XI

936 37 8
                                    

Dwa dni później Alyss i Aemond przenosili się na Smoczą Skałę. Mieli się tam spotkać jeszcze z Rhaenyrą, Daemonem i braćmi księżniczki, którzy chcieli wesprzeć ją w trudnym dla niej okresie. Lecieli oni na smokach by być na miejscu jak najszybciej, a ich bagaże jechały powozami. Z początku para królewska chciała by Alyss również podróżowała na ziemi. Jednak dziewczyna przekonywała ich, że lepiej będzie czuć się na grzbiecie smoka.

Tak więc gdy z drzewa spadł ostatni liść a zima była już tuż obok, oni opuścili Królewską przystań by rozpocząć nowe życie w „nowym" domu. Alyss w jakimś stopniu cieszyła się że się przenosi, nawet z Aemondem. Kiedyś i tak musiałby nastać czas, w którym przenieśliby się tam. Tu był prawdziwy dom i siedziba Alyss, a od momentu ślubu również i Aemonda.

W Smoczej Skale byli jeszcze przed południem, wylecieli bowiem z samego rana. Oboje poszli do swoich komnat odpocząć. Alyss udało się nawet zasnąć. Wstała dopiero na kolację, na której spotkała się z mężem. Nie rozmawiali od momentu sprawy z Aegonem. Zasiadła ona po drugiej stronie stołu bezdźwięcznie witając się z mężczyzną i przystąpiła do posiłku. Nie jadła praktycznie w ogóle. Można powiedzieć, że tylko dziobała w talerzu.

- Nie podziękowałam Ci za to co dla mnie zrobiłeś.- Popatrzała w jego stronę i ich wzrok pierwszy raz od paru dni się spotkał. Oni oboje poczuli jakieś dziwne ciepło z tego powodu, jednak oboje też starali się to zignorować. W oczach Aemonda można było zobaczyć coś dziwnego, coś jakby ciepło. Martwił się on o żonę teraz, nie chciał by coś jeszcze raz się przytrafiło. Nie chciał już niczego oprócz jej bezpieczeństwa. Przyrzekł sobie że dopilnuje tego by była już zawsze bezpieczna nie ważne co.

- Nic praktycznie nie jesz. Dlaczego?- Zignorował to co ona powiedziała. Alyss musiała jeść. Nie mogła się zagłodzić. Ona była zaskoczona tym że to zauważył. Odwróciła swój wzrok i westchnęła.

- Nie mam ochoty.- Nie miała ochoty od trzech dni. Nic praktycznie nie jadła, przez co była coraz bardziej osłabiona. Nie mogła jeść bo gdy powracały do niej myśli z Aegonem zbierało się jej na wymioty.

- Alyss musisz jeść. Czy tego chcesz czy nie. Jutro przyjadą twoi rodzice z braćmi, może oni cię przekonają. Ja nie wiem jak mam to zrobić.

Reszta posiłku minęła im w ciszy. Aemond skończył i odszedł by zwiedzić zamek i okolice. Alyss opuściła komnatę chwilę po nim z chęcią powrotu do krainy snu. Sen przyszedł równie prędko co poprzednio, jednak teraz jej sen nie był spokojny. Znowu śniła o tym co zrobił jej Aegon. Chciała się obudzić lecz nie mogła, była uwięziona we własnym śnie. Czuła to co robi Aegon, czuła jego wstrętne łapska na swoim ciele. Czuła ten potworny ból, który jej zadawał. Zaczęła krzyczeć, rzucała się na rożne strony łóżka. Zaczynała płakać, krzyczała by ją zostawił, żeby nie robił jej krzywdy. Aemond, który był w swoich komnatach, obok tych należących do żony usłyszał jej nawoływania. Nie spał jeszcze mimo iż był zmęczony po spacerze. Wstał i tak jak wstał, tak wbiegł do jej komnat. Zobaczył Alyss całą zlaną potem i łzami, wołała ona o pomoc. Dobrze wiedział co jej się śni, tak więc starał on się ją obudzić tak by nie zrobiła sobie krzywdy. Nawoływał jej imię i lekko potrząsał jej ciałem, po chwili dało to oczekiwane rezultaty. Dziewczyna otwierała powoli swoje zapłakane oczy.

- Znowu to widziałam! Znowu mnie krzywdził!- Płakała, starając się wypowiedzieć więcej niż parę słów. Aemond wziął ją w swoje ramiona, tak by mogła słuchać bicia jego serca.

- Jego tu nie ma i nie będzie. Nie dotknie cię już nigdy więcej. Ani on ani nikt inny.- Obiecał jej. Ona starała się wierzyć w jego słowa, lecz dalej pamiętała jego słowa sprzed paru miesięcy. Tym że jest dla niego nikim. Dlaczego miałby chronić kogoś kto jest dla niego intruzem.

Better to die than marry| Aemond TargaryenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz