Po weekendzie jedliśmy z chłopakami śniadanie w Wielkiej sali.
Ze stołu Ślizgonów dobiegały mnie docinki, o dziwo kierowane tylko w Harrego.
Gryfoni zaś witali Pottera z uśmiechem i zwyczajnie cieszyli się z jego powrotu do zdrowia.
Moje myśli wracały do tych wydarzeń, ale nie tylko to nie dawało mi spokoju, musiałam jeszcze porozmawiać z profesorem Lupinem, bo po głowie wciąż plątały mi się myśli o odkryciu którego dokonałam - Vivian, Hogwart do Vivian - Cedrik wyrwał mnie z zadumy - Przepraszam - Wciąż myślisz o tym meczu tak? - smutno skinęłam głową - Następnym razem wygramy uczciwe obiecuje - położył dłoń na moim ramieniu, a ja wysiliłam się na uśmiech.Przyszedł czas na lekcję obrony przed czarną magią, wyjątkowo usiadłam w towarzystwie zielonookiego gryfona, wysłuchując narzekania klasy na zadanie które wymyślił nam ojciec, Lupin uspokoił uczniów i anulował tę pracę, po czym przeszedł do omawiania Zwodników.
Nie umiałam skupić się na lekcji i patrzyłam pusto w przestrzeń rozmyślając o tym jak zwrócić się do nauczyciela, fakt że wyglądał jeszcze marniej niż kilka dni przed pełnią sprawiał, że nabrałam pewności swych przypuszczeń.
Zadzwonił dzwonek i czekałam aż wszyscy wyjdą z sali, kiedy to profesor zwrócił się do mnie i Pottera - Vivian, Harry zostańcie chwilę! - rozpoczął dialog z chłopakiem, który w przypływie emocji spytał o dementorów - To nie ma nic wspólnego ze słabością, dementorzy to jedne z najbardziej obrzydliwych istot, lubują się w najmroczniejszych, najbardziej plugawych miejscach.
Rozkoszują się rozpaczą i gdyby mogli wyssali by z ciebie całą nadzieję, spokój i szczęście - ciągnął dalej a gdy skończył Harry wymamrotał pod nosem - Gdy zbliżają się do mnie dementorzy, słyszę jak Voldemort morduje moją mamę - opuścił głowę a w oczach pod szkłami zbierały mu się łzy.
Spojrzałam na obu - przepraszam profesorze, mogłabym przyjść do Pana gabinetu po lekcjach - mężczyzna widocznie zauważył mój dyskomfort bo pozwolił mi wyjść.Gdy lekcję faktycznie dobiegły końca przeszłam się po zamkowych korytarzach i zatrzymałam się przed drzwiami gabinetu Lupina, weszłam gdy tylko usłyszałam jego głos - Witaj Vivian, przepraszam, że zająłem się Harrym po naszej lekcji, a mimo to cię zatrzymałem - zmarszczył czoło i z serdecznym uśmiechem wskazał mi bym usiadłam na fotelu - Profesorze...Jak pan się czuje po ubiegłej pełni? - Moje niedyskretne pytanie najwidoczniej wbiło go w osłupienie bo przez dłuższą chwilę z kamienną twarzą wpatrywał się w widok z okna - Severus o wszystkim ci powiedział? - Nie... prawdę mówiąc to po zastępstwie z nim połączyłam wątki, ale nigdy mi nie mówił o profesora przypadłości - pokornie opuściłam głowę zdając sobie sprawę, że mogłam urazić Lupina - No nic to, myślę, że w tej sytuacji nie mam wyboru, miałem cztery, może pięć lat gdy mój ojciec podpadł jednemu wilkołakowi, zaraził mnie tym i... No myślę, że raczej rozumiesz, ale wracając do Harrego - uniosłam wzrok, starając się by z oczu nie puściły mi łzy - Co wtedy się stało? - przełknęłam głośno ślinę - Ja również słyszałam śmierć mamy, a w chwili gdy jej głos ucichł niebo zrobiło się zielone - Mężczyzna zamyślił się - Najwidoczniej i ciebie musiał spotkać podobny los co jego, myślałaś kiedyś, by poszukać w nim oparcia - spojrzałam z niedowierzaniem na nauczyciela, czyżby zapomniał już jaki stosunek ma mój ojciec do nazwiska Potter? - Profesorze mam jeszcze jedno pytanie, dotyczące tych spotkań z Panem i dodatkowych zajęć - bawiłam się nerwowo włosami, zawijając kosmyk o palec - Obiecuje, że wrócimy do tego na przyszły semestr, a teraz zmykaj mam jeszcze dużo pracy - wstałam i dziękując za rozmowę wyszłam z pomieszczenia kierując się na kolację.
*********
Na dwa tygodnie przed przerwą świąteczną odbywała się wycieczka do Hogsmeade - Vivian no nie daj się prosić - Powiedział Cedrik na którego łóżku siedziałam - Właśnie Viv zwłaszcza, że niedługo gwiazdka, chyba nam się to należy - dołączył się Rue, zaśmiałam się i po długich namowach postanowiłam udać się w raz z nimi do miasteczka.
CZYTASZ
𝓟𝓪𝓷𝓷𝓪 𝓢𝓷𝓪𝓹𝓮
RandomTrzymałam dłoń uciskając ranę na jego szyi - Przepraszam córeczko. Zawsze byłem z ciebie dumny, taka podobna do matki. Harry spójrz na mnie, ty masz jej oczy, oczy Lily - ręce mi drżały a po policzkach spływał wodospad łez //opowiadanie oparte na se...