somewhere in these eyes, i'm on your side

556 29 13
                                    

Steve, aby w przyszłości uniknąć sytuacji w jakiej się aktualnie znajdował, wciąż powtarzał pod nosem następnym razem, bądź asertywny. Może gdyby posłuchał się tego wcześniej, nie wybierałby się w uroczą podróż do rzeźnika po mięso, które ma stanowić przynętę dla czegoś, zwanego przez Hendersona Dartem. Chłopak z chęcią nazwałby to inaczej, aczkolwiek przyrzekł, że nie będzie używać takich słów przy dzieciach.

–Nic się nie odzywaj. Wszystko załatwię– powiedział, gdy zatrzymał samochód.

Dustin otworzył usta, lecz nic nie powiedział. Jedynie wskazał ręką na drzwi, zachęcając bruneta do wyjścia z pojazdu. Steve odruchowo poprawił włosy, jakby za ladą nie stał mężczyzna w średnim wieku traktujący tasak, jak dodatkową kończynę, ale roześmiana nastolatka. Harrington po raz pierwszy zaczął wątpić w swój talent do bajerowania ludzi i przekonywania ich do zrobienia tego, czego chce, nie skupiając się na niczym więcej, jak na swojej ładnej buźce. Co mógłby powiedzieć do sprzedawcy, aby zmiękły mu kolana? Te ślady krwi na fartuchu pasują do twoich oczu?

Właściciel niewzruszony widokiem lokalnego złotego chłopca oraz dzieciaka z nadal rozwijającymi się jedynkami, leniwie przekręcił się na krześle. Brunet odetchnął głęboko i ruszył pierwszy w jego kierunku.

Dopiero zamówienie na 6 kilogramów wołowiny, wywołały u sprzedawcy podejrzane spojrzenie. Nie zwracając uwagi na Dustina, zmierzył Steve'a wzrokiem.

–Znowu coś kombinujesz?– zapytał. 

Ojcowski ton głosu odebrał brunetowi pewność siebie. Nagle nie znajdował się w sklepie mięsnym tylko w swoim salonie słuchając kolejnej reprymendy Jamesa, zmuszającej go do podkulenia ogona, przytakiwania i zagryzania policzka od środka, aby tylko nie zacząć płakać.

–N-nie– wydukał lekko przerażony tym, co się może z nim stać, gdy do jego ojca dojdą słuchy, że Steve lata po mieście z trzynastolatkiem i wypytuje o taką ilość mięsa.

–Chyba nie organizujesz kolejnej imprezy, prawda chłopcze? Twój ojciec miał ci przemówić do rozsądku.

Po pierwsze- huh? Na jaką imprezę potrzeba 6 kilogramów wołowiny?! Steve mógł zaledwie pomyśleć o grillu dla zrzędliwych ojców, których zachwyca patrzenie na ogień, rozmawianie o piłce nożnej i o tym, jak bardzo nie lubią swoich żon. Zdecydowanie nie jego klimaty...

Po drugie-myśl o tym, że Pan Harrington rozmawia ze swoimi znajomymi w mieście o...a bardziej narzeka do nich na jedynego syna sprawiała, że krew odpływała mu z twarzy. Czy jest za późno, aby zacząć się śmiać powiedzieć, że to głupi żart odwrócić się na pięcie i wrócić do domu?

–Impreza w środku tygodnia? Kto tak robi?– odezwał się Dustin zbliżając się do lady na tyle, aby móc oprzeć o nią łokcie.

–Zapytaj jego.– Mężczyzna kiwnął głową niewzruszony, jakby właśnie nie wrzucił Steve'a w przepaść rozmyślania nad swoim strachem przed rodzicem i faktem, że myśl o ojcu wywołuje w nim taką panikę.

–Ostatnio zaszalał już we wtorek.– Sprzedawca zabrzmiał, jakby właśnie dzielił się z chłopcem gorącą plotką.

–Wtorek? Steve, co w ciebie wstąpiło?

–Chciałem zadać to samo pytanie.

–Zamknij się– wypalił Steve. Mężczyzna spojrzał na niego oburzony nagłym podniesieniem głosu. –To nie było do pana. Czy możemy w końcu dostać to, o co prosiliśmy?

Chłopak przestąpił z nogi na nogę udając, że nie widzi badawczego wzroku Hendersona i nie słyszy, jak rzeźnik mruczy coś pod nosem o niewychowanej młodzieży.

I bet you think about me {Steddie} PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz