Rozdział 4

30 0 0
                                    

Naszedł ten dzień, okropny dzień. To właśnie dziś miałam zamieszkać z Evansami pod jednym dachem. Mimo,że od tamtej sprzeczki z Luką minęło półtorej tygodnia, wciąż jestem wściekła na tego człowieka najchętniej na dzień dobry wydrapałabym mu oczy.

Koło godziny 16:30 kończyłam pakować resztę swoich rzeczy. Każdy karton był podpisany, żebym przy rozpakowywaniu wiedziała gdzie czego szukać. W myślach zaczęłam sobie wyobrażać jak będzie wyglądał mój nowy dom, mój nowy pokój.
Z mama miałam dość normalne stosunki, większość dnia i tak się mijałyśmy, dopiero wieczorem miałyśmy czas dla siebie. 

Po skończeniu pakowania swoich rzeczy przeglądałam różne media społecznościowe. W między czasie weszła moja mama do pokoju

- Ken będzie za 20 minut- wbiła wzrok w moja osobę.

- No to dobrze, wszystko raczej jest spakowane. - westchnęłam i rozejrzałam się po pomieszczeniu.Co prawda mój pokój nie był duży ale go uwielbiałam, to był mój azyl, tu nikt mi niczego nie zabraniał. 

- Kochanie co się dzieje?widzę ze coś cię trapi

- Nic mnie nie trapi, boje się tej przyszłości, nagłej zmiany, tego ze już nie będziemy we dwie- poczułam jak mi łzy cisną się do oczu.

Ken był zgodnie z czasem, przyjechał sam z czego się ucieszyłam, nie chce widzieć Luka i mam nadzieje,że w obecnej chwili też go nie ma w domu.  Droga ciągnęła się już z dobre 40 minut, widziałam ze mama siedziała  z szerokim uśmiechem na twarzy, a mi było wręcz nie dobrze, zaakceptowałam już to, że mama kogoś ma i przyglądając się jej i mojemu ojczymowi, to muszę powiedzieć, że tworzą ładna pare ,chwila ojczymowi?-Oparłam głowę o szybę  i dalej układałam w głowie od nowa swoje życie.

Ken: dojeżdżamy do celu drogie Panie- szeroko się uśmiechnął.

Otworzyłam szeroko oczy a usta ułożyły się w kształty litery O, chwila czy tu będzie gdzieś mój nowy dom? To jest dzielnica z jakimiś willami! Dzielnica była cicha spokojna i piękna, porządek panujący tu, pięknie ozdobione domy, na podjazdach luksusowe samochody, to wszystko wyglądało jak z jakiegoś filmu. Z moim zamyśleń wyrwał mnie Ken.

Ken: Emily jesteśmy w domu, pomożesz nam z rzeczami?

- O kurwa - zwróciłam uwagę mamy i Kena,widocznie rozbawiło ich moje zdziwienie ponieważ wybuchli gromkim śmiechem. Dom był ogromny, duże szklane ściany dodawały świetnego klimatu, duże balony ze złotymi poręczami, i te wszystkie światełka ozdabiające podjaz i ogromny ogród. Zakochałam się w tym miejscu.

Ken: Witamy w domu! - szeroko się uśmiechnął, a przed dom wyszła jego pomoc domowa.

———————————————————————
Choinki ubrane, pierogi ulepione?😄
WESOŁYCH ŚWIĄT KOCHANI🎄🎅🏼

Zakazany Owoc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz