- Szlak by to! Czemu jestem aż tak głupia?!
Grace od dwóch tygodni przechodzi załamanie nerwowe, spowodowane kłutnią jej i Clarenca. Od depresyjnej melancholii, po furie, do euforii. Praktycznie nie wychodzi z domu, rzadko kiedy odbiera telefony. Kiedy go poznała obiecała sobie, że się do niego nie przyzwyczai bo nigdy nie wiadomo co takiemu w głowie, jednak nie dość, że się do niego przyzwyczaiła to jeszcze poczuła coś więcej. Uświadomiła to sobie dopiero po tym kiedy prawda wyszła na jaw. Brakowało jej tego niebrzydkiego, irytującego wampira, któremu się jadaczka nie zamykała. Po znalezieniu listu godzie w prosty pisało, że ma NAŻYCZONĄ, liczyła na wyjaśnienia z jego strony ale on milczał. Cała ta sytuacja ją przytłaczała.
- Jaki ja jestem głupi! Idiota, nietoperzy móżdżek! Zamiast jej to jakoś wytłumaczyć to... Cierpi przeze mnie.
Clarence nie był w lepszym stanie. Od dwóch tygodni się nie kontroluje, niszczy wszystko do okoła. Ten głupi list z 1845, akurat musiał wypaść z albumu. On nigdy nie miał nażyczonej, przynajmniej nie z jego własnej woli. Jego siostra Vivien próbowała go swatać ze swoją "przyjaciółką". Podtępem, chciała go przekonać, że sam to zrobił. Jak się potem okazało przegrała partyjkę w pokera, której stawką był on sam. Oczywiście bez jego wiedzy. Pomimo braku kontaktu z nią od ponad 100 lat, dalej psuje mu jego marną egzystęcje. Wampir zdał sobie sprawę, że właśnie zraził do siebie osobę, którą szczerze kochał. Jego dobra strona nie chciała psuć jej życia i mówiła, żeby dać jej spokój, a mroczna proponowała by ją złapać, przykłuć do kaloryfera i wywołać syndrom sztokholmski. Przemyślenia go zżerały. Najlepiej gdyby była szczęśliwa i była razem z nim ale to by wymagało poświęcenia.
Tak różni, a za razem tak podobni, leżą właśnie jak zdechłe leniwce w pozycji horyzontalnej, rozjechane przez tira, a ich samopoczucie można porównać do nocy po zjedzeniu śledzia zapiętego maślanką.
Niestety stan Grace miał ulec znacznemu pogorszeniu. Właśnie w jej domu można było usłyszeć dźwięk telefonu, który nie zwiastował nic dobrego.
- Hallo? - odebrała leniwie.
- Dobry wieczór. Czarnecka Grace?
- Dobry wieczór. Przy telefonie, o co chodzi?
- Dzwonię ze szpitala, Pani dziadek u nas leży. - W tym momencie jej serce było bliskie zatrzymania. Zalał ją lodowaty pot. Wampir ex za płotem, pogrzeb, co jeszcze?
- Zadzwoniła Pani czy nie?! - Nagle dziewczyna usłyszała znajomy głos.
- Gdzie ty idziesz Nina?!
- Siedź cicho stary grzybie! Ty się lepiej niż nie odzywaj!
- Poproszę Panią tu nie wolno wchodzić! - Pielęgniarka poczęła kłucić się z osobą, która wtargnęła do biura.
- Wchodzić, nie wchodzić! Wszystko jedno! Hallo? Grasia?
- Babcia?
- Nie duch Święty. Oczywiście, że ja! Słuchaj dziadek miał-
- Co ty tam ględzisz!?
- Cicho Benny! Nic mu nie jest. Ta stara ciapa POLAZŁA NA NARTY I ZERWAŁA SOBIE ŚCIĘGNO! A CO JA MÓWIŁAM!? NIE BO SOBIE KRZYWDĘ ZROBISZ! I CO? I NIC! ZAMIAST MEDALU DOSTAŁEŚ ORTEZĘ! - krzyczała w niebo głosy. - Słuchaj kochana, musisz nas spakować i przenieść nam nasze rzeczy. Zostajemy w mieście na rehabilitację.
- Dobrze. Wszystko załatwię. - Po ich kłutni Grace wiedziała, że nic im nie jest. Kamień spadł jej z serca, jednak wizja jazdy 70 km taksówką z pięcioma walizkami nie wydawała się zbyt przyjemna. Co prawda miała prawo jazdy, ale po incydencie z poprzednich wakacji nikt i tak jej auta nie porzyczy. To temat na osobny rozdział. - Zajmę się tym jutro... - powiedziała do siebie. Zazwyczaj nie chodziła spać zbyt wcześnie, od awantury z Clarencem spała na około. Nie miała siły na co kolwiek. Myśl o spotaku z rodziną dodawała jej otuchy.

CZYTASZ
Okno Za Okno Kieł Za Tętnice
Vampire" Anioł Śmierci, pierwszy nieśmiertelny zarazę zwaną wampiryzmem rozsiał. Mgnieniem oka, pobratymców w proch ściera, a cień jego skrzydeł świat obraca wspak. Biada tym, którzy stanęli na jego drodze" Świat, w którym wampir to nic nowego. Po ujawnien...