Święta w domu były czymś naprawdę niezapomnianym i magicznym. Nigdy nie sądziłam, iż wypowiem się na temat pobytu w moim domu w sposób pozytywny, jednak tak było tym razem. Chociaż dużo przykrości dostarczył mi obraz mojego osłabniętego ojca, jednak nie mogłam nic na to poradzić. Musiałam zaakceptować obecny stan rzeczy i po prostu pogodzić się z tym, iż teraz Czarny Pan zacznie odgrywać w Świecie Magii pierwszoplanową rolę. Tak jak zapowiedziałam, nie spędziłam świąt u Draco. Moi rodzice na wieść o tym, iż jego dworek funkcjonuje jako kryjówka dla Voldemorta, kategorycznie zabronili mi tam jechać, zresztą sama nie wyraziłam na to większej ochoty. Oczywiście zaprosiłam Draco do siebie, jednak chłopak upierał się przy tym, iż powinien być przy matce, gdy ojciec był w Azkabanie, co było dla mnie całkowicie zrozumiałe. Te wszystkie przykre wydarzenia nie zepsuły mojego pobytu w domu, który uważam za więcej niż przyjemny na miarę czasów w jakich przyszło nam żyć. W Hogwarcie jestem już niespełna cztery dni, a jak zwykle zdażyło wydarzyć się mnóstwo rzeczy, na szczęście nie złych. Narazie wszystko układało się po naszej myśli.
Draco przekazał Madame Rosmercie płynny miód kobieta miała za zadanie, aby butelka dotarła do Dumbledore'a. Filch nie wykrył trucizny, ponieważ jej nie rozpoznał ani nie wątpił w Rosmertę. Dlatego od jakiś, conajmiej dwóch dni, trucizna powinna znajdować się w gabinecie dyrektora. Wszystko poszło zgodnie z naszymi założeniami, zatem co mogło pójść nie tak?
— Porażka!—krzyknął Draco, wchodząc do mojego dormitorium.
Popatrzyłam na niego jak na kompletnego idiotę ponieważ nie widziałam powodu aby krzyczał na cały Hogwart o godzinie ósmej rano. Miał szczęście, iż reszta moich współlokatorek była tego poranka na śniadaniu i jak zwykle udało nam się uniknąć niewygodnych pytań.
— Co znów się stało? Usiądź i na spokojnie mi wytłumacz.—powiedziałam, robiąc miejsce na posłaniu.
Jednak po posturze Draco nie zauważyłam aby miał w planach się uspokoić. Wręcz przeciwnie, chodził zdenerwowany po pomieszczeniu, co chwile łapiąc się nerwowo za kosmyki blond włosów, jakby ktoś conajmiej poznał nasz sekret.
Chociaż może właśnie tak było?
Ostatnio rzadko, co było w stanie wyprowadzić z równowagi chłopaka, jednak jego stan sprawił, iż podeszłam do niego, łapiąc go za ramiona aby wrócił do rzeczywistości i w spokoju opowiedział mi, co go tak rozjuszyło.
— Nie udało się.—powiedział, patrząc mi w oczy.
Nie musiał mówić nic więcej abym zrozumiała, iż kolejna próba uśmiercenia Dumbledoore' a nie powiodła się. Dlatego też po prostu przytuliłam do siebie wiotkie ciało blondyna, chcąc dodać mu w jakimś stopniu otuchy. Nie chciałam mówić na głos, iż pomysł z miodem pomieszanym z trucizną odrazu wydawał mi się bezsensowny, a było to związane z tym, iż dyrektor rzadko kiedy jadał słodycze, tym bardziej, iż był niesamowicie zapobiegawczy, zwłaszcza gdy trwała wojna, zatem wątpiłam aby wypił cokolwiek, co nie było sprawdzone.
— Nie martw się, do trzech razy sztuka.—powiedziałam.
— Nic nie rozumiesz, stało się jeszcze coś.—powiedział, podchodząc do okna.— Coś przez co możemy mieć jeszcze większe kłopoty.
Zmarszczyłam brwi na słowa chłopaka, nie spodziewając się kolejnej porażki z naszej strony. Naprawdę nie byłam w stanie się domyśleć, co mogło być gorsze od kolejnej nieudanej próby, jednak musiałam zapytać.
— Czy ktoś...?— zaczęłam niepewnie.
— Slughorn dał Weasleyowi szklankę miodu pitnego po tym jak podał mu antidotum na eliksir miłosny. Był nieświadomy, że miód został otruty.—powiedział posępnie Draco.
CZYTASZ
Bound to fall in love| D. M
Fanfiction- Rodzina Malfyów to nasi przyjaciele od dawna.-usprawiedliwiła się matka.- Nie możemy oddać Cię w ręce byle kogo. - Ale Draco Malfoy to właśnie byle kto!-pisnęłam lekko zirytowana. A tricky guy who doesn't like anyone ...