebie suknię, którą miała na sobie. Aemond przypatrywał się jej poczynaniom i podszedł do niej by ją pocałować.

- Cieszę się, że postanowiłem wyjść za ciebie. Jestem szczęściarzem mając ciebie.- Przyciągnął ją do siebie i połączył ich usta w namiętnym pocałunku. Przerwali gdy do drzwi zapukał sir Criston z informacją, że za niedługo zacznie się kolacja. Aemond wręczył księżniczce suknię którą wybrał a ta ją pośpiesznie założyła. Była ona czarna co kontrastowało z kolorem jej włosów. Lecz srebrna nić, którą były wyszyte zdobienia na niej łączyło ze sobą wszystko. Suknia zakrywała jej ramiona, lecz miała głęboko wycięty dekolt. Dzięki temu wyglądała władczo lecz bardzo kobieco. Aemond nie ukrywał tego że intensywnie przygląda się żonie.

- Czuje twój wzrok na mnie mężu.- Odwróciła się by skrzyżować z nim swoje spojrzenia. Sama zlustrowała go swym wzrokiem by zobaczyć jego ubiór.

- Jak miałbym się nie przyglądać tak pięknej kobiecie. Z resztą ty również nie pozostajesz dłużna i się mi przyglądasz.- Na jego twarz wstąpił cwaniacki uśmieszek. Podarował Alyss swoje ramię i ruszyli w stronę sali, w której odbywało się ich wesele. Szli z nimi oczywiście strażnicy, jednak byli oni całkowicie cicho. Gdy doszli do komnaty w której odbywała się kolacja wszyscy już w niej byli. Po przywitaniu się z każdym członkiem rodziny zasiedli oni na swoich miejscach. Siedzieli oni po lewej stronie króla, Aemond zasiadał osok swojej matki, obok niego Alyss. Po jej drugiej stronie siedział Aegon, który zresztą z wzajemnością nie był zadowolony z sąsiada. Po jego prawej stronie siedziała jego żona, która po swojej drugiej stronie miała starszego z braci Alyss Jacearysa. Na przeciwko Alyss i jej męża siedział Lucerys. Zaś po prawej stronie Viserysa siedzącego w centrum siedziała jej matka z ojcem.

Better to die than marry| Aemond TargaryenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz