VIII

856 30 2
                                    

Miesiące upływały, Alyss większość czasu spędzała w Smoczej Jamie w towarzystwie Windstorm. Tylko on potrafił jeszcze sprawić by poczuła się lepiej. Poza nim była całkowicie osamotniona, nie mogła rozmawiać z sir Cristonem. Jej własny mąż rzadko zaszczycał ją swoją obecnością. Viserys wraz z Alicent byli zajęci praktycznie cały czas i rzadko się widywali z wnuczką. Jedynie Helaena czasami do niej zaglądała pytając się jak się czuje, jednak nie było to zbyt często ponieważ musiała ona zajmować się swoimi dziećmi. Aegon natomiast jak on miał to w zwyczaju zapijał się w najróżniejszych barach i burdelach. Było to zresztą na rękę Alyss, bowiem dalej miała ona w pamięci sen, w którym Aegon jasno dał jej do zrozumienia że ją skrzywdzi. Bała się, bała się że sen się ziści że Aemond zabije Cristona. To wszystko działo się z jej powodu, przez to że uwierzyła że ten się zmienił.

Nie płakała już gdy o tym myślała. Przeciwnie, chciała się odegrać na nim za całe zło które jej wyrządził. Nie wiedziała jednak jak, książę zawsze był o krok przed nią. Z zamyśleń wyrwał ją znajomy odgłos kroków, był to Criston Cole. Nie mógł on tu być, jej nowy gwardzista na pewno powie o tej wizycie jej mężowi.

- Musiałem cię zobaczyć księżniczko. Nie umiałem znieść myśli, że mógł ci on coś zrobić.- powiedział podchodząc blisko niej. Windstorm przyglądał się co ten robi w każdej chwili gotowy do ataku.

- Jedyną osobą której może się coś stać w tym momencie to jesteś ty. Dobrze wiesz że Aemoond cię zabije jeśli się dowie że tu byłeś.- Wyrzuciła mężczyźnie. Jednak on nie był tym przejęty, przynajmniej tak wyglądał.

- Nie zabije mnie jeśli uciekniemy. Nie skrzywdzi ciebie. Możemy żyć razem, daleko stąd. Gdzieś, gdzie mógłbym cię poślubić.

Alyss myślała że coś mu rozum zjadło. Nie mogła uciec, szukali by jej. I w końcu by ją znaleźli. Wtedy w najlepszym wypadku zabiliby ich oboje. W dalszym ciągu też myślała o rodzicach i braciach. Jace i Luke żyli szczęśliwi ze swoimi małżonkami daleko od stolicy. Wysyłali sobie listy by dowiedzieć się jak się mają i opowiadali o swoim życiu. Alyss lubiła czytać ich listy, mogła sobie wtedy wyobrażać że jej życie też mogłoby tak wyglądać. Jej rodzice również pisali, cały czas namawiali córkę by ta do nich przyjechała. Martwili się o nią, nie chcieli by coś się jej stało. Jednak ona dalej im miała za złe to, że wyjechali.

- Nie możemy uciec. Ja nie mogę, tu jest moje życie. I chcąc nie chcąc tu jest mój mąż i moja rodzina. Nie mogę wszystkiego rzucić i uciec, szukaliby mnie.- Nie wiedziała co miała więcej powiedzieć. Nie kochała Cristona, po części nawet żałowała ich stosunku. Nie chciała mu robić nadziei, a jeszcze bardziej nie chciała za niego wychodzić.

- Rodzina która ma cię gdzieś. Twój własny mąż woli spędzać noc z dziwkami niż z tobą. Rodzice cię opuścili. Jesteś sama nie widzisz tego? Gdybyś była moja nie musiałabyś być sama, nie zasługujesz na to.- Alyss nie wierzyła że to powiedział. W kilku krótkich zdaniach ubliżył jej naprawdę mocno. Nie mogła tego zostawić, musiała coś z ty zrobić.

- Może i moja rodzina nie jest idealna. Mam męża, który spędza noce z kim chce. Rodzice którzy po latach spędzonych tutaj postanowili w końcu pomyśleć o sobie. Nie są idealni, do tego mają naprawdę daleko. Ale się starają, moje życie jest okropne lecz ja pozostanę lojalna. Nie opuszczę ich. Sir Black'u proszę stąd wyprowadzić sir Cole'a, nie powinno go tu być.

- Będziesz żałować swojej decyzji.- Zdążyła usłyszeć zanim opuścił Smoczą Jamę.

- Zobaczymy.- Szepnęła do siebie i weszła na grzbiet smoka. Musiała stąd wylecieć. Musiała ochłonąć i pozbyć się wszystkich emocji. Jednak zanim wzbiła się w powietrze krzyknęła do strażnika gdzie się kieruje. Nie chciała by szukano jej po całym królestwie. Razem z Windstorm lecieli w kierunku Smoczej Skały. Była ona pusta, bowiem to ona powinna w niej mieszkać i zarządzać. Była tam tylko służba.

Better to die than marry| Aemond TargaryenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz