XVII

634 35 2
                                    

Alyss nie odstępowała męża praktycznie w ogóle, nie chciała myśleć że mogłaby go stracić. Ich wspólne życie nie było usłane różami, jednak byli oni dla siebie największym wsparciem i ochroną. Byli oni dla siebie wtedy, gdy wokół nich nie było praktycznie nikogo. I to właśnie teraz Alyss zrozumiała jak mocne i prawdziwe uczucia żywi do Aemonda. Nie zdawała sobie jednak sprawy z tego, że jej uczucia nie były jednostronne, nie słyszała wyznania mężczyzny ponieważ spała. A z listu Viserysa myślała tylko o tym jak przewidział on czyny Aegona. Nie wpuszczała do siebie myśli że Aemond mógłby odwzajemniać jej uczucia, nie chciała w to po prostu wierzyć.

- Obudź się. Nawrzeszcz na mnie że nie powinnam lecieć za Aegonem. Powiedz, że jestem największym śmieciem na świecie. Wstań i zdradź mnie. Ale tylko się obudź, proszę.- Trzymała jego lekko ciepłą dłoń, tylko ona dawała jej nadzieje że on jeszcze wstanie. Że nie opuścił jej na zawsze. Co chwilę poprawiała jedwabną pościel, którą przykryty był Aemond. Miała wrażenie, że nawet jako nieprzytomny odczuwa tak samo chłód jak każdy inny. Do jego czoła przykładała okłady, które według Maestra miały pomóc w odzyskaniu przytomności. Nie wiedziała na ile jest to prawdą, jednak robiła to głupio ufając mężczyźnie.- Zemszczę się. Za to co zrobił mi, za to co zrobił tobie, Lyannie i jej synowi. Za to co zrobił twojej siostrze i całej naszej rodzinie.- Jej ton był chłodny w tym momencie. Ostro przeszywał powietrze w komnacie, w której nie było teraz nikogo poza nimi. Wstała, nie myślała już o niczym przeszła jak najszybciej do swojego smoka, by polecieć do królowej. Chciała prosić ją o pozwolenie by mogła ponownie wyruszyć na poszukiwanie i zabicie Aegona. Nie mogła żyć w spokoju wiedząc, że jest on tam gdzieś cały i zdrowy. W momencie gdy jej mąż leży półżywy na łóżku i nie wiadomo kiedy i czy w ogóle się wybudzi.

Jak najszybciej się dało poleciała do stolicy. Nie biła ona życiem jak zawsze, ulice były teraz praktycznie puste a ludzie wychodzili z domów tylko po niezbędne rzeczy. Szybko przeszła korytarze w twierdzy i gdy tylko stanęła przed komnatami zapukała mocno w drewniane drzwi, a po usłyszeniu komendy na pozwolenie do wejścia pchnęła je i weszła do przestronnych komnat jej rodziców. Szła granitową posadzką do stołu przy którym siedziała Rhaenyra i tylko gdy ta na nią spojrzała ona stanęła i się pokłoniła.

- Alyss wiem po co tu jesteś dziecko.- Zaczęła matka Alyss. Jej dłonie spoczęły na tych należących do dziewczyny, a wzrok ukazywał praktycznie samą troskę. Księżniczka głośniej westchnęła, nie chciała martwić matki, ale chciała pomścić rodzinę i uratować wszystkich od wojny, która według niej była z jej winy.

- Więc pozwól mi Królowo wyruszyć by ostatecznie rozprawić się z Aegonem. Wiesz, że on tylko mi wyleci naprzeciw. Przed każdym innym będzie się on krył.- Alyss mocniej ścisnęła dłonie starszej kobiety. Nie chciała by jej odmówiono, a wiedziała, że jej matka ją puści tylko wtedy gdy będzie ona pewna w swym duchu by to zrobić. Tak więc wzrok królowej przenikał przez jasno fioletowe oczy córki. Próbowała w nich znaleźć namiastkę zawahania się, niezdecydowania. Jednak nic takiego nie znalazła, bowiem wzrok Alyss był pewny, zdecydowany, taki który wiedział na co się pisze ale mimo to i tak chce podjąć ryzyko. Gdyby pokonała ona wuja nawet kosztem swojego własnego życia, umarłaby szczęśliwa wiedząc, że jedno z najgorszych rzeczy jakie spotkały ludzkość odeszły.

- Masz rację, ukaże się on tylko i wyłącznie tobie. Nie chcę byś leciała jako matka, lecz jako królowa muszę ci pozwolić byś kontynuowała swoje zadanie. Wyleć gdy będziesz gotowa.- Rhaenyra nie chciała tego mówić, jednak w głębi siebie wierzyła że jej córka nie wyleci. Wiedziała że jej córka zakochała się w Aemondzie i w tym momencie zrobi wszystko by odpłacić się na człowieku, który wyrządził w jej życiu tyle nieszczęść. Alyss również miała rację, Aegon będzie uciekał przed wszystkimi oprócz Alyss, to o nią jemu chodzi- Ale proszę weź kogoś ze sobą, chociażby któregoś ze swoich braci.

- Nie mogę tego zrobić. Oboje strzegą swoich domów, nie mogę pozwolić by któremukolwiek zagrażała śmierć. Nie mogę nikogo narażać. Polecę sama tak będzie najlepiej.- Nie kłóciły się już dłużej, królowa zgodziła się na taki przebieg spraw poprzez skinienie głowy. Alyss również skłoniła swoją głowę i ruszyła w drogę powrotną do Windstorm i na Smoczą Skałę. Chciała ona przed wylotem pożegnać się z Aemondem, mimo iż jest on nieprzytomny. Chciała może po raz ostatni poczuć ciepło jego dłoni, ujrzeć jak podnosi się jego klatka piersiowa gdy oddycha. Nie chciała wyruszać bez pożegnania. Następnego dnia z samego rana wróciła do domu. Oczywiście jej nogi pokierowały ją od razu do Aemonda. Weszła ona mocno pchając drzwi i podeszła szybki krokiem do łoża.

- Wiem że tego nie słyszysz, jesteś w krainie snów gdzie życie jest o wiele lepsze. Jednak muszę ci wyznać parę rzeczy. Od zawszę cię nienawidziłam, nienawidziłam cię dlatego, że tylko ty potrafisz wzbudzić we mnie takie emocje. Tylko ty potrafisz dać mi przyjemność, tylko do ciebie mogę czuć tak mocne uczucia. Zawsze gdy sprawiałeś mi przykrość moje serce się łamało, gdy usłyszałam o naszych zaręczynach przeraziłam się, nie chciałam ich, lecz jednocześnie była to jedyna rzecz której pragnęłam. Gdy ukazywałeś mi swą czułość czułam się przy tobie bezpieczna, gdy jednak ukazałeś swoje powody poślubienia mnie część mnie umarła na wieki. Viserys po śmierci zostawił mi list, w którym pisał że rzekomo również czułbyś coś do mnie. Zabawne co? Oczywiście że w to nie wierze, ale cząstka mnie ma nadzieje że chociaż namiastka z tego okazałaby się prawdziwa. Teraz jednak jest już to nie ważne, ty leżysz tutaj a ja idę odpłacić się temu kto za tym wszystkim stoi. Mogę już nigdy nie wrócić więc chciałam się pożegnać i w końcu wszystko wyznać.- Pocałowała delikatnie jego czoło i opuściła komnatę i zamek. Wyleciała jak najszybciej by znaleźć Aegona, jednak nie wiedziała że Aemond wcale nie był nieprzytomny tylko spał, lecz miał on pełną kontrolę nad swoją świadomością. Nie wiedziała że on wszystko słyszał i chciał zrobić coś by nie leciała ona na pewną śmierć. Jednak nie mógł się on ruszyć, mimo tego że miał on pełną świadomość czuł się jakby znajdował się w krainie, która go tam trzyma i nie chce wypuścić. Dopiero gdy maester przyszedł by zmienić mu okład on się ocknął i w końcu mógł wstać.

- Alyss ona idzie na śmierć.- To były jego ostatnie słowa, które wyszły z jego ust. Ból jego klatki piersiowej przeszywał praktycznie całe ciało, przez co nie mógł on wstać. Jednak on musiał to zrobić nie mógł pozwolić by Alyss została zabita przez jej brata. Nie mógł pozwolić by nie usłyszała ona nigdy, że on również ją kocha i nie wyobraża już sobie życia bez niej.

Better to die than marry| Aemond TargaryenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz