Rozdział dziewiąty

31 4 0
                                    

Późna pora przypomniała Fabianowi, że choć i on i Monika są wampirami, nawet oni się męczą i potrzebują odpoczynku. A po dzisiejszym dniu będą potrzebować jego solidnej dawki.

Dlatego też postanowił, że to już ten czas.

Czekało ich jeszcze trochę podróży, więc nie zwlekając, zaczął swoje poszukiwania.

A te nie trwały długo, bo w jednej chwili jego spojrzenie utknęło na najważniejszych kobietach jego życia.

Jego siostry, przyjaciółka oraz żona wyglądały na szczęśliwe. Nawet Janette szczerze się śmiała, a błysk w jej oczach dał do zrozumienia Fabianowi, że dziewczyna nie udaje.

I gdy tak przyglądał się kobietom, zrozumiał jedną rzecz.

Na ślubie jego i Barbary tak to nie wyglądało. Dziewczyny się nienawidziły choć udawały, że jest inaczej, za wyjątkiem Janette.

A Monika...

Bez problemu dostrzegł jak jego rodzina i przyjaciółka chętnie spędzają czas w towarzystwie dziewczyny. Że istnieje znacząca różnica. Ponieważ Monikę zaakceptowały.

Gdyby zobaczył to wcześniej z Barbarą może wszystko potoczyłoby się inaczej. Albo nie spotkałby w ogóle Moniki, bo nie miałby powodu by przyjechać do Jamesa.

Zanim postanowił do nich dołączyć, zapamiętał dobrze ten widok - bo był tego wart. Śmiejące się w niebogłosy jego siostry i najlepsza przyjaciółka oraz świeżo upieczona żona...

To była jedna z wielu rzeczy, które chciał ujrzeć.

Podszedł do dziewczyn i objął swoją żonę, która uśmiechnęła się do niego.

- Jest już środek nocy – powiedział. - Sądzę, że na nas już pora.

- Naprawdę? - Monika od razu zrozumiała, o co chodzi.

- Tak.

- Już jedziecie? Zabawa dopiero się rozkręca. - stwierdziła Vicky.

- Więc baw się dalej - odparł. - My mamy ciekawsze rzeczy do roboty.

- Na pewno. - Charlotte mrugnęła do ich dwójki, gdy Monika zwróciła się do Fabiana.

- Dokąd mnie zabierasz? - spytała, zakładając dłonie na piersi. Fabian nie potrafił się powstrzymać przed ukradnięciem jej szybkiego całusa.

- Do górskiego miasteczka we Włoszech. A dokładnie do Chiavenny.

*

Kiedy dotarło w końcu do mnie, że przeniosę się z jednego górskiego miasteczka do drugiego, zrozumiałam, że właśnie tego potrzebowałam.

Od krótkiej wizyty Connora, odnosiłam wrażenie, że nic nie jest w stanie poprawić mi humoru. Choć naprawdę cieszyłam się, kiedy ujrzałam mojego syna świadomość, że urodził się w tak okropnym czasie sprawiała, że nie potrafiłam cieszyć się zabawą, która trwała w najlepsze. Lecz mimo to nie dałam po sobie poznać, że coś mnie gryzie. Udawałam przed wszystkimi, że jest wszystko w porządku i była chwila, kiedy naprawdę tak myślałam. Zanim nie wróciłam do myśli o Wygnańcach i zagrożeniu, jakie stwarzają dla moich najbliższych.

Mimo to bawiłam się dalej, aż w końcu moją rozmowę z Vicky, Janette, Ann i Charlotte przerwało nagłe pojawienie się Fabiana.

A gdy usłyszałam, co miał do powiedzenia nic już nie mogło mnie bardziej uszczęśliwić.

- Dokąd mnie zabierasz?

- Do górskiego miasteczka we Włoszech. A dokładnie do Chiavenny.

W zasięgu kłów - tom 3 (seria: Sługi Szatana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz