22 - TY ŻYJESZ, JA UMIERAM -

92 17 73
                                    

#CzystkaPL


ADONIS

— Co jeśli powiem, że może, tylko może, wiem, gdzie ją znaleźć?

Mógłbym nazwać Finleya Warsa geniuszem, ale tego nie zrobię, by nie przyczyniać się do przyrostu jego i tak olbrzymiego ego. W ciszy zatrzymuję się w połowie kroku. Zmieszany zerkam przez ramię na Finna, który luzacko kroczy tuż przy mnie jak wierny towarzysz niedoli. Ustaliliśmy, że dla bezpieczeństwa trzymamy się blisko i nigdzie się nie rozchodzimy, jakby związał nas niewidzialny sznur. Unoszę pytająco brwi, chcąc w ten sposób go ponaglić, bo wydaje mi się, że sam nie zamierza nic dodać.

— Mam tylko nadzieję, że nie brałeś w tym czynnego udziału? — wzdycham markotnie. Nie robię mu zbędnego wykładu o moralności, bo chwilowo sam o niej zapomniałem i boję się, że już nigdy sobie o niej nie przypomnę. Średnio obchodzi mnie już dobra ścieżka. Teraz chcę jedynie wykonać tajną misję i wrócić do łóżka.

Najlepiej z Hazel.

Mam nadzieję, że sobie radzi.

— Nie — odpiera natychmiast chłopak. — Jestem tylko na grupce, na której ludzie nienawidzą tej suki nawet mocniej ode mnie.

Czy opłaca mi się to komentować? Absolutnie nie. W zamian proszę Finleya, by wskazał miejsce, które uznaje za siedzibę porywaczy. Skręcamy w lewo, potem prawo i znów prawo. Mija co najmniej dziesięć minut, zanim docieramy do sporych rozmiarów budowli. Ona też została opuszczona i zapomniana jak większość podobnych obiektów w tej części miasta. Na ogół  odstrasza zwykłych mieszkańców upiornym wyglądem, a w zamian podczas Czystki przyciąga największych świrów, którzy odprawiają tu swoje modły.

— Kościół? — mruczę. — Poważnie?

Finn kiwa głową z niezrozumiałą dla mnie ekscytacją. Na potwierdzenie tego, że ma rację, choć wolałbym, aby się mylił, nagle wokół rozpościera się donośny huk wystrzału. Jest tak głośny, jakby ktoś strzelał przy moim uchu, nie w środku. Dlatego odruchowo się schylam, by więcej nie oberwać, choć póki co prawdziwe zagrożenie czai się jedynie w budynku. Ulice są puste i brudne od pyłu jak w Piekle.

Od dziś wyznaje zasadę: jeden dzień, jedna kulka.

Finn uśmiecha się cwanie.

— Wiem, jak dostać się do środka — mówi, odpowiadając tym samym na pytania, jakie krążą po mojej głowie. Nie wypada przecież wejść przez główne drzwi, bo wtedy na pewno zostaniemy przyłapani. W tej chwili liczy się spryt. — Tak, żeby nas nie zauważyli.

To chociaż jedna dobra wiadomość w oceanie złych myśli. Kiwam głową i o nic nie pytam. Wlokę się za dzieciakiem w jakieś tajemnicze przejście. Przez chwilę siłujemy się z potężnymi, metalowymi drzwiami jak do piwnicy, których najwyraźniej nikt nie użytkował od zamierzchłych czasów. Wreszcie ustępują. I co widzę?

Przeklęty tunel, na końcu którego mieni się światło. Ja walę, czy tej nocy cokolwiek może mi sprzyjać? Mój żołądek ściska się do granic możliwości. Przez chwile w całkowitym milczeniu szukam miejsca, gdzie mogę w spokoju zwymiotować, bo w głowie przelatują mi wspomnienia. I to najgorsze.

Śmierć Yeatsa.

Znów ją widzę. Przypominam sobie jego martwy wzrok, to, jak rozpaczliwie się mnie chwytał oraz to, że nie potrafiłem mu pomóc, bo nie zareagowałem w porę. Pozwoliłem na to i mam wrażenie, że już nigdy sobie nie wybaczę. Przymykam powieki, ale obraz nieżywego Yeatsa miga również pod nimi, jakby był namalowany.

CZYSTKA | ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz