Projekt: ziomale

12 1 0
                                    


15.07.1984 wpis: Marcin

Siema, mój stary był zoofilem a moja stara krową, urodziłem się minotałem miotaruem mitonałem, no kurwa mam byczą morde. W sensie, byczą że nie dużą tylko że taką, jak byk.
Wiecie co mocno wchodzi? Jak machniesz na płaskiej maksikiem seryjkę a myślałeś, że nie uda ci się nichuja.

Ale wiecie co jeszcze wchodzi? Jak wdupcasz się na pełnej na przydziałową chawirę wprost do ziomali zaraz po robocie a chłopaki jeszcze nie są do końca porobieni, no a było to tak.
Robimy z Sebą w fabryce przekładni traktorowych i wszelkiego metalowego badziewia jakie ktoś sobie wymyśli. Seba akurat śmigał pierwszą zmianę więc musiałem wracać sam na sam z myślami, czyli że w ciszy. Droga jest długa a mi się akurat lać chciało to wiadomo, szybko w jakąś uliczkę i teren oznaczany psy nie podłażą ta jest.

No to leje sobie jak przykładowy obywatel, do odpływu rynny i rozglądam się czy nie nadchodzą oponenci bo nie jestem u siebie. Oponentów nie ma ale jest kontener, ten taki zielony pomalowany chujową farbą, ten typ kontenera. Tylko, że z tego akurat wystawała czyjaś obrzygana noga w badziewnych pantoflach. No muszę powiedzieć, że gdybym nie lał akurat to mogłoby coś pociec po nogawce. W każdym razie podchodzę do wyłączonego z walki woja i zadaje standardowe pytanka wiadomo, czy wszystko git, czy nie pomóc mu wstać może, jaki klub sportowy ma jego przynależność i tak dalej.

A chłop jakby go z jakiegoś wymiaru cienia wyciągnąć cnie, patrzy na mnie jakby widział diabła, później na chwile w górę, i ja też w górę a dobre trzy piętra wyżej okno rozbite. Myślę dość powoli więc jeszcze mi się cały obraz sytuacji nie załadował, a chłop już pyta czy mam szluge. No ale kurwa szluge na leżąco będzie palił? Nie na mojej warcie, no to chwytam jegomościa za chabety jego spranej różowej koszuli co ma może 1/3 fabrycznie dostępnych guzików i odstawiam na beton. Wtedy dopiero widzę, przymrużone oczy kociej mordy, w sensie takiej serio kociej a nie że w przenośni kociej, chociaż nie wiem do czego miałoby to przenosić. Sytuacja staje się jasna, kocia morda się nafurał kocimiętki albo czegoś słabszego i musiał zostać natychmiastowo usunięty z imprezy.

Jegomość, nieco zdruzgotany takim obrotem spraw, potrzebował paru sekund żeby dojść do siebie zanim spytał mnie o szluge ponownie, a że akurat nie miałem to zaproponowałem piwo u mnie. Kocia morda, szerzej znana jako Mati "rybak z wykształcenia, geniusz z zawodu" akurat został bez ceregieli wyjebany przez okno przez swoich dawnych wspólników w interesach z powodów którymi nie raczył się dzielić, zapewniał jednak że nigdy się nie powtórzą.
Po dłuższym spacerze wdrapujemy się pod drzwi, wchodzę jak do siebie, bo wchodzę do siebie. W środku standard sytuacja, Darek, czyli ziomal taki dzik dosłownie i w przenośni, entuzjasta napojów o aromacie chmielu i wyżej wspominany Seba, ten taki śmieszny człowieczek raper aspirant.

Daras słucha meczyk na radiu, a to ważny moment bo grają Wściekłe Dranie kontra Złe Dziki, mecz o dostanie się do turnieju, a Seba głośno myśli nad swoimi rewolucyjnymi tekstami zagłuszając Darkowi wszelkie wartościowe info.
"Tomcio paluch raczej Tomcio karaluch... dobre nie?" Darek wyglądał jakby miał zaraz z Sebą zrobić to co wspólnicy zrobili z kocurem.

"Zamknij pizdeeee" Się odezwał Mati z takim przeciągniętym e, jakby się nie mógł zdecydować, o takim e. Seba myślał, że to ja, a później zobaczył że nie ja i się zaczyna to co Seba lubi najbardziej choć niekoniecznie umie.

"Zabijać sierściuchów, ścinać sierściuchom łby, walić sierściuchy z kopa do śmietnika, srać na jedzenie sierściuchów, wypierdalać sierściuchy do słońca, wjeżdżać w sierściuchy z bara, szczać sierściuchom do benzyny, wrzucać sierściuchy do mielarki, nakurwiać sierściuchy ciosami kung fu, wrzucać sierściuchy do bagna, zgniatać sierściuchy zgniatarką, palić sierściuchami w piecu, zjadać sierściuchy i wysrać sierściuchy." I tym podobne.

Na co Mati pewnie odpowiedział niezawodnym "Zamknij pizdeee." I jeb w podłogę jak długi, jakby mu kończyny odcięło, nawet się nie próbował ustabilizować w locie. Daras w tym momencie jak piec martenowski wyglądał i tylko brakowało żeby żelaza z koksem dorzucać.

"Marcinek kurwa coś ty tu przyniósł?" Darek do mnie wkurwiony wyjeżdża z nieposzanowaniem jakbym mu rozpierdolił to radyjko, to ja tłumacze sytuację, i że to nasz nowy ziomal od tej pory bo jeśli ktoś nie reprezentuje przeciwnego klubu to ziomal z automatu. Oczywiście nie przekonałem kolesia do moich racji, ale nie miał kontrargumentu to tylko coś pod nosem gadał, że nasz nowy ziomal jebie rozpuchem i grzybami, ale sierściuchy tak mają chyba zwyczajnie nie wiem nie oceniam.

Jak się przekomarzaliśmy z Darkiem to musiał ściszyć radio akurat jak ktoś gola strzelił i do tej pory nie wie kto to był i kiedy, dobrze mu tak ponurakowi. JEB SIĘ MARCIN-D
Do tego w tym czasie Mati porzygał się nam na dywan, i to jeszcze z takimi kłaczkami owłosienia. Wieczór nie należał do tych przyjemnych, a Matiego wjebaliśmy do wanny żeby jak coś to rzygał na siebie a nie na infrastrukturę budynku, to się nazywa myślenie przyszłościowe.


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 13, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Najpierw Masa Potem Rzeźnia: Białko +Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz