To, że Hermiona była w szoku to mało powiedziane. Była tak zaskoczona widokiem Ranalda Weasleya przed wejściem do gabinetu Dumbledore'a, że omal nie pozwoliła stróżce śliny spłynąć po swojej brodzie.
- Hermiona... - wyszeptał rudzielec, kiedy zobaczył zbliżającą się dziewczynę.
- Ronald. - powiedziała niechętnie ślizgonka, gdy już przywołała się do porządku po pierwszym szoku. W tej chwili, ostatnie czego potrzebowała, to starcie z gryfonem. Co prawda, nie wyglądał jakby planował się na nią rzucić i udusić pod samymi drzwiami gabinetu dyrektora, ale Hermiona niczego już nie była pewna, jeśli tyczyło to jej byłego przyjaciela.
- Hermiona ja... - zaczął niepewnie Ron, ale nim udało mu się dokończyć, przerwała mu jego była przyjaciółka.
- Słuchaj Ron, naprawdę nie wiem, w co teraz pogrywasz, ale cokolwiek to jest, to proszę cię... nie dzisiaj. Mam naprawdę sprawę wielkiej wagi do Dumbledora i nie mam czasu na przepychanki z tobą.
- To nie tak! Miona, proszę. Daj mi szansę wytłumaczyć - Hermiona nie zdążyła odpowiedzieć, bo gargulec, który pilnował wejścia do gabinetu poruszył się i ujawnił schody prowadzące prosto do miejsca, gdzie najwyraźniej ona, jak i Weasley chcieli się udać. Postanawiając skorzystać z okazji, ślizgonka postanowiła zignorować rudzielca i ruszyła do przodu, zostawiając za sobą gryfona, który tylko westchnął z rozczarowaniem i zawrócił z powrotem do pokoju wspólnego Gryffindoru.
***
- Nie mogę uwierzyć! Że niby Drops dał ci pozwolenie na ruszenie na niebezpieczną misję ratunkową do domu śmierciożercy!? Nie żeby jego zdanie miało jakiekolwiek znaczenie, bo ruszylibyśmy z lub bez jego aprobaty, ale co za nieodpowiedzialny stary szaleniec pozwala swoim uczniom wyruszać na takie misje!? - wypowiedział swoje zdanie Blaise, wymachując szaleńczo swoimi rękoma - nie wierzę! Co za kretyn!
- Zabini utkaj się i rusz w końcu swoje cztery litery! Nie mamy teraz czasu na twoje szaleńcze wygibasy! - wykrzyczała Ginny stając z założonymi na biodrach dłońmi i patrzyła z niedowierzaniem na śligona, który od kilku dobrych minut paradował w samych bokserkach przed całą gwardią Dumbledora i nie potrafił się w sobie zebrać i uspokoić po relacji Hermiony z jej rozmowy z dyrektorem Hogwartu.
- Ale złociutka! To jest przecież HIT! Nie wierzę, po prostu nie wierzę! - mamrotał ciągle chłopak - Gdzie na Merlina są moje wyjściowe szaty?
- Na gacie Dumbledora, Zabini! Może najpierw nałóż na siebie jakieś spodnie? - Weasleyówna nie miała już sił do Blaise'a i wreszcie postanowiła zrobić jedyne, co przyszło jej do głowy i podeszła do chłopaka, złapała go obiema rękoma za twarz, po czym przeklinając siebie w głowie, złączyła ich usta ze sobą.
Zdecydowanie uzyskała tym zamierzony skutek, lecz nie spodziewała się słów, jakie ślizgon wypowiedział po tym, jak już się od siebie odsunęli.
- Pansy wisisz mi dziesięć galeonów! - cała grupa, która była w pokoju życzeń, nie spodziewała się takiego obrotu spraw, a wisienką na torcie miało być coś jeszcze bardziej szokującego. Jeszcze zanim ktokolwiek zdołał się otrząsnąć po scenie, jaka miała miejsce przed ich oczami, zostali zaskoczeni po raz kolejny, wejściem smoka. Choć nie tego smoka, o którym wszyscy pomyśleli.
Wejście pokoju życzeń się otworzyło i do środka wszedł pewnym krokiem, nie kto inny, jak Ronald Weasley i powiedział:
- Nie ma czasu ludzie! Zabini idziesz w gaciach lub bez gaci, twoja sprawa, ale teraz idziemy po mojego przyjaciela, więc weź się ogarnij i ruszamy!
_____________________________________
Następny rozdział za tydzień! ;)
Pozdrawiam <3
_Aki_Aki_
CZYTASZ
Definition of Life || Dramione
FanfictionDramione 2 część Great Flame is Born from a Small Spark