XVI

777 37 4
                                    

Z samego rana wszyscy zebrali się w sali obrad jak rozkazała Rhaenyra poprzedniego dnia. Aemond i Alyss w dalszym ciągu mieli w głowach ich poprzednią noc, nie wiedzieli czemu się to stało, jednak żadne z nich nie żałowało. Starali się wsłuchiwać w słowa królowej i generałów w sprawach rozmieszczenia wojsk. Słyszeli o oddziale wojsk na północy dowodzonych przez Starka, Jace'ie i Luce'u, którzy mieli patrolować i strzec nieba nad ich domami. Alyss wraz z mężem otrzymali rozkaz by wrócić do Smoczej Skały i czekać na wezwanie królowej.

- Królowo, sądzę że bardziej przydamy się z Aemondem na grzbietach naszych smoków w walce niż za murami twierdzy.- Księżniczka nie chciała być bierna we wszystkim. Chciała się przydać i zabić wuja. Wiedziała, że matka kazała jej wrócić do zamku, ponieważ to ona wraz z jej mężem są najbardziej narażeni na gniew Aegona. To też dlatego Alyss chciała iść do walki, tam mieliby szanse go zabić lub chociaż pojmać. Aemond podzielał zdanie żony, jednak wiedział że nie nie może on wypowiedzieć zbyt wiele, ponieważ praktycznie wszyscy zebrani w tej komnacie mieli go za wroga.

- Księżniczko, wiem że chciałabyś pomóc nam tutaj. Lecz na razie musisz być w Smoczej Skale, Aegon i tak przyleci tam by stawić wam czoła. Wtedy wy zrobicie wszystko by go pokonać.- Jej wzrok skrzyżował się z tym należącym do jej przyrodniego brata. Przekazywał on więcej niż nie jedno słowo, w skrócie miał on chronić jej córki. Skinął on głową w jej kierunku pokazując że wziął on jej słowa sobie do serca. Nie skupiali oni już większej uwagi na resztę obrad, przygotowywali się mentalnie na powrót na Skałę i oficjalne rozpoczęcie wojny. Usłyszeli, że wojska Lannisterów idą w stronę Królewskiej Przystani, tak więc wojska królewskie miały wyjść im naprzeciw i je zatrzymać. Przewodzić miał im książę Deamon i Oberyn Martell. W tym czasie reszta lordów i lady miała powrócić do swych majątków i szykować wojska by w każdym momencie były gotowe do wymarszu. Po zakończeniu obrad wszyscy się rozeszli, a Alyss i Aemond nawet nie zabierając swoich rzeczy polecieli na Smoczą Skałę. Nie zastali ta niczego czego by się nie spodziewali, jedyną różnicą od stanu poprzedniego było to, że teraz straży było znacznie więcej. Poszli oni oboje do ich komnat, by porozmawiać o ich następnych ruchach. Aemond nie chciał by jego żona znieważała polecenia królowej, lecz jednocześnie chciał pomścić swoją siostrę. Bił się ze swoimi myślami, jednak ostatecznie postanowił być wierny rozkazom królowej i nie narażać swojej żony na niebezpieczeństwo większe niż to w jakim się znajduje.

Spierali się w tym temacie, jednak Alyss w końcu zrozumiała, że nie może ona sobie od tak po prostu ignorować rozkazów matki. W pewnym momencie przez jej nierozważne zachowanie mogło by dojść do tragedii i wtedy na pewno nie udało by im się wygrać z Aegonem. Uradowała się gdy po paru tygodniach przyleciał kruk z wiadomościami, że wojska Lannisterów zostały pokonane pod Stoney Sept. Wiedziała że jest to pierwsza z wielu bitew które przeprowadzą i cieszyła się na wieść że udało im się wygrać. Jeszcze bardziej cieszyła się w wiadomości że jej ojciec jest cały i zdrów, zamartwiała się o niego praktycznie non stop. Mimo iż nie wierzyła w bogów zaczęła się do nich modlić by jej ojcowi nic się nie stało. Również Aemond robił wszystko by rozchmurzyć jej dni, wiedział jak się ona czuje, jak jest bezsilna, ponieważ odczuwał to samo. Spędzali oni sporo czasu ze sobą, codziennie rozmawiali ze zwiadowcami i generałami o tym co się dzieje. Dowiedzieli się, że nikt nie wiedział Aegona od praktycznie ponad miesiąca. Obawiali się gdzie może być i co może poczynać, chcieli wyruszyć i go znaleźć, aczkolwiek wypełniali oni wolę królowej. Na szczęście po miesiącu od rozpoczęcia się pierwszych walk i oni dostali własn zadanie. Jak przypuszczali, mieli odnaleźć Aegona. Nikogo nie obchodziło zbytnio czy będzie on życzy czy też nie, chodziło tu o to by nie stanowił on już dłużej zagrożenia.

Jak najszybciej mogli założyli oni swoje zbroje, połyskujące w promieniach słonecznych na siebie i wraz ze swoimi smokami wznieśli się do nieba. Lecieli nad wioskami rybackimi, gospodarstwami rolnymi tak jak i nad większymi miastami. Zastanawiali się kiedy ty ludziom zakończy się okres ich normalnego życia i poczują skutki wojny. Nie życzyli tego nikomu, jednak brat Aemonda był bezwzględny i mógłby spalić całe gospodarstwo tylko dlatego że mu się tak podobało. Wzlatywali nad Góry Księżycowe naprawdę ładnego wieczoru, śnieg lekko oprószał ziemię a słońce zachodziło za góry powolnym ciemno pomarańczowym kolorem. Jednak zniszczył im to ryk smoka, dobrze im znanego smoka- Sunfyre. Oboje spięli się na swoich siodłach i mocniej zacisnęli dłonie na wodzach. Lecieli w kierunku złotej bestii, nie mieli przeciw temu żadnych przeciwwskazań. Jednak Aegon nie był nimi zainteresowany, zaczął lądować pośród gór. Nie myśląc o niczym małżeństwo poleciało za nim. Gdy wylądowali dostrzegli obok Aegona Cristona Cola, na jego widok Aemond zamienił się w człowieka, który jedyne czym się kierował to chęcią zabicia go. Nie myślał o niczym, nie słuchał nawoływań Alyss by wrócił on szedł w swojej srebrnej zbroi prosto na rycerza. Księżniczka nie mogła pozwolić by jej mąż szedł na pewną śmierć, więc poderwała się do góry a wraz za nią zrobił to i Aegon. Nie zamierzała go ona pokonywać chciała go jedynie odsunąć jak najdalej Aemonda. Leciała przed siebie mając za plecami, mężczyznę który teraz mógłby zrobić wszystko tylko by ta uarła.

- Nie ciekniesz przede mną Alyss i tak cię dorwę.- Krzyczał Aegon. Nie dawał on za wygraną i cały czas próbował dogonić większego i szybszego smoka.- Twój mąż zaraz pewnie umrze, a ty zrobisz to zaraz po nim

To był moment w którym Alyss postanowiła zawrócić i sprawdzić czy oby na pewno Aemond jest cały. Nie wątpiła w jego umiejętności, wiedziała że jest to jeden z najlepszych żyjących wojowników. Jednak znała również Cola, który był już wcześniej na wojnie i brał udział w niejednej walce. Wzlatywała tuż nad nich i dostrzegła dwóch mężczyzn walczących ze sobą zaciekle. Rzucali oni w swoją stronę obelgami a ciemnowłosy nie wahał się również odzywać na temat Alyss czy już zmarłej Helaeny. To był jego sposób prowokacji, sposób by wyprowadzić Aemonda z równowagi i wygrać z nim. Jednak nic takiego się nie działo, książę bardzo dobrze kontrolował swoje emocje już teraz i skupiał się tylko i wyłącznie na ruchach przeciwnika. Wiedział że wygrać z nim może być ciężko lecz nie wątpił w to. Był pewny swoich ruchów i za każdym razem uderzał on w przeciwnika coraz mocniej. Cole nie pozostawał mu dłużny, on również zadawał mu niewielkie rany. Jednak gdy Aemondowi udało się powalić byłego gwardzistę. Jednak zamiast zakończyć tą walkę on z niego szydził.

- Chciałeś mieć moją żonę. Dotykałeś jej! Powinienem zabić cię już dawno temu, nie powinieneś oddychać już od dawna.- Zamachnął się i ugodził śmiertelnie Cristona Cola w serce jednak ten również okaleczył poważnie księcia. Miecz poległego przebiegł po całej długości klatki piersiowej Aemonda. Nie upadł on jednak na ziemię, dotarł do Vhagar i wraz z nią odleciał do Smoczej Skały. Alyss przerażona tym co tu zaszło poleciała tuż za nim by mieć pewność że doleci on do domu. Nie miała już w głowie Aegona, którego mogła zabić, tego że mogła się zemścić, czyli zrobić to czego tak bardzo pragnęła. W jej myślach był teraz jej mąż, poważnie okaleczony. Wbiegła do twierdzy niedługo po Aemondzie, jej oczom ukazały się strugi krwi z pewnością należące do jej męża. Wiedziała że będzie on w ich komnatach razem z maestrami i tam się od razu skierowała. Gdy pchnęła duże drewniane drzwi jej oczom ukazał się na wpół nieprzytomny mężczyzna leżący na łóżku. Wokół niego biegały służki i maester coś przy nim robił. Ona sama nie wiedziała co zrobić i przez chwilę stała jak zamrożona, nie mogła znieść tego że nie udało jej się go odsunąć od walki z Cristonem. Po chwili się otrząsnęła i podeszła do łóżka, złapała męża za dłoń i w głębi siebie podziękowała za to że jest on jeszcze ciepły.

- Aemond, nie możesz mnie zostawiać. Nie teraz.- Z jej oczu ulotniła się łza a ona sama postanowiła nie opuszczać mężczyzny dopóki ten się nie wybudzi.




hejka! wiem że nie jest to najlepszy rozdział ale obiecuję że następne będą już lepsze!! miłego wieczorku/ dnia<3

Better to die than marry| Aemond TargaryenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz