Był spokojny dzień, jak zwykle. Już od 2 miesięcy szukam pracy.
Po długich godzinach szukania natknąłem się na pracę biletera w teatrze. Całkiem nieźle płacili, ale zaniepokoiły mnie godziny pracy, które rozpoczynały się od 23:30 do 2:00 w nocy również teatr był wtedy otwierany i zamykany. Kto normalny chodził do takiego miejsca o takiej godzinie. Jednak stwierdziłem że zadzwonię, bo nic lepszego nie mogłem znaleźć. Numer był jakiś..dziwny, miał tylko siedem liter. 23 12 013. W końcu złapałem za komórkę i zadzwoniłem. Nie musiałem długo czekać na odpowiedź. Telefon odebrał mężczyzna chyba w średnim wieku. Kiedy tylko zapytałem o ogłoszenie mężczyzna zamilkł, a później spytał czy ja w sprawie pracy. Odpowiedziałem że tak na co on bez wahania powiedział że mam przyjść jutro o 23:00. W jego głosie usłyszałem radość i lekkie zaskoczenie. Odpowiedziałem mu że nie mam z tym najmniejszego problemu
Następnego dnia o równo 22:00 zacząłem się przygotowywać do pracy o dziwo mój pracodawca powiedział mi że mam zabrać ze sobą nóż. Trochę mnie to zdziwiło, ale wykonałem jego polecenie. Kiedy już stałem pod budynkiem poczułem jakąś dziwną aure, lecz to zignorowałem i rozglądałem się, aby znaleźć mojego szefa, który miał mi wszystko wytłumaczyć. W końcu zauważyłem jakiegoś mężczyznę i podszedłem do niego, okazało się że to on. Miał bladą cere i kruczo-czarne, kręcone włosy jego oczy były czerwone. Ze wskazówek przykazał mi tylko że mam omijać ochroniarza i być miłym dla ludzi przychodzących do owego teatru.
23:30
Już czas abym rozpoczął swoją robotę. Byłem bardzo podekscytowany, ale wciąż czułem tą samą dziwną aurę, która towarzyszyła mi na początku. Wszedłem do budki z biletami i czekałem. Z nudów postanowiłem przeglądnąć spektakle, które tu grają. Tytuły były bardzo niepokojące, a najbardziej przerażającym wydał mi się ,,Tancerka w ostatnich chwilach" na okładce znajdowała się martwa kobieta w sukience do baletu. Po chwili do budynku przyszła kobieta ubrana w taką samą sukienkę, jak tamta z plakatu. Miała przerażony wyraz twarzy. Zaniepokoiło mnie to, lecz powiedziałem jej powodzenia. Odwróciła się do mnie i powiedziała: ,,Dziękuję". Po czym dodała ,,Czy jest tutaj ochroniarz?". Zdziwiony odpowiedziałem że nie. Zauważyłem lekką ulgę na jej twarzy. Kiedy zobaczyłem jak wchodzi na scenę zauważyłem że płacze. Weszło kilku ludzi, aby kupić bilety na ten wytęp. To byli głównie starsi ludzie. Po kilku godzinach usłyszałem krzyk. Szybko wyszedłem ze swojego stanowiska i udałem się na scenę. To co zobaczyłem zaparło mi dech w piersi. Kobieta leżała martwa na podłodze, a obok niej stał mężczyzna z czapką z napisem ,,SECURITY" to pewnie był ów ochroniarz. Przypomniałem sobie słowa mojego szefa: ,,Omijaj ochroniarza". Stałem jak słup z przerażenia. Po chwili ocknołem się i zacząłem uciekać ile sił w nogach. Biegłem i biegłem. Rozszerzyłem oczy ze zdziwienia, kiedy zauważyłem że w miejscu, w którym były drzwi ich już nie było. Mężczyzna gonił mnie cały czas. Kiedy już był jakieś 6 metrów za mną zobaczyłem okno. Bez wąchania chwyciłem za najbliższą miotłę i wybiłem o nią okno. Uciekłem przez nie i, jak najszybciej udałem się do mojego domu.
W mieszkaniu spoglądnąłem na zegarek i spostrzegłem że jest już 4:06!? Już dawno mogłem zwiać z tego wariatkowa. Uspokoiłem się i ubrałem się w moje normalne ubrania. Z tego wszystkiego zapomniałem o kobiecie. Właśnie kobieta!? Szybko chwyciłem za telefon i zadzwoniłem na policję. Poinformowałem ich o wszystkim co tam widziałem, oczywiście przyjęli moje zgłoszenie. O równo 12:00 zadzwonili do mnie policjanci i powiedzieli że nic się nie stało. Zdziwiłem się. Policjant, który zadzwonił miał jakiś znajomy głos, którego nie słyszałem kiedy zadzwoniłem wcześniej po policję. Pomyślałem że mi się wydaje i zignorowałem to. Dziwne wydało mi się to że nic się nie stało to wyglądało tak realnie to nie mógł być sen, lub coś w tym stylu.
Postanowiłem poszperać w internecie na ten temat. To co zobaczyłem zmroziło mi krew. Wyświetliły mi się tam różne artykuły, w których pisało o zaginięciach ludzi. Na jednym ze zdjęć zobaczyłem kobietę, która leżała martwa na scenie, a obok było moje zdjęcie. Co tu się do cholery dzieje!?
Jeszcze tego samego dnia szykowałem się do tej popierdolonej roboty, żeby zgłębić temat podejrzanego ochroniarza. Na miejscu udałem się do budki z biletami i czekałem. Nie minęła nawet godzina a już pojawili się ludzie chętni do obejrzenia spektaklu. Nagle zobaczyłem tego samego mężczyznę co wtedy. Stałem, jak słup soli na swoim stanowisku. Nagle podszedł do mnie. Jego czarne oczy przyglądały mi się z najwyższą dokładnością. Miałem całą bladą twarz. W końcu postanowiłem powiedzieć: ,,Dobry wieczór". Ochroniarz uśmiechnął się lekko i odpowiedział mi tym samym. Po kilku sekundach milczenia zapytał: ,, A jak ci tam dzień minął, kolego?". Odpowiedziałem że dobrze i spytałem go o to samo. Nie odpowiedział mi na moje pytanie. Powiedział mi tylko że musi wracać na wartę. Kiwnąłem głową.
Zauważyłem paluszki w rogu budki. Byłem bardzo głodny, więc postanowiłem wziąć sobie kilka. Oczywiście musiałem na kruszyć. ,,Świetnie" pomyślałem. Udałem się do kantorka woźnego, aby zabrać stamtąd miotłę potrzebną mi do posprzątania bałaganu. Na środku leżało martwe ciało woźnego, Mariusza. Przestraszyłem się i tym razem, jak najszybciej zadzwoniłem po policję. Odezwał się ten sam mężczyzna, który przekazał mi dziwne wiadomości. ,,To znowu pan?" rzekł od niechcenia. Wszystko mu opowiedziałem. Powiedział że wyśle radiowóz, ale zrobił to tylko dla świętego spokoju. Kazał mi się nie rozłączać, jakby coś się zmieniło. W momencie, w którym się odwróciłem woźnego nie było. Natychmiast powiedziałem to mężczyźnie. Na moje słowa głośno wzdychnął i powiedział żebym następnym razem darował sobie żarty.
Po mojej zmianie udałem się do domu zbierając myśli. Wciąż nie mogłem tego zrozumie, jakim cudem to się dzieje. Co oni takiego zrobili?
Znowu udałem się do pracy i zrobiłem to co zwykle. Tym razem udałem się do pokoju tego typka. Zobaczyłem martwego aktora, a obok niego ochroniarza z nożem w ręku. ,,D-dlaczego ty to zrobiłeś!?"zapytałem rozpaczliwie. Na co odparł zimnym głosem: ,,Zrobiłem to, aby nauczyć ich kultury". ,,NIGDY nie powiedzieli mi ,,Dobry wieczór". Powiedział mi również że nic mi nie zrobi, bo zachowałem dobre maniery. ,,Doceniam twoje dobre maniery, ale tym razem nie zachowałeś się jak gentleman, więc musisz ponieść karę" rzekł. Zacząłem wycofywać się z szoku, lecz nie zdążyłem nawet złapać porządnego oddechu zanim wbił mi nóż w klatkę piersiową. Ostatnie słowa jakie usłyszałem były przytłumione oddechem śmierci: ,, Mogłeś zachować się lepiej, kolego. Nie będziesz już żył na tym świecie. To urocze że nawet nie jesteś w stanie powiedzieć ,,Do widzenia", hy hy". Tylko tyle usłyszałem przed śmiercią.