Rozdział 9 - Pomoc Marka dla Natalii

250 9 0
                                    

Marek:
Przyjechałem na komendę równo na ósmą a Natalii jeszcze nie było w pracy. Nigdy jej się nie zdarza spóźniać. Zadzwoniłem pierwszy raz - nie odebrała. Zadzwoniłem po chwili i znów nie odebrała. Musiało się coś stać - pomyślałem. Lecz z rozmyśleń wyrwał mnie głos Jacka.

J - Jacek

J: Słuchajcie... - zaczął ale nie dokończył - yyy chwila, a gdzie jest Natalia?
M: Chwilę się spóźni, a coś się stało?
J: Komendantka wzywa Was do siebie. Jakąś sprawa jest.
M: Dobra to ja idę I później Natalii wszystko wyjaśnię.
J: Zgoda.

Marek:
Po wyjściu z gabinetu ciotki wiedziałem, że szykuje się długi dzień. Mieliśmy sprawę morderstwa zamożnego biznesmena.

Wszedłem do kuchni i tam zastałem Natalie.

M - Marek
N - Natalia

M: Natalia - rzuciłem do niej
N: Przepraszam - odpowiedziała szlochając
M: Co się stało- zapytałem z przejęciem
N: Mój mąż... Arek... mnie uderzył.
M: Co?! Ale jak to?
N: Ja już nie chce wracać do domu. Nie chcę kolejnej awantury.
M: Nie musisz wracać do domu. Możesz zamieszkać u mnie.
N: Marek nie mogę u Ciebie koczować.
M: Możesz.
N: Dobra. Ale tylko do tego czasu aż sobie czegoś nie znajdę, ok?
M: O to mi chodziło.

Marek:
Wtedy Natalia się do mnie przytuliła. Wiedziałem, że dla niej to jest sposób podziękowania. Jednak cały czas płakała.

Już ciiii... - powiedziałem do Natalii chcąc ją uspokoić. Po chwili się uspokoiła i powiedziała:

N: Dobra, mamy jakąś sprawę?
M: Tak. Mamy sprawę morderstwa zamożnego biznesmena.
N: No to bierzmy się za to. Chce żeby ten dzień jak najszybciej się skończył, bo początek był fatalny.
M: Koniec będzie na pewno lepszy. - powiedziałem uśmiechając się szeroko do Natalii.

9 godzin później

Natalia:
Sprawa okazała się być bardzo prosta. Biznesmena zabiła własna żona, aby razem z kochankiem zgarnąć jego majątek i uciec za granicę. Złapaliśmy ich w samą porę.

Marek:
Po skończonej służbie pojechaliśmy razem z Natalią do sklepu, aby zrobić zakupy, bo moja lodówka świeciła pustkami.

W sklepie:
N: Idziemy na owoce i warzywa? - zapytałam Marka.
M: A może najpierw na gotowce?
N: Ty żadnych gotowców jeść nie będziesz póki ja z tobą mieszkam. Dzisiaj ugotujemy leczo.
M: Natalka, mnie lepiej w to nie mieszaj, ja ostatnio spaliłem nawet czajnik grzejąc wodę na herbatę.
N: Marek, błagam Cie - zaśmiała sie Natalia.
M: Posłuchaj, a pojedziemy może jutro odwiedzić Kacpra w szpitalu? - zapytałem się Natalii gdy ta wybierała kolejne produkty.
N: No jasne. Z chęcią go odwiedze. Wogole przez to wszystko zapomniałam się zapytać jak on się wogole czuje?
M: Wiesz co ostatnio mieliśmy tyle roboty że  nawet nie miałem czasu jechać go odwiedzić. Ale rozmawiałem z lekarzem i jest co raz lepiej.
N: Przynajmniej jedna Dobra wiadomość tego dnia.
M: Widzisz - mówiłem że najważniejszy jest koniec dnia.

Gdy wróciliśmy do mojego mieszkania było już grubo po 20.

M: No i co? Dalej chcesz gotować to leczo? Czy zamawiamy pizze?
N: Dobra, dzisiaj zamówimy pizze, ale tylko dzisiaj - powiedziała uśmiechając się
M: okej - odwzajemniłem jej uśmiech.

Gdy dostawca przywiózł pizze szybko ją zjedliśmy razem z Markiem i poszliśmy spać. Marek ustąpił mi swojego łóżka, a sam się przeniósł do salonu. Jutro do pracy znów na 8 - pomyślałam i z tą myślą zasnęłam.

Koniec rozdziału 9.

Ps. Teraz rozdział pojawi się w sobotę.

Policjantki i policjanci - patrol 06 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz