Po kilku dniach przypomniałam sobie o bibliotece o której mówił mi nauczyciel. Po długich poszukiwaniach dotarłam do ogromnej komnaty z masą różnych ksiąg i pergaminów z zapiskami. Poprzeglądałam kilka regałów i wybierając sobie maly stos książek usiadłam przy stoliku pod oknem. To niesamowite jak wiele można się tu dowiedzieć, nie rozumiałam czemu Helena skrzywiła się gdy zapytałam ją o to miejsce. Jak można mieć tyle ksiąg pod nosem i z tego nie korzystac? Nie wiem jak długo czytałam, ale przerwałam dopiero gdy dostrzegłam, że zaczyna się ściemniać. Pięknie, spędziłam tu cały dzien, a Alya i Juliette nie wiedziały gdzie idę. Oparłam głowę na nadgarstkach i spojrzałam za okno. Widok wychodził na mury zamku i plac treningowy. Prześledziłam wzrokiem mężczyzn i lekko zadziwiona dostrzegłam księcia Aemonda. Helena napomknęła, że mężczyzna ćwiczy codziennie rano, więc albo robi sobie drugi trening dziennie albo tak jak ja, spędził nad tym cały dzień zapominając o Bożym świecie. Ciężko było mi oderwać od niego wzrok. To jak z gracją, płynnie się poruszał, omijając ciosy przeciwnika samemu zadając uderzenia robiło wrażenie. Odwróciłam wzrok gdy Aemond zakończył sparing. Zbyt dużo uwagi poświęcam jednookiemu księciu, zdecydowanie czas zaprzestać. Wróciłam do księgi, by na kolejne minuty zatracić się w powieści. Odpalilam świeczkę by lepiej widzieć i gdy odkładałam ją na stolik ktoś odezwał się za moimi plecami. Przerażona odwrocilam się gwałtownie wciąż ze świeca w ręce. Właśnie stalam twarzą w twarz z Aemondem który niesamowicie mnie wystraszył. Mężczyzna był ewidentnie zmęczony, pomyślałam, że przyszedł tu prosto po treningu, omijając kąpiel. Zauważyłam kpiacy uśmiech którego nie był w stanie zachować dla siebie, jednak u mnie widoczny był tylko grymas bólu. Wosk poparzył mi rękę, a ja z cichym syknięciem odłożyłam ją na stół.
-Niezdara- blondyn nie mógł odpuścić sobie komentarza
-Nic by się nie stało gdybyś się nie zakradał!
-Zakradał? Jestem we własnym domu, to ty powinnaś być bardziej uważna- mężczyzna zwrócił uwagę na księgi leżące na stole- nie wiedziałem, że plebs potrafi czytać - miałam ochotę splunąć mu w twarz za ten komentarz.
-Może i nie wychowałam się jak jaśnie panicz w zamku z gromada służących i nauczycieli, ale nie oznacza to, że nie miałam szansy się nauczyć. Nie sądziłam, że ktoś tak "szlachetnie urodzony" - zrobiłam cudzysłow palcami - może pogardzać ludźmi którzy nie mają majatku by posiąść tak podstawową wiedzę. Czy przypadkiem nie twoja rodzina szczyci się przy każdej okazji, że pomaga ubogim i dąży do zaprzestania patologi społecznych? Czy jako książę, zamiast przekazywania zbędnych komentarzy, nie powinieneś zainteresować się zwalczaniem analfabetyzmu?- unioslam wyżej głowę by spojrzeć w oczy księciu. Przez krótka chwilę walczyliśmy na spojrzenia
-Skoro jesteś tak chętna do nauki to naucz się lepiej trzymać język za zebami- zbliżył się do mnie jeszcze bardziej- któregoś dnia możesz go stracić. Byłaby to duża strata, mógłby się przydać do czegoś dużo bardziej przydatnego- ostatnie zdanie praktycznie wyszeptał przy moim uchu, jakby chciał bym tylko ja to uslyszala, mimo, że nikogo więcej nie było w pomieszczeniu. Wzięłam głębszy oddech co nie umknęło uwadze księcia. Odsunął się i nie obdarzając mnie spojrzeniem skierowal się w stronę jednego z regałów. Stałam w miejscu jeszcze przez chwile, gdy otrząsnełam się z sytuacji która miała miejsce chwilę wczesniej w pośpiechu wyszłam z biblioteki, zostawiając tam jednookiego blondyna.