III

220 19 50
                                    

Pukanie do drzwi sprawiło, że wzdrygnął się upuszczając ołówek na kołdrę. Jego wzrok od razu powędrował do osoby, która weszła przez drewnianą powłokę i nie spodziewał się nikogo innego jak Zayna podchodzącego do niego z butelką wody w ręce. Przyjął ją z wdzięcznością odkładając przy okazji notatnik na szafkę obok. 

— Znowu nie spałeś czy po prostu wcześnie się obudziłeś? — zapytał Malik, opiekuńczo poprawiając kołdrę na kolanach chłopaka. 

— Nie potrafiłem zmrużyć oka, to przez ten dzisiejszy bankiet, naprawdę doprowadza mnie do szału. — przyznał, biorąc łyk chłodnego napoju. 

— Jeśli coś się będzie działo to od razu cię stamtąd zabiorę. Jak zawsze. — zapewnił. 

— Wiem, ale to po prostu już we mnie siedzi, nie jestem w stanie tego praktycznie kontrolować. — westchnął zirytowany samym sobą opadając plecami na materac. 

Nienawidził swojego lęku i najchętniej by się go pozbył, gdyby tylko istniała taka możliwość. Niestety takowej nie było, a on przez resztę życia będzie mierzyć się z napadami strachu i atakami paniki, ponieważ nikt nie był w stanie mu pomóc i załagodzić negatywnych emocji jakie odczuwał podczas wychodzenia na zewnątrz. 

— Chciałbym ci jakoś pomóc. — odparł brunet czując się bezsilnie z tą myślą. 

— Już i tak robisz zdecydowanie za dużo dla mnie, Zee — powiedział poważnie Louis, patrząc w ciemne oczy, by podkreślić znaczenie swoich słów — Nie miej do siebie wyrzutów. 

Ten tylko uśmiechnął się lekko i położył w takiej samej pozycji co chłopak obok niego. Wspólnie patrzyli w biały sufit i wsłuchiwali się w bicia wskazówek tykającego zegara umieszczonego na jednej ze ścian w sypialni Tomlinsona. Ciemność pokoju, przez zasłonięte rolety, była przyjemna i sprawiała, że obaj czuli się bezpiecznie; nikt nie mógł ich zobaczyć, więc mogli być po prostu sobą, delektując się krótką chwilą spokoju. 

Ciche rozmowy między nimi odbijały się od ścian ledwo słyszalnym echem, zatrzymując każde słowo w środku pokoju, nie pozwalając dojść do uszu innym osobom. Równomierne oddechy mieszały się ze sobą przypominając, że wciąż żyją i mają kolejny dzień, który zakończyć się może będąc tym najlepszym lub wręcz przeciwnie – najgorszym.

To dodatkowo przerażało Louisa, brak wiedzy na temat tego, co stanie się za minutę, dwie bądź kilka godzin. Nieświadomość czynów lub słów do jakich zostanie zmuszony czy tego, w jaki sposób przebiegnie całe wydarzenie.

Nie dostali więcej czasu na leżenie, ponieważ niecałe dziesięć minut później musieli zejść na dół i stawić się na śniadaniu. Zayn dał czas dla Tomlinsona na spokojne ubranie się, wychodząc przed drzwi i tam na niego czekając. 

W związku z tym, iż na posiłku zagoszczą ponownie Janice oraz Albert musiał ubrać się stosowniej niż w brudne dresy i znoszoną koszulkę, dlatego postawił na coś, co w małym stopniu zadowoli jego matkę i resztę, ale będzie także wygodniejsze od garnituru. Tak więc wyciągnął z szafy szersze, czarne spodnie, które ładnie układały się na jego nogach i po założeniu ich zapiął jeszcze pasek ze srebrną klamrą. Tors postanowił okryć ciepłym golfem w kolorze butelkowej zieleni ze względu na panującą za oknem niską temperaturę. 

Na stopy wsunął conversy, które kolorem były bardzo podobne do góry jego ubioru, a jako dodatki wybrał również srebrny naszyjnik z krzyżem oraz kilka sygnetów. Nosił je między innymi, by ulokować na czymś swoje zdenerwowanie i nie rozdrapywać skórek przy paznokciach, jednak często o nich zapominał, dlatego jego palce nie wyglądały za dobrze.

When The Sun Goes Down || l.sWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu