Rozdział 34.

79 11 1
                                    

Prudencja założyła na głowę swój nieodłączny, tym razem bordowy melonik i wzięła plecak.

-Idziesz? - krzyknęła do brata, który w kuchni rozmawiał z ojcem.

-Idę, poczekaj na mnie - odpowiedział.

-Będę pod domem - odkrzyknęła.

Wyszła na dwór i otuliła się swoją skórzaną kurtką. W oddali słychać było odgłosy samochodów, a niewielki las, znajdujący się za domem, powoli wypuszczał pierwsze liście.

-Cześć, Prudencjo - usłyszała za sobą.

Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła Stanleya. Zaczerwieniła się lekko na wspomnienie ich ostatniego spotkania. Chłopak był ubrany w czarne spodnie i kurtkę w tym samym kolorze. Jego kręcone długie włosy były zmierzwione od delikatnego wiatru. Prudencja odchrząknęła cicho i odpowiedziała:

-Hej.

-Ringo idzie? - spytał.

-Idzie, ale oczywiście się spóźnia - odpowiedziała.

Stali przez chwilę w dość krępującej ciszy. Stanley przyglądał się z zaciekawieniem dziewczynie, a ona patrzyła wszędzie, byle nie na niego.

-No ile można czekać - powiedziała w końcu na widok wychodzącego z domu Ringo.

-Nie czepiaj się - fuknął. - Cześć, Stan - przywitał się z kolegą.

Cała trójka ruszyła do szkoły. Chłopcy jak zwykle rozmawiali ze sobą, a Prudencja szła cicho obok nich. Była zdziwiona, że Stanley kilka razy chciał ją wciągnąć w rozmowę, ale najczęściej zbywała go monosylabami. Kiedy dotarli do szkoły, Yoko znalazła Briana, czekającego pod klasą. Chłopcy idący za nią dołączyli do niewielkiej grupy osób, stojącej naprzeciwko drzwi.

-Cześć, Brian - przywitała się.

Chłopak odpowiedział jej rozentuzjazmowanym głosem i zagaił:

-Jak weekend?

-Sama nie wiem - odparła. - Chyba średnio słabo.

-Średnio słabo? - spytał zaciekawiony.

-Może dziś do mnie wpadnij, to ci opowiem - zaproponowała.

-Nie możesz teraz?

-Nie mogę - odpowiedziała i popatrzyła wymownie na zbliżających się Ringo i Stanleya.

-Okay, o szóstej jestem u ciebie.

Stan i Ringo przywitali się z Brianem i chwilę rozmawiali. Wkrótce zadzwonił dzwonek rozpoczynający pierwszą lekcję.

Brian wszedł za Prudencją do jej pokoju, rzucił się na łóżku i powiedział głośno:

-No to opowiadaj!

-Nie krzycz tak! W każdej chwili Ringo i Stanley mogą przyjść do domu - upomniała go.

-No okay, okay - powiedział pojednawczym tonem. - Mów!

-Dobrze, już. W piątek byliśmy na tej kolacji z rodziną Stana. I trochę się pokłóciliśmy. Znaczy bardzo się pokłóciliśmy.

Dziewczyna opowiadała cicho, a Brian zjeżał się w niektórych momentach, przerywając jej:

-Co ten kretyn ci powiedział? - zerwał się.

-Daj mi skończyć.

Chłopak usiadł z powrotem na łóżku obok niej i słuchał. Kiedy kończyła, jego oczy robiły się coraz większe.

-I co teraz z nim zrobisz? - spytał.

-Eee, no właśnie nie mam pojęcia - zająknęła się.

-Lubisz go?

-Po tym, co powiedział mi w piątek miałam ochotę go zadusić. Ale później... sama nie wiem. Może to dziwne, ale tak, chyba go lubię - przyznała się, a jej policzki poróżowiały.

-Nie wierzę... Znów się całowaliście! I ty nic z tym nie robisz. Lubisz go, ale jesteś zbyt wielkim tchórzem, żeby mu to przyznać - mówił.

-Odczep się - mruknęła.

-Stanley i Prudencja się całowali! - krzyknął.

-Brian, zamknij się!

-Przecież nikogo nie ma w domu - żachnął się i kontynuował - Stan i Prudencja się całowali! I to nie pierwszy raz!

-Zamknij się! - odkrzyknęła i rzuciła w niego poduszką.

-Bijesz mnie? - spytał zaczepnie. - Mnie? Stanley i Prudencja się całowali, ale Stanley jej nie bzyknął!

-Jeszcze nie - dobiegł ich rozbawiony głos.

Brian i Prudencja w jednej chwili popatrzyli na drzwi do pokoju, o które z założonymi rękami opierał się Stanley. Prudencja w jednej chwili zaczerwieniła się po cebulki włosów i posłała wściekłe spojrzenie Brianowi, który zaczął turlać się ze śmiechu na jej łóżku. Po chwili dołączył do niego Stanley i obaj zgodnie rechotali. Stan złapał się za brzuch, nie mogąc wydobyć z siebie niczego, oprócz nieopanowanego chichotu.

-Wróciliśmy - zaczął wchodzący Ringo, ale urwał na widok Briana i Stanleya pokładających się ze śmiechu. - Co tu się dzieje? - spytał zdezorientowany.

W końcu Brian uspokoił się na moment i wstał z łóżka.

-No to ja już pójdę i zostawię was samych - wykrztusił i ponownie parsknął śmiechem.

-Zaraz, zaraz. Dlaczego mają być sami? - wtrącił Ringo.

-Ty nie pytaj, tylko chodź i im nie przeszkadzaj - powiedział Brian i klepnął go w ramię.

Kiedy chłopcy byli już na korytarzu, Brian nagle stanął, odwrócił się do przerażonej Prudencji i roześmianego Stana.

-Tylko nie zapomnijcie się zabezpieczyć! - mrugnął porozumiewawczo Brian.

-Że co? Hej, tylko nie w moim domu - oburzył się Ringo, ale został wypchnięty przez kolegę na zewnątrz.

Po chwili w pokoju została tylko Yoko i Stan. Dziewczyna wciąż była zdenerwowana, a Stanley rozbawiony. Prudencja nie wiedziała, jak ma się zachować, więc siedziała na łóżku, opuszczając stopy w króliczkowatych kapciach na podłogę.

-No to dokąd się wybierzemy, żeby skończyć to, czego nie zrobiliśmy, kotek? Wybieraj miejsce, od jednego do dziewięciu.

-Sześć - mruknęła od niechcenia.

-Dobry wybór. Moje łóżko.

Stanley, widząc przerażoną minę Yoko, uśmiechnął się do niej szeroko.

-Przecież żartuję - dodał. - Ale może naprawdę gdzieś byśmy się wybrali?

Prudencja popatrzyła na niego wielkimi oczami, a Stanley zrozumiał, o czym pomyślała.

-Nie w tym sensie! Po prostu.. no wiesz - zająknął się. - Kino?

-Nie chcę - mruknęła.

-Kolacja?

-Stanley, proszę..

-Kawa i ciastko? - spytał znów z nadzieją w głosie. - Niedaleko jest całkiem niezła kawiarnia. Przyjadę po ciebie jutro o szóstej.

I nie czekając na jej odpowiedź, cmoknął ją szybko w policzek i wyszedł z jej pokoju.

loneliness in paradiseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz