5. Ktoś na sali lubi podróżować?

16 4 1
                                    

Claire zrobiła z mamą jej ulubiony makaron po chińsku, usiadły wieczorem do stołu. Najpierw panowała niezręczna cisza, chociaż zawsze miały dobre relacje. W zasadzie od rozwodu poprawiły się na jeszcze lepsze, Claire praktycznie nie utrzymywała kontaktów z ojcem, chociaż on o ten kontakt zabiegał.

- Przepraszam, że to ja nie powiedziałam ci o powrocie Castalawów, ale pamiętam jak ciężko to zniosłaś - odezwała się pierwsza jej matka.- I wiem, że zrzuciłam to na Alexa, bo był jedyną osobą, która mogła ci powiedzieć.

Claire uśmiechnęła się delikatnie.

- Myślę, że Alex był odpowiednią osobą. A w zasadzie dlaczego wrócił tylko Damon? Bo chyba już dawno byłabyś u Margaret?- tak nazywała się jego mama.

- Chciał wrócić szybciej i pomieszkać u Jaspra - wyjaśniła kobieta, wzruszając ramionami.- Margaret się zgodziła, żeby nie wiem, przyjechał w dobrym humorze. Zadomowił się. Jak się zachowuje w szkole?

- Jak zawsze Damon. Nie ma różnicy - stwierdziła, nie wspominając o paru awanturach, które zdążyli już zaliczyć.- A co z tobą i Margaret i salonem mody?- spytała o znaną sytuację. Ich mamy znały się od liceum i zawsze marzyły o otwarciu salonu i projektowaniu stylizacji, już miały uzbierane grono paru osób, które chętnie i profesjonalnie szyją, oraz pewne osoby do zleceń. Ale po pożarze jej matka zdecydowała, że uzbierane pieniądze przekaże Margaret, bo kobieta nie mogła poradzić sobie ze stratą córki, a terapia była bardzo kosztowna. Claire tego nie podważała, ale było jej szkody rodzicielki, która poświeciła kawał swojej pracy.

- Rodzice Damona oddali pieniądze - uśmiechnęła się.- Margaret też jest w stanie dać swój udział, ale potrzebuje jeszcze czasu. Gdy wróci oczywiście nie będę jej tym atakować, ale już znalazłam parę fajnych miejsc do wykupienia. Postawimy tam salon mody i będziemy powoli go remontować.

Claire cieszyła się, że jej mama spełnia marzenia po tym, co sama przeszła.

- Świetnie. Z chęcią wam pomogę. A z nią już wszystko w porządku? Tylko ona chodziła na terapie?- nie chciała być wścibska, ale z drugiej strony była to najlepsza przyjaciółka mamy.

- Chodzili całą rodziną, ale to nie działało - kobieta pokręciła głową.- Najszybciej przestał w ogóle chodzić ojciec, Margaret mówiła, że zrobił się...zimny. Ona chodziła osobno z Damonem. Chłopak chyba też jako tako dał sobie radę, tylko Margaret mówiła, że... szybciej potrafi się zdenerwować, jakoś tak - widziała, że jej mama coś ukrywa, ale nie miała zamiaru dociekać. Pewnie Margaret tym bardziej musiało być ciężko, skoro i Damon i jej mąż się zmienili.- A jak on się zachowuje w szkole? Rozmawiacie? Pamiętam jak za dzieciaka się bawiliście razem.

Claire też pamiętała niektóre zabawy. Jak cały czas niszczył jej babki z piasku, albo nigdy nie chciał się z nią bawić w pokaz mody. To było przecież nie do zniesienia.

- Oaza spokoju - prychnęła, machając ręką, dopiero zaczęła jeść.- Szczerze to staramy się rozmawiać jak najmniej. Nie czujemy takiej potrzeby.

Jej mama zrobiła minę, które chyba oznaczała, że rozumie i też zabrała się za jedzenie. Potem rozmawiały o codziennych sprawach, obgadały rodzinę, bo jej mama miała trzy siostry i obejrzały komedię.

***

Claire obudziła się słysząc dźwięk otwieranych drzwi od domu. Spojrzała na telefon. Było grubo po północy. Włamywacz? Wstała prędko i stanęła za drzwiami. Co powinna zrobić? Po pierwsze wziąć kij. Nie miała kija. Zadzwonić na policję. A co jeśli ten ktoś pójdzie do pokoju jej mamy?

Zanim zdążyła cokolwiek zrobić drzwi się uchyliły, a ona wzięła do ręki tylko to, co miała najbliżej, czyli wysoki kozak. Nie zdawała sobie sprawy, kiedy wstrzymała oddech, ale kiedy już zamachnęła się z całą siłą, wiedziała, że to nie włamywacz.

Dancing on the glass Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz