Przeszłość...
Muzyka dudniła w mojej głowie. Wibracje były coraz głośniejsze. Laski coraz gorętsze, a koks... Wciągnąłem kolejną kreskę.
— Kurwa. Zajebisty towar! — Lorenzo odchylił się na siedzenie.
Właśnie...
— Gdybym wiedział, że studia to taka zajebista sprawa, wkręciłbym się na miejsce Dex'a! Ej — nachylił się, pytając konspiracyjnie. — Zdałeś te swoje egzaminy, czy przekupiłeś tych starych pryków? I jak, do chuja, pozbyłeś się osobistego terminatora? Staruszek Gambino nie będzie zadowolony! Ale, ale, masz mnie, bracie! — uderzył pięścią w pierś, podkreślając wagę słów. — Nie bój żaby! Na mnie zawsze możesz... — przerwał, lustrując dziewczynę przechodzącą obok naszego stolika. — ... liczyć.
— Właśnie widzę, jak pilnujesz mojego bezpieczeństwa — zakpiłem rozbawiony, ponownie skupiając jego uwagę na sobie. — Muszę się przewietrzyć. Zostań — nakazałem, widząc, że Lorenzo się podnosi.— Naciesz się widokami.
— Dwa razy nie musisz powtarzać — zarechotał głupkowato, wracając do lustrowania tyłka jednej ze studentek.
Wyszedłem przed akademik. Te wszystkie zgrabne tyłki i jędrne cycki pogłębiały moją frustrację do tego stopnia, że autentycznie zacząłem zastanawiać się nad natychmiastowym wyczarterowaniem odrzutowca i znalezieniem się w akademiku, w którym zobaczę córkę Anthonego Aster.
Wyjąłem telefon. Wyszukałem na liście numer do pilota.
— Popierdoliło mnie do reszty — skwitowałem pod nosem, niezwłocznie chowając telefon.
Popatrzyłem w rozgwieżdżone niebo, rozświetlone blaskiem gwiazd.
Potrzebowałem oddechu.
Dosłownie i w przenośni.
Odpaliłem fajkę, wędrując bez celu po trawniku. Gdy wrzask napalonych lasek i muzyki ucichł, migrena zaczęła ustępować.
Niespodziewanie poczułem silne uderzenie. Upadłem na mokrą murawę. Potarłem zdezorientowany szczękę.
— Pieprzysz moją lakę, koleś?! Taki z ciebie kozak!
Łysol darł się coraz głośniej, szarpiąc mnie i poprawiając cios za ciosem, a ja jedyne, co potrafiłem, to coraz głośniej się śmiać, ochoczo przyjmując uderzenia, które być może pozwolą mi w końcu coś poczuć. Nie mam pojęcia, ile to trwało. Ważne, że w końcu poczułem coś innego niż udręczenie... Jak świat stary, klasyczny wpierdol, jeszcze nikomu nie zaszkodził. A jednak argument pięści potrafił oczyścić umysł! Że też wcześniej na to nie wpadłem...
Zaraz.
Ciężar ciała zniknął, a ciosy ustały. Otworzyłem oczy.
— Ej, stary, nic ci nie jest?!
— Co jest...?
Zmarszczyłem brwi zdegustowany. Przed moimi oczami falowały czarne kędziorki zwisające z łba jakiegoś dzieciaka.
— Co jest?!— Facet wyciągnął w moim kierunku rękę. — Życie ci niemiłe? Laska cię zostawiła, czy jak?
Popatrzyłem na mężczyznę. Zaskoczony, spojrzałem w jego dziwnie znajomą twarz. A jednak nie był taki młody, jak w pierwszej chwili mi się zdawało.
— Zepsułeś mi całą zabawę — burknąłem.— Gdzie łysol?
Odepchnąłem jego dłoń. Podniosłem się, ocierając zakrwawioną twarz. Splunąłem krwią, szybko omiatając spojrzeniem podwórko.

CZYTASZ
Podziemny układ. Vendetta [18+]
RomanceCykl: Elitarny krąg ( tom 4) thriller psychologiczny/romans/akcja Romans mafijny. "Do czego jest zdolny człowiek, dla którego zemsta to mało?" ⚠ UWAGA: opowiadanie zawiera SCENY EROTYCZNE, PRZEKLEŃSTWA, PRZEMOC.