Prolog

251 10 0
                                    

Siedziałam w fotelu przykryta kocem, z herbatą w ręku, czytając książkę. Była godzina 20.00, a moja mama wciąż nie wróciła z dyżuru. Jest ona pielęgniarką, ale przez to, że zostałyśmy same zaczęła pracować jeszcze więcej. Wiele razy mi powtarzała żebym się nie martwiła, ale szczerze nie potrafię. Jest jedyną bliską osobą jaka mi została. Ojciec odszedł jak byłam mała i zostawił nas z długami, a babcia umarła dwa lata temu.

W niedużym mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwoniącego telefonu. Odebrałam natychmiast widząc, że na wyświetlaczu widnieje napis „Mama".
- Cześć kochanie, muszę dłużej zostać w szpitalu mamy pacjenta w bardzo poważnym stanie, poradzisz sobie - zapytała jak zawsze zatroskanym głosem.
- Tak mamo, spokojnie jak zawsze dam radę.
-No dobrze - odpowiedziała po czym się rozłączyła.
Wróciłam do czytania książki. Wiedziałam, że nie zasnę tej nocy wiec nawet nie próbowałam zasnąć.

Robiło się coraz później i później a mama wciąż nie wracała. Kiedy usłyszałam pukanie do drzwi odrazu pobiegłam je otworzyć i przywitać mamę, jednak to nie była ona. W drzwiach stała policjantka z policjantem.
-Kaylee Moore - zapytała niepewnie policjantka.
- Tak - odpowiedziałam mocno zdezorientowana.
- Przykro nam, twoja mama wracają do domu zginęła w wypadku samochodowym - powiedział policjant.
- Nie to nie może być prawda - wyszeptałam.
Czułam jak nogi zaczynają mi się uginać, ciało robi się ciężkie, w uszach zaczyna mi szumieć, a przed oczami robi się ciemno. Głosy policjantów robiły się coraz słabsze, a ja nadal nie mogłam uwierzyć, że moja mama, moja jedyna osoba jaką miałam naprawdę nie żyje.

Zaczęłam powoli otwierać oczy. Leżałam na niedużej kanapie w salonie a obok mnie siedziała policjantka. Nie, nie, nie, to nie może być prawda. Podniosłam się do siadu martwo wpatrując się w jeden punkt. Nawet nie poczułam, że łzy zaczęli mi spływać po policzkach. Dostrzegłam w rogu pomieszczenie młodego mężczyznę. Automatycznie mój wzrok tam powędrował. Mimo iż go nie znałam wydawał się dziwnie znajomy. Wyglądał jak mama, miał takie podobne oczy... Nie to nie możliwe Kaylee nie doszukuj się w nim zmarłej matki głupia.
- Twój brat przejmie nad tobą opiekę - odezwał się nagle policjant.
Nie byłam w stanie się odezwać. Jak to mój brat?
- Nazywam się Mateo Moore, jestem teraz twoim opiekunem prawnym. Twoje rzeczy są już spakowane. Wiec jeżeli możemy jedźmy już - powiedział mężczyzna, który jak do tej pory się nie odzywał.
Co jak to jechać? Gdzie? Po co ? Kim on jest ?
-Kaylee możemy - zapytał mężczyzna.
Szybko zerwałam się z kanapy i podeszłam do regału wyjmując jedyne rzeczy jakie mi zostały po mamie i babci. Spakowałam je szybko do plecaka. Kiedy stałam już obok drzwi wyjściowych spojrzałam ostatni raz na nieduże mieszkanko. Było przyjemne, pełna ciepła i przytulne. Zawsze się coś tu działo. A teraz muszę to wszytko zostawić. Łzy płynęły strumieniami po moich polikach, mimo wszystko spojrzałam na mężczyznę, który rzekomo był moim bratem i kiwnęłam głową. Wyszliśmy z bloku. Wsiedliśmy do dużego czarnego auta. Nie wiedziałam gdzie jedziemy. Z kim będę mieszkać. Ile będziemy jechać. Mężczyzna coś do mnie mówił, ale to było poza moim zasięgiem.

Kiedy drzewa przestaną mówić Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz