W dzień przed bankietem Louis chodził z kąta w kąt nie potrafiąc skupić się na niczym poza myśleniem o tym, że znów będzie musiał zmierzyć się ze swoim lękiem i nie dać się mu złamać, co często nie kończyło się dobrze. Tak więc szukał sobie zajęcia, które skutecznie mogłoby sprawić, że choć przez chwile zapomniałby o jutrze.
Wyjście do ogrodu nie było opcją zważając na śnieg prószący za oknem, biblioteka także odpadała; była zajęta przez wiele sprzątaczek, które przeglądały wszystkie książki, by wyrzucić te, które można byłoby oddać dla potrzebujących. Sam pomysł był szlachetny, gdyby nie fakt, że jego rodzice nie robili tego z własnej woli czy zwykłej chęci pomocy tylko przez niego. To on przeżył kłótnie, w której musiał poniżyć cywilów, by wmówić Jacklyn i Vincentowi, że bez ich datków biedni nie będą mieć szans na przeżycie i muszą to zrobić. Dopiero wtedy ci rozważyli to, dochodząc do wniosku, iż taki czyn pomoże im w zyskaniu zaufania społeczeństwa.
Tomlinson nie potrafił wyobrazić sobie jego rodziców jako tej cudownej i wspaniałomyślnej pary królewskiej, którą kochali wszyscy. On widział jedynie małżeństwo, które nie rozmawiało ze sobą na inne tematy poza zamkiem czy panowaniem, zapominając, że ich syn nie jest jedynie księciem i następcą tronu, a nastolatkiem potrzebującym wsparcia i miłości.
Przewrócił się na drugi bok i zacisnął mocno powieki, gdy świadomość samotności w niego uderzyła. Nie miał nikogo oprócz Zayna, który dostał rozkaz, by zapewniać mu towarzystwo i wspierać podczas wyjść. Zapoznanie się z kimś również nie należało do najprostszych, kiedy fobia i narastający przez nią lęk społeczny odbierały mu jakąkolwiek kontrole nad życiem.
Jego psychiatra nie raz mówiła, aby dodatkowo zaczął uczęszczać na wizyty z psychoterapeutą, by ten pomógł mu w zwalczaniu strachu, jednak jego mama stanowczo odmawiała podjęcia takiej próby leczenia, prosząc jedynie o kolejne tabletki. Była królową i nikt nie mógł się jej sprzeciwić, więc Ophilia tylko ze smutnym uśmiechem podawała kartkę z następną receptą.
Kolejna piosenka z płyty zaczęła wybrzmiewać, wypełniając ciszę w pokoju, dając Louisowi złudne wrażenie, iż tak naprawdę nie jest w pokoju sam, lecz z osobą, która go lubi i chcę przebywać w jego obecności nie ze względu na jego miano księcia, a za to kim jest. Niestety, mały uśmiech szatyna, który pojawił się tam na myśli w jego głowie zniknął tak szybko jak się pojawił, zastępując go grymasem oraz szklącymi się oczami. Wziął drżący oddech i podparł się dłońmi o poduszkę, by usiąść, przyciągając kolana do klatki piersiowej. Starał się wsłuchiwać w tekst piosenki, aby w małym procencie skierować swoje myśli na coś innego, jednak to jedynie wywoływało jeszcze większą nienawiść do siebie i swojego życia.
Feeling sick of myself
Think I'll try to be someone else
Can't be hard to paint a person
Im my head, create a version
The parallel*Kręcił głową na boki, próbując odgonić łzy, które i tak chwile później wypłynęły i spłynęły w dół po jego policzkach. Zaszlochał, kiedy wyobrażenia o jutrzejszym bankiecie zaczęły nawiedzać jego umysł, doprowadzając do tego, że nie był w stanie normalnie oddychać. Brał hausty powietrza z dłonią na klatce piersiowej i wciąż zamkniętymi powiekami, palce u drugiej ręki zaciskając na materiale pościeli.
Śmiechy ludzi, ich ilość i to, że w pewnym momencie cała uwaga będzie zwrócona na niego.
Niewyraźnym, zaszklonym wzrokiem spojrzał na szafkę i wyciągnął się w jej stronę chwytając za plastikową butelkę, nieporadnie próbując ją otworzyć. Przeklął płaczliwie, kiedy przez trzęsące się ręce nie mógł odkręcić wieczka. W końcu mu się udało więc przechylił opakowanie i szybko wziął dwie tabletki, które spadły na kołdrę. Przełknął i odchylił głowę do tyłu, opadając na poduszkę i znów zamknął oczy, biorąc powolne oddechy.
JE LEEST
When The Sun Goes Down || l.s
FanfictionLouis jest księciem Walii. Wiecznie uśmiechnięty i niosący pomoc innym, aby żyło im się jak najlepiej w Zjednoczonym Królestwie. To, czego nie wie nikt to fakt, że ten sam radosny nastolatek nie potrafi przetrwać chociażby jednego dnia bez swoich u...