10

15K 842 111
                                    

Harry zaczyna biegać po całym domu w ucieczce przed małą Lily, a ja biegam za nim.

- Wracaj tu! – krzyczę i wbiegam do sypialni, w której się ukrył.

- Zabierz to! – odkrzykuje i wskazuje palcem na niemowlę na moich rękach.

- Jesteś dupkiem – prycham i idę w stronę salonu.

Układam dziecko na kanapie i lekko przykrywam je kocykiem. Opiekowałam się kiedyś dziećmi sąsiadów, więc mniej więcej wiem jak to się robi.

Idę do kuchni po torbę, którą wczoraj wieczorem podrzucił nam Liam i wyciągam z niej butelkę  z mlekiem, które przygotowała nam Danielle.

Podgrzewam mleko i upijam łyk, by sprawdzić  czy jest ciepłe. Wszystko z powrotem wlewam do butelki i idę do salonu, w którym Harry siedzi już na kanapie przy dziecku.


- Nagle polubiłeś dzieci? – wywracam oczami, chociaż w głębi serca bardzo się cieszę, że postanowił przyjść i posiedzieć z Lily.

- Nie – broni się i odsuwa od dziecka – Przyszedłem pooglądać telewizję.

- Jasne.

Biorę małą na ręce i podaje jej do ust butelkę, którą od razu odnajduje i zaczyna ssać. Mleko ubywa bardzo szybko i zastanawiam się czy nie zrobić jej jeszcze trochę.

Klepię ją po pleckach, bo wiem, że musi jej się odbić po jedzeniu, ale Harry tylko się ze mnie śmieje.

- Naprawdę pasuje Ci dziecko – żartuje, a ja mierzę go wzrokiem.

- Bardzo śmieszne.

- Mówię prawdę. Słodko wyglądasz z takim bachorem na rękach – szczerzy się, a ja rzucam w niego pustą butelką.

Udaje, że zwija się z bólu i podchodzi bliżej. Przytula się do mnie od tyłu i układa głowę na moim ramieniu.

- Kocham Cię, Lily – szepcze mi do ucha, a ja uśmiecham się pod nosem.

- Kocham Cię, Hazz.

- Zostaw ją i chodź do mnie.

Odsuwam się od niego i idę w stronę tarasu. Wychodzę z małą na dwór i siadam na rozkładanym krześle pod parasolką i wyciągam nogi w przód.

- No co znowu źle zrobiłem? – jęczy i opiera się o framugę drzwi balkonowych.

- Nic. Po prostu opiekuję się dzieckiem – wzruszam ramionami, a on kuca przede mną i bierze moją dłoń w swoją.

- Mogę się nią trochę zaopiekować – mamrocze – Ale potem będzie nagroda.

- Jaka nagroda? – marszczę czoło, a on znacząco porusza brwiami.

- Ty już dobrze wiesz – śmieje się, a ja zadaję mu kuksańca w bok.

- Zboczeniec.


Siedzę na kanapie i oglądam jakiś marny film romantyczny, co  chwilę zerkając na Harrego, który próbuje uśpić małą Lily. Oczywiście nie wychodzi mu to i mam wrażenie, że zaraz wybuchnie, ale na szczęście próbuje być spokojny.

- Ten bachor nie chce spać! – krzyczy i rzuca smoczkiem o podłogę – Poddaję się.

- Jeśli się poddasz nie będzie nagrody – mówię, a on jęczy.

- Próbowałem!

- Próbuj dalej i nie krzycz, kretynie.

Z jego ust wydobywa się wiązanka przekleństw, a ja wybucham śmiechem.

- Oh, kocham Cię – szepcze pod nosem i powracam do oglądania telewizji.


Po chwili słyszę głośny płacz i krzyki Harrego i od razu rzucam się do sypialni. Otwieram drzwi i jedyne co widzę to Lily, leżącą na łóżku i płaczącą wniebogłosy. Harry siedzi pod ścianą i zatyka sobie uszy dłońmi.

- Cholera, Harry! – krzyczę i szturcham go w ramię, a on od razu na mnie spogląda – Czemu ją tak zostawiłeś?

- Bo cały czas ryczy i drze mordę!

- To jest dziecko, cholera jasna! Zajmij się nią, a jak nie to zrobię to ja i z Twojej nagrody nici przez.. następny tydzień!

- Co?! – wrzeszczy i wstaje z miejsca – Nie zrobisz mi tego!

- Właśnie że zrobię – syczę i wychodzę z pokoju trzaskając drzwiami.

Jak to możliwe, że taki potężny, dorosły mężczyzna nie umie sobie poradzić z małym, bezbronnym dzieckiem? Ugh!

 

Idę do kuchni i nalewam sobie soku pomarańczowego, przy okazji sprawdzając powiadomienia na telefonie. Poza połączeniem od mamy i Nialla, nic innego nie ma. Postanawiam najpierw oddzwonić do Nialla, więc wybieram jego numer i czekam aż odbierze.

- Halo? – ledwo go słyszę przez krzyki w tle, więc włączam głośnik.

- Dzwoniłeś do mnie – mówię – Coś się stało?

- Chciałem zapytać czy mogę wpaść? Jestem na marnej imprezie u Louisa i trochę tu nudno – informuje, a ja chichoczę.

- Oczyw...

- Nie, nie możesz – warczy Harry wytrącając mi z ręki telefon, który z hukiem spada na podłogę.

- Co do cholery? – syczę, ale on zatyka mi usta swoimi.

- Usnęła – mruczy. 


____________________________________

dobra, dałam Wam ten rozdział wcześniej, ale tylko dlatego że nudziło mi się i postanowiłam go teraz napisać :D

ale następnym razem nie będzie tak szybko :)

80 votes = next xx


+ aww te zdjęcie na górze/z boku jest takie urocze

Hopeless [book two] || Harry Styles [PL] ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz