𝗢𝗡𝗘 𝗊𝗛𝗢𝗧

425 24 45
                                    

✎ Victoria

Wróciłam do swojego mieszkania z nawet dobrym humorem. Dzisiaj na warsztacie nie było za dużo klientów, przez co Lucas postanowił, że zrobi tam "imprezę". Włączył jakąś muzykę, a po chwili zaczął tańczyć. Później dołączyli do niego również inni...

Była to naprawdę świetna zabawa. Nigdy się tak dobrze nie bawiłam...

— Już wróciłaś? — usłyszałam głos, którego nie chciałam dzisiaj usłyszeć.

— Naprawdę miałam dzisiaj cudowny dzień, nie niszcz mi tego... — powiedziałam cicho, wchodząc do salonu.

Przed sobą ujrzałam Harry'ego, czyli mojego obecnego chłopaka. Chociaż teraz nie wiem, czy mogę go tak nazwać...

Czasami zachowuje się jak wcielony diabeł, a nie zwykły człowiek...

— Tylko zadałem pytanie — odrzekł poważnie, wstając z kanapy.

Zaczął się do mnie powoli zbliżać, a ja zaczęłam się cofać. Niestety w pewnym momencie z tyłu pojawiła się ściana, przez którą nie mogłam odejść od niego dalej.

Mężczyzna zaczął skanować mnie od dołu do góry, a jego wzrok zatrzymał się na mojej twarzy.

— Czuje męskie perfumy — odezwał się poważnie, a ja głośno przełknęłam ślinę.

— M... Musi Ci się wydawać... — próbowałam brzmieć jak najnormalniej, jednakże musiało mi się to nie udać, ponieważ mężczyzna głośno westchnął.

Zamknął oczy, a później znów je otworzył.

— Czuje męskie perfumy — powtórzył.

Zaczęłam myśleć skąd mogą być te perfumy, aż w końcu po jakiś pięciu minutach mi się przypomniało. Gdy była ta "impreza" na ZS'ie, ktoś przez przypadek podpalił trochę podłogi... Jako iż zaczęło jebać tak bardzo, że aż nie dało się oddychać, Bart zaczął psikać warsztat swoimi perfumami. Wykorzystał na to chyba całą buteleczkę...

— Dowiem się w końcu co to za perfumy? — odezwał się poważnie, łapiąc mój lewy nadgarstek — Zdradzasz mnie?

Harry był bardzo, ale to bardzo zazdrosny.

Zanim wyznaliśmy sobie, że się kochamy... Było inaczej. Collins był miłym, ciepłym, troskliwym i przede wszystkim kochającym chłopakiem. Jeszcze gdy nie byliśmy parą, troszczył się o mnie jak o nikogo innego...

Na początku związku też było dobrze... Był taki jak zawsze, jednakże po roku związku zaczął się zmieniać. Naprawdę nie mam pojęcia czym to było spowodowane, ale chciałabym się cofnąć w czasie i zrobić coś, aby tak się nie stało...

— Czy to perfumy tego zjeba Gilkenly'iego? — spytał, a gdy nie dostał odpowiedzi, ścisnął mój nadgarstek jeszcze bardziej, przez co syknęłam z bólu — Odpowiadaj...

Ah, no tak... Harry od zawsze był zazdrosny o David'a. Nie mógł znieść tego, że byłam z nim tak blisko. Jednakże nigdy nie był tak agresywny, jak o nim myślał...

— N... Nie... — odpowiedziałam w końcu.

W moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Ból, który czułam na lewym nadgarstku był nie do zniesienia...

Nagle do mężczyzny zadzwonił telefon. Puścił mój nadgarstek, po czym skierował się do kuchni.

— Wrócimy do tej rozmowy później... — mruknął, znikając za ścianą.

Odetchnęłam z ulgą, łapiąc się za mój obolały nadgarstek. Spojrzałam na niego, a mojego oczy szeroko się otworzyły. Był cały czerwony...

Ruszyłam w stronę swojego pokoju. Gdy przechodziłam obok kuchni, usłyszałam rozmowę Harry'ego z... Sama nie wiem kim.

🎉 Zakończyłeś czytanie 𝐇𝐄𝐋𝐏... | 𝐃𝐀𝐕𝐈𝐃 𝐆𝐈𝐋𝐊𝐄𝐍𝐋𝐘 | 𝐎𝐍𝐄 𝐒𝐇𝐎𝐓. 🎉
𝐇𝐄𝐋𝐏...  | 𝐃𝐀𝐕𝐈𝐃 𝐆𝐈𝐋𝐊𝐄𝐍𝐋𝐘 | 𝐎𝐍𝐄 𝐒𝐇𝐎𝐓.Opowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz