Pov: Loki
Nadszedł dzień świętowania. Od rana pełno ludzi krzątało się po zamku. Madioson postanowiła, że po śniadaniu idziemy do Cavallo, później chwilę odpoczywamy, po czym idziemy szykować się na imprezę. Czyli cały dzień już zaplanowany.
Zjadłszy, poszliśmy pod pastwisko, gdzie koń od razu nas zobaczył i zaczął rżeć. Kobieta zagwizdała i rumak podbiegł. Wzięliśmy go do stajni i osiodłaliśmy.
- Dziś ty na nim jeździsz - powiedziała brązowooka.
Zrobiłem tak jak kazała. Dziś miałem trening ujeżdżeniowy.
Skończywszy, wróciliśmy do zamku. Odpoczęliśmy około godziny, po czym zaczęliśmy się szykować.
Gdy byłem już gotowy, brązowowłosa jeszcze się szykowała.
- Długo jeszcze będziesz się tam w tej łazience gramoliła? - Zapytałem.
- Tak. Myślę, że nie mniej niż pół godziny - odpowiedziała.
Przewróciłem oczami.
- Spóźnimy się!
- Oj nie jojcz!
Wyszła po pięciu minutach. Była ubrana w zieloną sukienkę, która sięgała do kolan. Nie była ona Asgardzka, lecz Midgardzka. Biżuteria, która ubrała była złota.
- Masz się cieszyć, bo ubrałam tą sukienkę tylko dla ciebie. Ja bym wzięła jakaś granatową - powiedziała.
Słuchając tylko się uśmiechałem.
- A ty czemu się ubrałeś tak jak zwykle? - Kontynuowała. - Zawsze tak się ubierasz. Nie mógł byś w końcu ubrać czegoś innego? To jest poważna impreza! Wygraliśmy, a ty ubierasz się tak jak na zwykłe okazję!
- Nie, nie mógł bym ubrać się w coś innego - podziałem. - Ale mogę zrobić to - powiedzawszy to pocałowałem Madioson.
- Pamiętaj, ostatni raz pozwalam ci się tak ubrać!
Po tych słowach poszliśmy na imprezę. Prawie się spóźniliśmy. Na miejscu byli wszyscy Avengersi. Przychodziły już ostatnie osoby.
- ZA WYGRANĄ I ZDRWIE DLA NASZEJ MADISON!!!!! - Wzniósł toast Stark.
Kobieta uśmiechnęła się lekko.
- Teraz możesz czuć się superbohaterką - powiedział miliarder, kiedy podszedł do brązowookiej.
- Dziękuję - odpowiedziała. - Ale już nią byłam od ratowania miasta przed tymi stworami.
- Wtedy jeszcze nie byłaś. Tam to my walczyliśmy, a ty zostałaś złapana.
- EJ!
Przez całą ich rozmowę nic nie mówiłem.
Gdy nadszedł czas na tańce, brązowowłosa kazała mi z nią zatańczyć. Nie byłem z tego zbytnio zadowolony.
- Może pan niezadowolony życiem by się uśmiechnął?
- A co ci przeszkadza w tym, że tego nie robię?
- Wygraliśmy, ja żyję, a ty jesteś smutny.
Uśmiechnęłem się.
- Lepiej?
- Zdecydowanie.
Gdy robiło się coraz później, prawie, że każdy zaczął pić. Najwięcej alkoholu spożył Tony.
- Madioson, wracamy - podziałem do całkowicie pijanej kobiety. Było już późno.
- Okej - odpowiedziała.
Szedłem w stronę wyjścia, podtrzymując trochę brązowooką, kiedy odezwał się Stark:
- Ej, jeszcze jednego drinka wypijmy!
Także był nietrzeźwy. Prawie jak każdy.
- Nie, wracamy już do pokoju - odpowiedziałem.
- Jeszcze się chętnie napiję! - Krzyknęła dziewczyna do miliardera.
- Nie, jesteś już bardzo pijana.
- Loki, nie będziesz mi rozkazywać.
- Powinnaś sobie odpuścić.
- Nie!
- Proszę, wracajmy już.
- NIE! Daj się trochę pobawić! Zawsze jesteś taki sztywny i nie chcesz się bawić! Powinieneś to zmienić! Kto w ogóle chcę się przyjaźnić z taką osobą?!
Te słowa bardzo mnie zabolały. Nie odezwałem się już. Madison poszła do Starka, zostawiając mnie samego przy drzwiach.
Wróciłem do swojego dawnego pokoju i położyłem się na łóżku. Patrząc w sufit, zastanawiałem się, czy aby czasem kobieta nie miała racji.
CZYTASZ
Nie jesteś zły, tak jak mówią inni
FanfictionOpowieść o młodej dziewczynie Madison, która zakochuje się w złoczyńcy.