Rozdział 14. - Transmission

180 23 2
                                    

Troy owijał dłonie bandażem. W razie, gdyby miał atakować, wolał ich nie uszkodzić. Natomiast Rita starała się solidnie związać ze sobą kilka prześcieradeł.

- Jesteś pewna, że to wytrzyma? - Z lekkim wahaniem w głosie zapytał Troy.

- Nie mam pojęcia. Musi wytrzymać. - Odpowiedziała Rita, nie odrywając się od pracy. Kiedy chłopak skończył owijać dłonie, pomógł dziewczynie w przygotowywaniu prowizorycznej liny. Według planu mieli się spuścić po niej z lądowiska, jednak żadne z nich nie było pewne, czy to się uda, a oni nie runą w dół.

- Chyba nic więcej nam się nie uda uzyskać... - Westchnął Troy.

- Czyli co, wychodzimy? - Zapytała Rita, patrząc na chłopaka niepewnie. Ten w odpowiedzi tylko kiwnął głową. Dziewczyna bez słowa sięgnęła po bandaż i rownież owinęła dłonie. Była przeszkolona do walki z przeciwnikami - ale na walkę ze samą sobą nie była przygotowana. Weszła na dach i umocowała "linę".

- Zejdź pierwsza. Jesteś lżejsza, więc pewnie ci się uda. Jeśli szedłbym pierwszy, a lina się zerwała, to wszystko by przepadło. - Powiedział pewnie Troy. Sprawiał wrażenie opakowanego i skupionego, jednak w głowie kołatało mu się wiele myśli. Sobą się nie przejmował, bał się jedynie, że coś mogłoby stać się Ricie.

Dziewczyna stanęła tyłem tuż przy krawędzi dachu i obiema dłońmi chwyciła linę tuż pod sobą. Cofając się, wystawiła jedną nogę poza lądowisko. Już strach chciał ją porwać, ale zdążyła nad nim zapanować. Odetchnęła głęboko kilka razy i zrobiła pewny krok w tył. W locie oparła jedną nogę o ścianę. Mocno trzymając się liny, dołączyła drugą nogę. Dalej już spokojnie spuszczała się w dół. Na wysokości pierwszego piętra był pierwszy szew pomiędzy dwoma rożnymi prześcieradłami. Rita w duchu dziękowała architektowi wnętrz Celine za to, że wybrał tak wielkie łóżka - dzięki temu rownież prześcieradła były dwa, albo i trzy razy większe od przeciętnych.

Rita ostrożnie przełożyła lewą dłoń na dolne prześcieradło, prawą nadal chwytając górnego. Podciągnęła się bliżej ściany i dopiero wtedy ostrożnie spuściła się na dolną część. Lina tylko lekko zatrzeszczała, ale nic się nie stało. Zeszła niżej, powtarzając to samo przy kolejnych dwóch szwach. Niemal dziesięć minut po zejściu z krawędzi dachu znalazła się na ziemi. Odetchnęła głośno i zaśmiała się z ulgą.

- Teraz twoja kolej! - Krzyknęła do Troya stojącego na lądowisku. - Tylko błagam cię, ostrożnie... - Dodała z przestrogą. Stanęła pod drzewem i patrzyła, jak chłopak staje na krawędzi. Spojrzał w dół i ocenił sytuację.

- Nie mam zamiaru tracić czasu! - Odkrzyknął dziewczynie. Ta nie zdążyła zapytać, co ma na myśli, bo chłopak zeskoczył w dół jak na zwykłej ściance spinaczkowej. Wytrzeszczyła oczy i wstrzymała oddech. W jednej trzeciej długości lina głośno zatrzeszczała, a Rita zasłoniła usta. W połowie Troy runął w dół na płasko, plecami w dół. Dziewczyna głośno krzyknęła i podbiegła do chłopaka. Leżał na ziemi i się nie ruszał.

- No i co narobiłeś?! Mówiłam ci przecież, że masz być ostrożny! - Krzyczała przez łzy. Upadła na kolana i trzęsła go za ramiona. Troy otworzył oczy i spojrzał na dziewczynę.

- Nawet jak się złościsz to wyglądasz pięknie. - Uśmiechnął się do niej. Usiadł i się rozciągnął. - To co, lecimy dalej?

- Jak mogłeś tak po prostu sobie skoczyć? Ostrzegałam, że masz schodzić spokojnie! - Krzyczała Rita. Nie mogła się uspokoić do tego stopnia, że zaczęła okładać Troya pięściami.

- To nie mnie masz pobić, tylko tego drania! - Krzyknął pomiędzy kolejnymi uderzeniami. Odsunął od siebie Ritę i przytrzymał ją za ramiona, dopóki się trochę nie uspokoiła. Dziewczyna głośno dyszała, przeszywając Troya wzrokiem.

W Tokio jest już jutroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz