Rozdział czwarty

16 5 0
                                    

Spoglądał na tłum gości, który powoli zajmował wyznaczone miejsca. Wszystkim tym kierowała Charlotte, razem z Adriano. Fabian natomiast stał przy łuku weselnym, nie do końca wiedząc, co ze sobą począć.

To był jego drugi ślub w życiu, a odnosił wrażenie, że jest bardziej zestresowany, niż wtedy, gdy brał za żonę Barbarę. Zrozumiał to dopiero teraz, kiedy czekał, aż Monika wróci do niego, by mógł uczynić coś, czego pragnął od bardzo dawna.

Monikę kochał naprawdę. Z Barbarą historia była zupełnie inna. W tamtym okresie nie potrafił tego zrozumieć, zaślepiony chęcią bycia szczęśliwym. Uświadomił sobie dopiero po roku związku, że ta kobieta nie jest mu pisana, i że czeka na niego zupełnie inna, tak odmienna od tej, która kiedyś nosiła jego nazwisko.

Musiał przyznać, że Monika Laborowska, a już niedługo Monika Torres, całkowicie nim zawładnęła, kiedy swoimi zielonymi oczami spojrzała na niego pamiętnego dnia, kiedy chciała odwiedzić kuzynkę.

Na nowo przeżywając w głowie każdą wspólną chwilę, a także te momenty, gdy się rozdzielili, był przekonany, że niczego by nie zmienił.

A więc cieszył się i jednocześnie był kurewsko zestresowany, choć Charlotte obiecała, że przejmie jego pałeczkę, kiedy będzie zajęty swoją świeżo upieczoną żoną.

Jednak bał się, że może dojść do nieoczekiwanego zwrotu akcji, który mógłby skończyć się dla nich tragicznie. I Fabian nie miał na myśli tylko Wygnańców, choć tak naprawdę to oni byli największym zagrożeniem. Szczególnie dla Moniki.

- Fuck, nigdy wcześniej nie widziałem cię tak zestresowanego.

Fabian zwrócił się ku swojemu przyjacielowi, który dzisiaj miał odgrywać rolę jego świadka. James stał tuż obok, z założonymi ramionami na piersi, nie zwracając tak naprawdę niczyjej uwagi. Podobnie jak Fabian spoglądał na rzędy krzeseł, których wolnych było coraz mniej.

- Poczekaj, aż przyjdzie kolej na ciebie. - skwitował.

- Wróżysz mi przyszłość, Fabianku? - James chwycił się za serce, udając że się wzruszył na jego słowa. - Tak się cieszę, że widzisz i mnie, jako męża.

- Zamknij się. - powiedział, wiedząc dobrze, że James się z niego nabija. Potwierdził to krótkim śmiechem, klepiąc Fabiana po ramieniu.

- Wiesz, że się droczę. I jednocześnie próbuję cię rozluźnić.

- Dzięki, ale nie skorzystam z twoich usług, bo są do dupy. - stwierdził wampir, na powrót wbijając wzrok w tłum ludzi. Ze strony Moniki zjechała się dość spora grupa ludzi, między innymi rodzina. Z przyjaciół chyba tak naprawdę była tylko Karina. Natomiast jeśli chodzi o stronę Fabiana ta była uboższa.

Wszyscy z rodziny matki, jak i ojca zmarli, zanim jeszcze Fabian się urodził. Zresztą rodzina sama w sobie nie liczyła zbyt wiele osób. Rodzice Fabiana byli jedynakami. A nawet jeśli to jako wampiry, nie mieli zbytnio możliwości, aby zacieśniać więzy rodzinne, szczególnie Fabian, który w zaledwie kilka miesięcy urósł do takich rozmiarów, gdzie przypominał dorosłego człowieka.

Jednak w tej chwili Fabian nad tym nie ubolewał. Liczyło się dla niego to, by Monika była szczęśliwa. A wybierając miejsce na ślub wiedział, że góry to najlepszy wybór. Zwłaszcza, że Richard zapewnił go, iż Wygnańcy nie zapuszczają się w takie miejsca. Choć niestety czujność i tak musieli zachować.

- Czemu mam wrażenie, że myślisz teraz zupełnie o czymś innym, niż ślub?

- Bo tak jest. - odpowiedział bez skrupułów, a kiedy ujrzał, że James spogląda na niego z uniesioną brwią, Fabian westchnął. - Teraz, gdy tak o tym myślę, zastanawiam się, czy huczne wesele nie zwróci uwagi Wygnańców.

W zasięgu kłów - tom 3 (seria: Sługi Szatana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz