Warszawa, 1940 rok
Noc nie można było nazwać nocą spokojną. Tuż za oknem pokoju Estery rozciągało się prawdziwe piekło polskiej stolicy oraz jej niemieckich okupantów. Noc tak samo jak dzień następny nie wydawał się mieć kolorowe barwy, tak jak było to przed wojną, a Estera słysząc strzały przypomniała sobie o sytuacji, która miała miejsce kilkanaście godzin temu. Nie mogła wyobrazić sobie jaki ból musieli czuć ludzie, którzy dowiadywali się o śmierci jednego z członków swojej rodziny, czasami o śmierci najbliższej osoby dla siebie. Nie chciała nigdy tego poczuć, jednak wiedziała, że każdy z jej rodziny jest w wielkim niebezpieczeństwie z powodu kariery swojego ojca, o ile można było to tak w ogóle nazwać.
Estera wstała z łóżka, stawiając swoje bose stopy na zimnej posadzce, czym sama zrobiła sobie niezbyt przyjemną pobudkę. Podeszła do szafy, po czym wybrała odpowiednią sukienkę oraz pantofelki tak, aby wszystko pasowało do siebie idealnie. Chciała wyglądać tak pięknie jak jej matka oraz młodsza siostra, chciała pokazać swojemu ojcu jak bardzo wydoroślała, jak bardzo zmieniła się z niechlujnej panny na którą każdy patrzy niezbyt przychylnym wzrokiem, na piękną młodą kobietę, której zachowanie jest pełne wdzięku oraz manier, które były jej wpajane od tak wiele lat przez nazbyt surową rodzicielkę. Rozczesała swoje czarne, kręcone włosy, ponownie zostawiając je rozpuszczone.
Miała nadzieję, że przemknie się przez cały dom niezauważona, nie chcąc, aby ktoś zadawał jej niepotrzebne pytania, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nie byłaby w stanie odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie ze strony swojej rodziny czy Tadeusza. Nie myślała o nim zbyt wiele, jednak czuła, że podczas tamtego dnia nie zachowała się wobec niego odpowiednio, tak jak nie powinna zachować się młoda panna.
Estera idąc obok pokoju swojej siostry, natychmiastowo zmieniła swoje plany na owy dzień, mijając się z rodzicielką, która posłała jej zdenerwowane spojrzenie, natychmiast ciągnąc ją za nadgarstek tak, że stał się aż siny. Matka musiała nauczyć się być silną oraz surową kobietą, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że gdyby nie jej silny charakter, zapewne nie poradziłaby sobie ze swoimi córkami tak jak robiła to w owym momencie, podczas nieobecności swojego małżonka.
—Jak mogłaś nam o tym nie powiedzieć, Estera?! Czy źle Ciebie wychowałam, co źle zrobiłam?! Tyle lat dla Ciebie poświęciłam, a ty co, a ty tchórzysz jak najgorsza osoba! Twój ojciec jest oficerem, a ty po prostu zamiast jak najszybciej uciekać, wiedząc, że mogłaś umrzeć!—Pani Wasilewska nigdy nawet nie pomyślałaby o tym, żeby zniszczyć swoje dotychczasowo idealne życie. Nigdy nie byłaby w stanie poświęcić swojego życia dla innej, nieznanej przez siebie osoby.
—Ale mamo, przecież to było tylko...—kobieta nie pozwoliła jej dokończyć swojej wypowiedzi, natychmiastowo odchodząc, nie chcąc nawet słuchać wywodów swojej córki na temat śmierci owego człowieka.
Estera jedynie przez kilka, krótkich, nic nieznaczących chwil, patrzyła na schody po których kilka sekund wcześniej zeszła jej rodzicielka. Nie wiedziała co mogłaby zrobić, żeby przekonać swoją matkę do tego, żeby młoda kobieta mogła pomagać ojcu podczas najłatwiejszych akcji. Nie mogła usiedzieć spokojnie, wiedząc, że kiedy ona leni się w domu próbując się samokształcić inni ludzie, czasami stosunkowo młodsi od niej, walczyli o wolność ojczystej ziemi na której żyje każdy z nich, o którą powinien walczyć każdy z nich.
Po chwili otrząsnęła się tak samo jak jej matka schodząc po schodach, udaj się w kierunku niewielkiego saloniku, który znajdował się w zachodniej części domostwa, będącego własnością jej rodziców. Usiadła na kanapie obok Janka, który prowadził interesującą rozmowę z jej ojcem, ciesząc się odpoczynkiem, którego przy jej rodzicielce, razem z Irką posiadały niezbyt wiele. Słysząc, jednak skrzypiąca podłogę, odwróciła się w stronę schodów, widząc Tadeusza, który pożegnał się z jej matką oraz ojcem kiwnięciem glowy, jak najszybciej wychodząc z domostwa państwa Wasilewskich.
Czarnowłosa nie patrząc na zaciekawione spojrzenia kuzyna, ojca oraz nawoływania Irki, wybiegał za Tadeuszem, chcąc jak najszybciej z nim porozmawiać. Widząc jak mężczyzna idzie warszawską ulicą, będąc niedaleko niej.
—Tadeusz!—krzyknęła skazując się na niepoprawne spojrzenia przechodniów, którzy uznali ją za niespełną rozumu krzycząc za chłopakiem, który według nich nie był nią zainteresowany. Mężczyzna odwrócił się twarzą w stronę młodej kobiety, która podeszła do niego szybkim krokiem.
—Co się stało, panienko?—zapytał, wiedząc, że zwrócenie się do młodej panny po imieniu, nie byłoby w żadnym stopniu poprawne z jego strony. Estera, jednak nie zamierzała przejmować się opinią innych osób, jednocześnie po raz pierwszy słuchając się jakiejkolwiek z porad, które kilka lat temu udzielone zostały jej osobie przez Panią Wasilewską, które usilnie dążyła do tego, żeby jej córka w żadnym wypadku nie angażowała się w to co uważała za nazbyt zbyteczne.
—Przepraszam za to, że nazwałam Cię tak, a nie inaczej. Mogłeś poczuć się w tej sytuacji niezbyt komfortowe, z mojej strony nie było to zachowanie godne pochwały. Znamy się tak krótko, więc owe słowo nie powinno nigdy wypłynąć z moich ust. Jeszcze raz przepraszam.—Tadeusz jedynie uśmiechnął się, odgarniając swoje złociste włosy, które podczas rozmowy zaczęły opasać mu na część oka, jednocześnie przeszkadzając w dokładnym obserwowaniu sytuacji na warszawskiej ulicy, która z dnia na dzień stawała się co raz to bardziej niebezpieczna.
—Naprawdę nie masz za co przepraszać, panienko. Przecież nie stało się nic nadzwyczaj wielkiego, po prostu śmierć tego chłopca w pełni usprawiedliwia Twoje zachowanie. Chociaż muszę przyznać, że nikt nigdy nie powiedział do mnie Tadziu.—młody mężczyzna uśmiechnął się w stronę kobiety, pokazując jej tym, że nie ma czym się przejmować, bo takie błachoski były niczym w porównaniu z problemami innych mieszkańców Warszawy, nie tak dobrze sytuowanych jak rodzina państwa Wasilewskich.
Estera słysząc jak gwar uliczny nagle milknie, wiedziała, że za chwilę zapewne stanie się coś nie dobrego. Razem z Tadeuszem spojrzeli się najpierw na siebie, potem zaczęli szukać wzrokiem twarzy innych ludzi, które ukazywały nie małe przerażenie.
—Łapanka!—krzyknął jeden z mężczyzn stojących obok Estery oraz Tadeusza. Panika, która wybuchła była nie do opisania słowami. Estera próbowała uciekać, jednak w jednej chwili została zaciągnięta przez jednego z niemieckich żołnierzy w stronę ściany. Nie wiedząc co wyrwać się z tak wielkiego niebezpieczeństwa, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że na ucieczkę była zbyt słaba, postanowiła zdać się na los, mając nadzieję, że ten ją oszczędzi.
Chociaż wiedziała, że ludzie stojący obok niej również zginą, myślała tylko o sobie. Oczywistym więc było, że Estera chociaż starała się to ukryć najumiejętniej jak tylko umiała, nie martwiła się o nikogo, lecz o to, żeby uratować swoje życie, bojąc się swojej przedwczesnej śmierci.
Nie dość, że była egoistką to i również pieprzonym tchórzem, tak mocno zaparzonym w swoją osobę.
CZYTASZ
ð·ðð ððÅðð ð€ð ðððððððÌ /Tadeusz Zawadzki/
Fanfic,,ðµðððð ðð ð ððððð ðððð âðð ð¡âð ðð¢ð¡ðð ð¡ ð¡âðð¡ ðŒ'ð£ð ðð£ðð ð ððð ðºðð£ð âðð ð¡âð ð€ððð ð¡âðð¡ ðŒ'ð ððð¡ ð ððð£ðð ðâðð ð¡ððð âðð ð¡âðð¡ âðð ððððð ððð ðððâð¡ð ððð ðð£ðð ð...