XIII

821 39 4
                                    

Dzień pogrzebu nastał bardzo szybko. Byli na nim wszyscy którzy się liczyli. Nie było natomiast Aegona, nikt nie wiedział co zadziało się na królewskim dworze i dlaczego Aegon nie jest już dłużej następcą tronu. Części z rodów nie podobało się to że będzie nim rządzić kobieta. Uważali ją za słabą i chcieli by to pierworodny syn króla rządził.

- Moje najszczersze kondolencje księżniczko.- Zaczął Lord Jon Lannister. Nie pałali oni do siebie pozytywnymi uczuciami, tym bardziej po ślubie księżniczki.- Jeśli mogę zapytać, dlaczego księcia Aegona nie ma dziś wśród nas?

- Możesz zawsze pytać Lordzie, lecz nie musisz uzyskiwać odpowiedzi na swe pytania. Gdyby mój brat chciał się zjawić na pogrzebie ojca z pewnością by to zrobił.- To chyba on nienawidził Lannistera bardziej niż jego żona. Pewnie gdyby mógł wywaliłby go z tego pogrzebu. Miał dość jego blond włosów i pretensjonalnego tonu, myślał że jest ponad wszystkimi a tak naprawdę jest on niżej niż wszyscy.

- Więc on chciał chyba przybyć by pożegnać się z ojcem.- Wzrok rodziny i gości zebranych utkwił z mężczyźnie który wchodził na taras. Był on pewny siebie, wiedział że nie jest tu mile widziany jednak mimo to przybył. Chciał on po prostu rozjuszyć swoją rodzinę i porozmawiać z lordami by ci poparli jego pretensje do tronu.

- Bracie, księżniczko.- Zwrócił się do nich, jednak ci nie zaszczycili go odpowiedzią. Zamiast tego odeszli by porozmawiać z resztą rodziny. - Lordzie Lannister, miałem nadzieję że się spotkamy.

- Jestem uradowany słuchając tego.- Skłonił się lekko lord. Odeszli razem na bok by móc porozmawiać na osobności. W tym czasie Alyss z Aemondem podeszli do jej rodziców.

- Jego wizyta nie wróży nic dobrego.- Zaczęła Rhaenyra, była pewna powodu dla którego jej przyrodni brat się zjawił tu.

- Zbiera sojuszników. Szykuje się do wojny.- Tym razem to Jace się odezwał. Stał on po prawej stronie swojej matki. Jego żona Lyanna Baratheon, a w zasadzie już Targaryen towarzyszyła mu wraz z synem Ryanem.- Lannister z pewnością stanie po jego stronie. Nie wesprze nas, nie po tym jak jego propozycja małżeństwa została odrzucona.- Nie była to dobra informacja. Armia Lannisterów była jedną z największych. Lepiej jest być z nimi niż przeciwko nim. Lecz oni nie równają się z potęgą Targaryenów, z ich smokami. Stali oni tak wszyscy w centralnej części tarasu i obserwowali poczynania nieproszonego gościa. W pewnym momencie podszedł on i do nich.

- Moja cudowna rodzino, jak miło znów was widzieć.-Jego uśmiech był fałszywy, a słowa wychodzące z jego ust były jeszcze bardziej parszywe.

- Mów co chcesz.- Aemond nawet nie starał się brzmieć jakby cieszył się z jego widoku. Pewnie gdyby to nie był pogrzeb rzuciłby się na niego i zabił gołymi pięściami. To samo chciała zrobić Alyss i każdy inny kto wiedział co on zrobił.

- Co ja chcę? Chcę to co mi się należy. Mojego tronu.

Wszyscy poza Rhaenyrą się zaśmiali z jego słów. Nie mogli uwierzyć w to jakim idiotą jest. Jak ma czelność przychodzić na pogrzeb ojca, zbierać ludzi do wojny i upominać się o to co zostało mu zgodnie z prawem odebrane.

- Jedyne co ci się należy to śmierć. Odejdź stąd dopóki możesz to jeszcze zrobić.- Deamon już zaciskał dłoń na rękojeści swojego miecza. Był gotowy w każdej chwili pozbawić go głowy. Uspokajała go jego żona przypominając mu że znajdują się na pogrzebie jego brata i nie mogą tu robić scen.

- Przez lata narobiłaś sobie wrogów księżniczko.- Zwrócił się w tym momencie do Alyss.- Są ludzie którzy chcą twojej śmierci, a ja obiecałem im że pomogę im osiągnąć ich cel. Pomoże mi w ty również twój najukochańszy przyjaciel sir Criston Cole. Zabolało go to że odrzuciłaś go dla mojego brata. Mogłaś mieć piękne życie gdzieś daleko stąd.

Better to die than marry| Aemond TargaryenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz