XV

854 47 7
                                    

Alyss z Aemondem wracali już do Królewskiej przystani. Rozmowy z lordem Arynn przeszły szybko i po ich myśli. Nie zamierzali więc więcej zwlekać i wrócić do domu. Mieli nadzieje że ich podróż już do końca będzie spokojna. Jednak ich nadzieje znikły gdy nad Trzema Siostrami ich oczom ukazał się znajomy widok smoka. Jednak na jego grzbiecie nie siedział sam Aegon. Była z nim ledwo dostrzegalna dziewczęca postać. Gdy był już bliżej im oczom ukazała się brązowowłosa Lyanna Baratheon. Była ona przestraszona i gdy tylko zobaczyła znajome twarze zaczęła krzyczeć w ich kierunku.

- On zabił Ryana! Spalił moje dziecko!- Jej twarz była zasłonięta przez włosy, które przyklejały się do mokrych od łez polików. Alyss w tym momencie chciała rzucić się na Aegona i rozszarpać jego, wraz z Sunfyre. Jednak starała się panować nad emocjami, cały czas wiedziała że życie jej szwagierki dalej jest zagrożone.

- Aegon zostaw ją a może wyjdziesz cało z tego.- Aemond zabrał głos. Był on bardziej opanowany niż jego żona. Jednak wiedział że były marne szanse by Lyanna wyszła z tego cało. Jedyne co mogli zrobić to ewentualne zabicie Aegona, mimo wszystko i to było skomplikowane. Aemond popatrzył najpierw na Alyss, która była gotowa w każdym momencie ruszyć na jego brata. I na Aegona, któremu ewidentnie podobała się ta sytuacja, w której to on rozdawał karty.

- Miałem nadzieję na dłuższe towarzystwo pięknej lady Baratheon. Liczyłem że zagrzeje moje łoże, ponieważ moja żona postanowiła odebrać sobie życie. Jednak skoro nie jest mi ona dana.- Wyjął swój sztylet i na oczach pary podciął gardło lady, po czym jej ciało wyrzucił by trafiło ono do morza. Vhagar zaczęła lecieć w jego stronę. Aemond chciał rozszarpać jego ciało. Przez niego ich siostra się zabiła. Nie mógł tego znieść, przerosło go to. Owładnięty emocjami leciał za uciekającym Aegonem. Alyss zanim dołączyła do księcia złapała ciało dziewczyny by mogła zostać ona należycie pochowana. Jednak gdy to zrobiła poleciała za książętami. Spotkała ich gdy oboje próbowali wzajemnie siebie zaatakować. Modliła się w duszy by Aemond wyszedł z tego cało. Może i miał większego smoka jednak w tym momencie to Aegon lepiej kontrolował swojego smoka. Gdy księżniczka zauważyła że Sunfyre jest bliska zatopienia swojej paszczy w zielonych łuskach szyi Vhagar, postanowiła nie patrzeć z boku i wspomóc męża. Ona wraz z Windstorm niemalże zlewały z białym niebem, przez co mogły odpędzić Aegona od brata. Aegon wiedział że nie może wygrać starcia z dwoma smokami. Odgrażał się on małżeństwu rzucając w ich kierunku niejedną obelgę i groźbę. Przekaz był prosty jeszcze dane im będzie ze sobą walczyć.

Ich powrót był wyczekiwany przez praktycznie wszystkich w zamku. Mieli spotkać się w sali tronowej z królową, Deamonem, braćmi Alyss i zaprzysiężonymi lordami i lady. Mieli oni wszyscy nadzieje na dobre informacje, jednak gdy weszli oni do sali w ciałem Lyanny na rękach Aemonda wszystkie pozytywne emocje opuściły natychmiast pomieszczenie. Podeszli oni do Jacearysa by ten mógł przejąć swoją żonę. W jego oczach pojawiła się łza. Alyss pierwszy raz w swoim życiu zobaczyła jak jej brat płacze.

- A mój syn?- Zapytał mając nadzieje że usłyszy, że jest on cały i zdrów. Jego siostra przecząco pokiwała głową. Nie miała serca mu mówić co się stało. Wiedziała że będzie się obwiniał za to, że odesłał on żonę i syna do Końca Burzy.

- Co się stało?- Usłyszeli głos ojca Lyanny. Opowiedzieli wszystko co się im przytrafiło, od spotkania Aegona w Słonecznej Włóczni, aż do powrotu do Twierdzy. Obserwowali przy tym twarze wszystkich zebranych, wyrażały one najróżniejsze emocje od obojętności do rozpaczy i chęci zemsty. Alyss bardzo dobrze znała ten wyraz twarzy, sama bardzo często ostatnio go przybiera.

- Królowo myślę że jest to wystarczający akt rozpoczęcia wojny! Została zaatakowana i zabita żona twojego syna. Twój wnuk zginął od płomieni bestii!

Twarz Rhaenyry jednak nie wyrażała żadnych emocji. Jednak gdy powstała jej twarz ukazała co czuje. A czuła gniew, chęć pomszczenia Lyanny, chęć pokonania Aegona. Spojrzała ona po wszystkich z góry, a gdy dostrzegła lekkie skinienie ze strony męża bardzo dobrze wiedziała co ma zrobić.

- Aegon zaszedł już zbyt daleko. Atakując żonę i dziecko księcia dopuścił się on zdrady. Zdradę największej wagi, nie można tego pozostawić. Trzeba odpowiedzieć na cios. Oczekuje was wszystkich jutro z samego rana w komnacie obrad, trzeba omówić plan ataku. Jacearysie, lordzie Baratheon trzeba omówić kwestię pochówku.

Wszyscy po jej słowach skłonili się i opuścili salę. Aemond i Alyss powrócili do swoich komnat. Oboje chcieli w końcu porządnie odpocząć. Jednak Alyss musiała zapytać o jedną rzecz która ją męczyła.

- Nie powiedziałeś o śmierci Helaeny, dlaczego?

On spojrzał w jej stronę pustym wzrokiem. Nie chciał rozmawiać o śmierci siostry, nie chciał o niej mówić gdy wszyscy w tym momencie mieli ją za zdrajcę.

- Nie jest to istotne. Teraz liczy się żona twojego brata. Helaena i tak jest uznana za zdrajczynię, nie będą oni sobie martwić myśli jej osobą.- Inni może nie chcieli myśleć o siostrze Aemonda, jednak Alyss wiedziała że byli oni od zawsze bliscy dla siebie. Na pewno śmierć siostry nim wstrząsnęła, tym bardziej że nie był on w stanie nawet się z nią pożegnać czy polecieć na jej pogrzeb. W tym momencie pozostały po niej już same wspomnienia.

- Twoja siostra również jest ważna. Helaena zawsze była dla mnie przyjaciółką, nie dołączyła do Aegona z własnej woli. Została ona po prostu wierna mężowi.- Przysunęła się do niego nieznacznie. Chciała chwycić jego dłoń lecz ten zabrał swoją. Nie mógł w tym momencie znieść tego, że każdy na kim mu zależy odchodzi i nie jest mu dane nawet krótkie pożegnanie. Ona jednak nie zwracała na to uwagi. Nie chciała by Aemond znowu wzniósł wokół siebie mur i nie dopuszczał do siebie nikogo. Pocałowała jego kostki palców odłożyła jego dłoń na kolano należące do mężczyzny. Wstała by podejść do komody i przebrać się w koszule nocną. Gdy narzuciła ją na ramiona odwróciła się i dostrzegła księcia stojącego tuż za jej plecami. Podszedł do niej i złapał ją delikatnie za podbródek, tak by spoglądała w jego oczy. Próbował on wyczytać z jej oczu jakiekolwiek znaki sprzeciwu, lecz gdy poczuł dłonie dziewczyny na swoich plecach niczym nie zniechęcony wpił się w jej usta. Mógł ponownie poczuć smak jej warg. Chwycił ją za talie i podniósł by móc przenieść ją na łoże nie przerywając przy tym praktycznie ich pocałunku. Sam z pomocą dziewczyny pozbył się swoich ubrań i koszuli dziewczyny. Pocałunki Aemonda przeniosły się na okolice obojczyków, i tym razem pozostawiał on tam mokre czerwone ślady. Dziewczyna natomiast wplątała swoje dłonie we włosy mężczyzny, ciągnęła pojedyncze pasma jego srebrzysto białych włosów. Ich odgłosy rozkoszy roznosiły się po komnacie, ich ciała łączyły się w jedno. Aemond po raz kolejny dzisiaj spojrzał w twarz Alyss by zobaczyć jakiś znak że ma zaprzestać swoich czynów, aczkolwiek nic takiego nie dane mu było ujrzeć. Podniósł się i z powrotem powrócił do całowania jej warg. Ten pocałunek nie był delikatny, jak każdy poprzedni. Ten był niechlujny, wyrażał wszystkie uczucia które chcieli sobie przekazać. W czasie ich pocałunku Aemond również wszedł w Alyss. Jego ruchy były płynne i pewne. Każdy jego ruch sprawiał że z dziewczyny wydobywał się jęk. Jej jedna dłoń wbijała się w plecy mężczyzny pozostawiając na nich czerwone ślady, druga zaś była złączona z dłonią jej męża i znajdowała się ona nad jej głową. Ruchy ich ciał były ze sobą w harmonii. Aemond przyśpieszył swoje ruchy czując, że jest on już bliski szczytu. Dzięki temu i dziewczyna pod nim doszła w tym samym momencie co on. Gdy skończyli poszli się obmyć z potu i brudu z całej podróż, i wrócili do łóżka. Alyss zasnęła wtulona w Aemonda wsłuchując się w bicie jego serca. Ten natomiast przypatrywał się kobiecie jak śpi i delikatnie odgarniał jej włosy z twarzy. Zastanawiał się czemu jest ona przy nim i go wspiera, przecież niczym sobie na to nie zasłużył. Wręcz przeciwnie, odpychał ją swoim zachowaniem na praktycznie każdym kroku.

- Nie wiem czemu jesteś ze mną. Nie wiem czemu nie pokazujesz mi każdego dnia jakim potworem jestem i nie odpychasz mnie przez to co ci w życiu uczyniłem. Teraz boję się że mogę cię każdego dnia stracić a tego nie przeżyje. Nie w momencie w który obudziłaś we mnie uczucia, o których myślałem że nigdy nie poczuje.- Mówił to praktycznie szeptem. Wypowiadał te słowa tylko dlatego że wiedział, że Alyss ich nie dosłyszy. Była już ona od dłuższego czasu w krainie snu. On sam wybrał się do niej po wypowiedzeniu ostatnich słów i ponownym ucałowaniu czoła żony. Bał się co przyniesie jutrzejszy dzień. Jednak teraz objął księżniczkę i dołączył do niej we śnie. 

Better to die than marry| Aemond TargaryenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz