I met a boy

145 9 14
                                    

Patrzyły na niego duże, brązowe oczy pełne łez. Odbijał się w nich ból. Posunął się za daleko. Wiedział o tym, ale nie chciał przyznać się do błędu. Nie mógł w obliczu tego, co powiedział. Nie czuł jednak poczucia winy. Była to raczej złość. Prawie nigdy się nie kłócili. 

Will ostatni raz wytarł oczy rękawem i odszedł w stronę schodów. Zatrzymał się przy drzwiach.

,,Nastka nie zamówiła u mnie tego obrazu."-i wyszedł. 

Został sam. Kiedy usłyszał trzaśnięcie drzwi wejściowych cała wściekłość zamieniła się w smutek i ból. Opadł na kanapę i podciągnął kolana pod brodę. Pozwolił łzom płynąć ciurkiem po policzkach. 

Przecież nie zrobił nic złego. Ma rację. To Will'a trochę poniosło. Próbował wmówić to sobie, jednak bezskutecznie. Chciał krzyczeć. Przecież miało już być dobrze. Znowu mieli być blisko. Miało być jak kiedyś. Czemu choć przez chwilę nie może być normalnie.

I co to znaczy, że Nastka nie zamówiła tego obrazu. Przecież sam tak powiedział wtedy, w furgonetce. Jeśli to nie pomysł Nastki, to kogo? Może sam to namalował. Ale dlaczego miałby kłamać, przecież rysunek był śliczny. Will zazwyczaj nie krył, że jest autorem i pomysłodawcom swoich prac. Cała piwnica Mike'a oklejona była rysunkami chłopaka, które ten mu podarował, kiedy byli młodsi. Nigdy ich nie wyrzucił, nie mógłby. Utkwił wzrok w jednym z nich. 

Przedstawiał czarodzieja, który strzelał zielonymi kulami ze swojej laski. Ten czarodziej był postacią, w którą Will wcielał się podczas gry w DnD.

Odłożył kartkę. Musiał zająć czymś myśli.

Z góry usłyszał głos Nancy. Zupełnie zapomniał, że dzisiaj wracają rodzice. Obrzucił wzrokiem rysunki bruneta i ruszył w stronę schodów.

Zająć czymś myśli.

~~~~~~~~~

Krztusił się łzami. Od dłuższego czasu nie mógł zaczerpnąć powietrza. Poświęcił chwilę na uspokojenie oddechu. 

Spojrzał przelotnie na zegar ścienny, wiszący nad biurkiem. Od kilku godzin siedział w zamkniętym pokoju. Zbliżał się wieczór, do pomieszczenia wpadał długi cień ramy okna. Niebo powoli ciemniało. W domu był tylko on i Jonathan. Joyce i Hoppera jeszcze nie było i nie zanosiło się na ich szybki powrót. 

Podniósł się z podłogi i otarł łzy, które ograniczały mu widoczność. Był zmęczony. Roleta zaskrzypiała, kiedy zsunął ją na sam dół, zasłaniając okno. W pokoju było zupełnie ciemno. Chłopak znalazł drogę do łóżka i bezszelestnie wsunął się pod koc.

Nie zauważył, kiedy znowu zaczął płakać. Nie wiedział, co czuje. Nie mógł tego porównać z żadnym uczuciem, którego doświadczył wcześniej. 

Chciał zasnąć, żeby już o niczym nie myśleć.

W ostatnim przebłysku świadomości usłyszał dźwięk otwieranych drzwi i głosy na korytarzu.

~~~~~~~~~

Rodzice wrócili późno wieczorem, więc zaraz po przywitaniu się z dziećmi poszli się położyć. Mike wrócił do pokoju, zamknął drzwi i opadł na podłogę. Czuł się, jakby nosił jakiś ciężar, którego nie jest w stanie się pozbyć. Było mu trudno złapać oddech. Otworzył okno i wyszedł do łazienki.

Zimne strumienie wody spływały po głowie, ramionach i plecach chłopaka. Krople pojawiały się i znikały. Przejechał ręką po twarzy. Prysznic sprawił, że Mike odrobinę otrzeźwiał. Wrócił do pokoju i usiadł na podłodze. Przez otwarte okno wpadało chłodne nocne powietrze. Zgasił światło i przez chwilę delektował się całkowitą ciemnością. Przymknął oczy i wszystko, o czym tak bardzo chciał zapomnieć, wróciło.

I wonder why ||Byler||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz