Prudencja założyła na głowę swój nieodłączny, tym razem bordowy melonik i wzięła plecak.
-Idziesz? - krzyknęła do brata, który w kuchni rozmawiał z ojcem.
-Idę, poczekaj na mnie - odpowiedział.
-Będę pod domem - odkrzyknęła.
Wyszła na dwór i otuliła się swoją skórzaną kurtką. W oddali słychać było odgłosy samochodów, a niewielki las, znajdujący się za domem, powoli wypuszczał pierwsze liście.
-Cześć, Prudencjo - usłyszała za sobą.
Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła Stanleya. Zaczerwieniła się lekko na wspomnienie ich ostatniego spotkania. Chłopak był ubrany w czarne spodnie i kurtkę w tym samym kolorze. Jego kręcone długie włosy były zmierzwione od delikatnego wiatru. Prudencja odchrząknęła cicho i odpowiedziała:
-Hej.
-Ringo idzie? - spytał.
-Idzie, ale oczywiście się spóźnia - odpowiedziała.
Stali przez chwilę w dość krępującej ciszy. Stanley przyglądał się z zaciekawieniem dziewczynie, a ona patrzyła wszędzie, byle nie na niego.
-No ile można czekać - powiedziała w końcu na widok wychodzącego z domu Ringo.
-Nie czepiaj się - fuknął. - Cześć, Stan - przywitał się z kolegą.
Cała trójka ruszyła do szkoły. Chłopcy jak zwykle rozmawiali ze sobą, a Prudencja szła cicho obok nich. Była zdziwiona, że Stanley kilka razy chciał ją wciągnąć w rozmowę, ale najczęściej zbywała go monosylabami. Kiedy dotarli do szkoły, Yoko znalazła Briana, czekającego pod klasą. Chłopcy idący za nią dołączyli do niewielkiej grupy osób, stojącej naprzeciwko drzwi.
-Cześć, Brian - przywitała się.
Chłopak odpowiedział jej rozentuzjazmowanym głosem i zagaił:
-Jak weekend?
-Sama nie wiem - odparła. - Chyba średnio słabo.
-Średnio słabo? - spytał zaciekawiony.
-Może dziś do mnie wpadnij, to ci opowiem - zaproponowała.
-Nie możesz teraz?
-Nie mogę - odpowiedziała i popatrzyła wymownie na zbliżających się Ringo i Stanleya.
-Okay, o szóstej jestem u ciebie.
Stan i Ringo przywitali się z Brianem i chwilę rozmawiali. Wkrótce zadzwonił dzwonek rozpoczynający pierwszą lekcję.
Brian wszedł za Prudencją do jej pokoju, rzucił się na łóżku i powiedział głośno:
-No to opowiadaj!
-Nie krzycz tak! W każdej chwili Ringo i Stanley mogą przyjść do domu - upomniała go.
-No okay, okay - powiedział pojednawczym tonem. - Mów!
-Dobrze, już. W piątek byliśmy na tej kolacji z rodziną Stana. I trochę się pokłóciliśmy. Znaczy bardzo się pokłóciliśmy.
Dziewczyna opowiadała cicho, a Brian zjeżał się w niektórych momentach, przerywając jej:
-Co ten kretyn ci powiedział? - zerwał się.
-Daj mi skończyć.
Chłopak usiadł z powrotem na łóżku obok niej i słuchał. Kiedy kończyła, jego oczy robiły się coraz większe.
-I co teraz z nim zrobisz? - spytał.
-Eee, no właśnie nie mam pojęcia - zająknęła się.
-Lubisz go?
-Po tym, co powiedział mi w piątek miałam ochotę go zadusić. Ale później... sama nie wiem. Może to dziwne, ale tak, chyba go lubię - przyznała się, a jej policzki poróżowiały.
-Nie wierzę... Znów się całowaliście! I ty nic z tym nie robisz. Lubisz go, ale jesteś zbyt wielkim tchórzem, żeby mu to przyznać - mówił.
-Odczep się - mruknęła.
-Stanley i Prudencja się całowali! - krzyknął.
-Brian, zamknij się!
-Przecież nikogo nie ma w domu - żachnął się i kontynuował - Stan i Prudencja się całowali! I to nie pierwszy raz!
-Zamknij się! - odkrzyknęła i rzuciła w niego poduszką.
-Bijesz mnie? - spytał zaczepnie. - Mnie? Stanley i Prudencja się całowali, ale Stanley jej nie bzyknął!
-Jeszcze nie - dobiegł ich rozbawiony głos.
Brian i Prudencja w jednej chwili popatrzyli na drzwi do pokoju, o które z założonymi rękami opierał się Stanley. Prudencja w jednej chwili zaczerwieniła się po cebulki włosów i posłała wściekłe spojrzenie Brianowi, który zaczął turlać się ze śmiechu na jej łóżku. Po chwili dołączył do niego Stanley i obaj zgodnie rechotali. Stan złapał się za brzuch, nie mogąc wydobyć z siebie niczego, oprócz nieopanowanego chichotu.
-Wróciliśmy - zaczął wchodzący Ringo, ale urwał na widok Briana i Stanleya pokładających się ze śmiechu. - Co tu się dzieje? - spytał zdezorientowany.
W końcu Brian uspokoił się na moment i wstał z łóżka.
-No to ja już pójdę i zostawię was samych - wykrztusił i ponownie parsknął śmiechem.
-Zaraz, zaraz. Dlaczego mają być sami? - wtrącił Ringo.
-Ty nie pytaj, tylko chodź i im nie przeszkadzaj - powiedział Brian i klepnął go w ramię.
Kiedy chłopcy byli już na korytarzu, Brian nagle stanął, odwrócił się do przerażonej Prudencji i roześmianego Stana.
-Tylko nie zapomnijcie się zabezpieczyć! - mrugnął porozumiewawczo Brian.
-Że co? Hej, tylko nie w moim domu - oburzył się Ringo, ale został wypchnięty przez kolegę na zewnątrz.
Po chwili w pokoju została tylko Yoko i Stan. Dziewczyna wciąż była zdenerwowana, a Stanley rozbawiony. Prudencja nie wiedziała, jak ma się zachować, więc siedziała na łóżku, opuszczając stopy w króliczkowatych kapciach na podłogę.
-No to dokąd się wybierzemy, żeby skończyć to, czego nie zrobiliśmy, kotek? Wybieraj miejsce, od jednego do dziewięciu.
-Sześć - mruknęła od niechcenia.
-Dobry wybór. Moje łóżko.
Stanley, widząc przerażoną minę Yoko, uśmiechnął się do niej szeroko.
-Przecież żartuję - dodał. - Ale może naprawdę gdzieś byśmy się wybrali?
Prudencja popatrzyła na niego wielkimi oczami, a Stanley zrozumiał, o czym pomyślała.
-Nie w tym sensie! Po prostu.. no wiesz - zająknął się. - Kino?
-Nie chcę - mruknęła.
-Kolacja?
-Stanley, proszę..
-Kawa i ciastko? - spytał znów z nadzieją w głosie. - Niedaleko jest całkiem niezła kawiarnia. Przyjadę po ciebie jutro o szóstej.
I nie czekając na jej odpowiedź, cmoknął ją szybko w policzek i wyszedł z jej pokoju.
CZYTASZ
loneliness in paradise
RandomOsiemnastoletnia Prudencja właśnie przeprowadziła się do Londynu. Jest młodą aspołeczną rockmanką. Czy odnajdzie się w nowej szkole? Kim będzie dla niej długowłosy Stanley?