Pov: Madioson
Obudziłam się rano z okropnym kacem. Nie pamiętałam większości imprezy. Po chwili, gdy spróbowałam przypomnieć sobie, co się wczoraj działo, zauważyłam, że nie ma w pokoju Lokiego.
Popatrzyłam na zegarek. Okazało się, że jest już prawie pora obiadowa. Dowiedziawszy się o tym, nie zdziwiło mnie, że zielonooki mógł już nie spać i po prostu gdzieś sobie poszedł.
Wstałam i ogarnęłam się. Zrobiwszy to poszłam na obiad.
W sali było mało osób. Nie przyjęłam się tym zbytnio, ponieważ po takiej imprezie, pewnie większość odsypia. Z Avengersów był tylko Steve.
- Reszta jeszcze śpi? - Spytałam.
- Chyba tak. - Odpowiedział.
- Widziałeś dziś Lokiego?
- Nie. Coś się stało? - Zapytał.
- Nie, nic. Tak tylko z ciekawości pytam...
Czarnowłosy nie pojawił się na posiłku. Zjadłszy poszłam do pokoju i przebrawszy się się odwiedziłam Cavallo. Nie miałam siły na trening, więc zrobiłam mu skoki w korytarzu. Miał dziś dużo energii.
Przez ten prawie cały dzień nigdzie nie widziałam mojego ukochanego. Powoli zaczynało mnie to martwić. Zadawałam sobie pełno pytań. Gdzie jest? Co się z nim dzieje? Czy coś z nim nie tak? Może coś mu powiedziałam, przez co się obraził?...
- Może coś mu powiedziałam... - Wyszeptałam ledwo słyszalnie.
Wróciwszy do pokoju nie znalazłam tam nikogo, ani nic się nie zmieniło. Wszystko leżało tam gdzie zostawiłam, zanim wyszłam. Usiadłam i chwilę poczytałam.
Nie mogąc się na niczym skupić, wstałam i poszłam przejść się po zamku.
W pewnym momencie zauważyłam Thora. Podbiegłam do niego.
- Widziałeś dziś twojego brata? - Zapytałam.
- Nie.
- Zaczynam się o niego martwić. Ostatni raz widziałam go na imprezie. Z tego co pamiętam do czasu, gdy się nie opiłam. Powiedziałam mu coś, przez co mógł się obrazić? Jak piję to nie myślę i boję się, że przeze mnie siedzi gdzieś teraz załamany.
Bożek piorunochronów chwilę się zastanowił, po czym odpowiedział:
- Tak, powiedziałaś mu coś. Kiedy mieliście wracać, Tony chciał napić się z tobą ostatniego drinka, a Loki się na to nie zgodził. Zaczęliście się kłócić, a potem podziałaś coś w stylu, że jest sztywny i nie wiesz, kto by chciał się z kimś taką osobą przyjaźnić. Wtedy on wyszedł, a ty zostałaś razem z Starkiem i resztą osób.
- Na serio tak powiedziałam?
Nie pamiętałam praktycznie nic, od pewnego momentu. Tego też nie. Jeśli naprawdę tak było, to nie wybaczę sobie do końca życia.
- Tak - potwierdziła Barbie.
- Dziękuję. Lecę go szukać.
Zaczęłam chodzić po całym zamku i Asgardzie, szukając ukochanego.
Po kilku godzinach dalej go nie znalazłam. Stwierdziłam, że chyba jedyną nadzieją jest jego stary pokój.
Dotarłszy tam stanęłam przed drzwiami, wziąłam głęboki wdech i zapukałam.
Nic.
Cisza.
Załamałam się. Co jeśli go tam nie było? Uciekł? A może mnie już nie kocha?...
Postanowiłam mimo wszystko wejść do środka.
Zauważyłam tam czarnowłosego leżące na łóżku. Patrzył się w sufit i podrzucał jakaś rzecz. Nawet na mnie nie spojrzał.
Stałam chwilę cicho i zbierałam wszystkie słowa do kupy, aby nie powiedzieć czegoś nieodpowiedniego.
- Serio tak myślisz? - Zapytał.
Nie wiem, skąd wiedział, że jestem to ja, skoro nawet na mnie nie spojrzał.
- Ale co myślę?
- Nie pamiętam... - Wyszeptał.
Wtedy przypomniałem sobie, że chodzi mu o imprezę.
- Nie, na wcale tak nie myślę! - Powiedziałam jak najszybciej, gdy zorientowałam się, o co mu chodzi. - Właśnie w tej sprawie przyszłym. Chciałam cię przeprosić za wczoraj. Byłam totalnie pijana. W sumie to nie pamiętam pewnie większości imprezy. Nie myślałam co mówię. Nie sądzę tak. Kocham cię. Mówiłam to pod napływem energii.
- Skoro nie pamiętasz imprezy, to skąd akurat wiesz, że tak było?
- Thor mi powiedział.
Podrzucił przedmiot ostatni raz i chwycił go mocno.
- Kłamiesz. - powiedział bez żadnych uczuć w głosie.
- Nie, ja mówię prawdę. Proszę, uwierz mi. Nie chciałam cię zranić. Szukałam cię kilka godzin. Martwiłam się, że coś jest z tobą nie tak.
- Kłamiesz - powtórzył. - Wyjdź z tąd.
- Loki...
Wstał i popatrzył się na mnie poraz pierwszy w trakcie naszej rozmowy.
- POWIEDZIAŁEM COŚ! MASZ Z TĄD WYJŚĆ! - Wykrzykując to ściskał coraz bardziej przedmiot w jego dłoni.
Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Popatrzyłam prosto w zielone oczy mężczyzny, po czym wyszłam, tak ja kazał.
Gdy weszłam do mojego pokoju, siadłam na łóżku, wziąłam poduszkę, wtuliłam się w nią i zaczełam płakać.
Po jakieś godzinie ktoś zapukał. Wiedziałam, że nie był to Stark. On nigdy tego nie robił. Otarłam szybko łzy i wstałam z łóżka.
- Proszę! - Powiedziałam.
Do pokoju wszedł Loki. Nie wiem czemu, ale wzięłam szklaną butelkę, która akurat stała obok mnie i cisnęłam nią prosto w czarnowłosego. Mężczyzna złapał przedmiot i odłożył na bok.
- Spokojnie - powiedział.
Stałam jak wryta i się nie odzywałam. Nie wiedziałam co powiedzieć, a szczególnie, czego chciał Asgardczyk.
Zaczął pomału i ostrożnie iść w moją stronę.
- Przemyślałem wszystko i... Przepraszam. Jednak mówiłaś prawdę. Po prostu... Nie wierzyłem ci, więc założyłem, że kłamiesz. Naprawdę, nie chciałem żebyś płakała. I przyjmuje twoje przeprosiny.
W czasie, gdy to mówił, zdążył podejść wystarczająco blisko mnie. Patrzyłam mu prosto w oczy, a on mi.
Nachylił się pomału nademną i mnie pocałował. Ta chwila nie trwała długo. Po tym dalej nie się odzywałam, więc mnie przytulił.
Chwilę tak postaliśmy, po czym powiedziałam:
- Także przyjmuje przeprosiny.
- To skoro się pogodziliśmy... Jedziemy na przejażdżkę? - Zaproponował.
- Tak!
Jadąc już trochę puściłam z mojego telefonu piosenki. Były różnego typu i w różnych językach, ale łączyła ich jedna wspólną cecha. Temat miłości.
Po chwili, gdy tak jechaliśmy odchyliłam się do tyłu i pocałowałam zielonookiego. Nasz pocałunek trwał, aż nie zabrakło nam tchu.
CZYTASZ
Nie jesteś zły, tak jak mówią inni
FanfictionOpowieść o młodej dziewczynie Madison, która zakochuje się w złoczyńcy.