VIII

38 3 0
                                    

Siedziałam z skrzyżowanymi rękami na piersi aby wyglądać na obrażoną, po czym wstałam i skierowałam się ku drzwiom wyjściowym aby poczuć świeże powietrze. Usłyszałam że ktoś za mną idzie, nie odwracając się wyszłam na dwór i usiadłam na huśtawce zawieszoną na drzewie.

Poczułam jak ktoś zaczyna mnie bujać, ale nadal się nie odwróciłam, nie obchodziło mnie kto to mógł by być. Westchnęłam na myśl że może być ktoś z braci Slendermana albo on.

W chwile przede mną pojawił się nie znany mi demon. Miał czarne włosy i czerwone oczy a samą skórę miał w kolorze węgla.

-Witaj żydzie. -powiedziałam próbując się nie śmiać.

-Jeszcze mnie nie poznałaś a już mnie wyzywasz. -westchnął i pochylił się mocno do przodu puszczając i rozluźniając ręce.

-A więc kim jesteś? - spytałam rozbawiona jego zachowaniem.

-Ja? Jestem Zalgo. - Uśmiechnął się wodząc moją zmieszany wyraz twarzy.

-Poważnie? - rozszerzyłam oczy co musiało komicznie wyglądać.

-Poważnie. - zaśmiał się.

-O kurwa, mam kłopoty? Zabierzesz mnie do piekła i spalisz mnie jak żyda?! - Powiedziałam wystraszona wchodząc na huśtawkę prawie się z niej wywalając.

-Nie miałem takiego zamiaru, ale jeśli chcesz...

-NE CHCE. ("Ne" Jest specjalnie -, -) - podniosłam to spadając z huśtawki.

-kurwa. -złapałam się za bolące ramie.

Szatyn podszedł do mnie i wyciągnął rękę po czym złapałam ją a chłopak pomógł mi wstać na równe nogi.

-Dziękuje. - Powiedziałam nie pewnie patrząc się na demona.

-Nie ma za co, niestety muj czas na ziemi się kończy i musze wracać, a i nic nie mów Slenderowi bo sie wkurwi. - powiedział szybko po czym zniknął.

Przetarłam oczy i wróciłam do środka rezydencji, szybko skierowałam się do mojego pokoju ale nie było mi to dane, przede mną stanął Slender.

-Sjema Slendy. - przywitałam się.

-Gdzie byłaś? - Powiedział swoim głębokim a także stanowczym głosem.

-Przed rezydencją na huśtawce. -powiedziałam zgodnie z prawdą.

-Z kim rozmawiałaś? -spytał a mnie przeszedł dresz.

-skąd ci przyszło do głowy że z kimś rozmawiałam? - Nadal udawałam niewiniątko które nic nie wie.

-O tuż zobaczyłem że do kogoś mówisz. - przyjrzał się mi dokładnie.

- Rozmawiałam sama ze sobą. - Założyłam ręce na biodra i pochyliła się w stronę operatora.

-Widziałem jak się czegoś przestraszyłaś i spadłaś z huśtawki. - kucnoł aby widzieć moją twarz.

-Boje się pieprzonych owadów i innych jakiś robali, jak spadłam usiadł na mnie jakiś dziwny żuk i spanikowałam, wywróciłam się a teraz boli mnie prawa ręka. - westchnełam.

-Rozumiem, bardzo cię boli? - spytał teraz troskliwie.

-Nie tak bardzo, ale jednak jeszcze mnie boli. -pomasowałam ramie.

-No dobrze pójdź do Smileya da ci jakąś maść czy coś. - nakazał wstając i udając się w nieznanym mi kierunku.

Poszłam do pokoju nie słuchając chłopaka. Wyjełam z szuflady tabletki po czym połknęłam dwie.

Resztę dnia spędziłam na leżeniu na moim łóżku i pisaniu z Alexem.

Nie wiem kiedy zasnełam, zbliżał się dzień w którym miałam się spotkać z blondynem.

Obudziłam się przypominając sobie że to dziś miałam spotkać się z Alexem, byłam tak podekscytowana. Spotkanie miało się odbyć po południu o 13:30 a była 9:23 czyli mam niedużo czasu.

Muszę iść coś zjeść a później się ogarnąć.

Poszłam szybko do kuchni i wyciągnęłam patelnie i miske, aby zrobić naleśniki. Po 20 minutach skończyłam. Zrobiłam sobie jeszcze kawe i zaczełam degustować moje śniadanie.
Wyszły mi nawet dobre, pamiętam że zawsze były albo za suche albo za tłuste, a teraz wyszły mi wręcz idealne.

Po skończonym posiłku odłożyłam talerz i kubek do zmywarki po czym poszłam do łazienki w celu odświeżenia się.

-

Wyszłam z łazięki chcąc iść do pokoju i położyć się na moim łóżku i zrobić sobie drzemke, ale jak zawsze coś musi pójść nie tak. Zamiast wejść po schodach na górę, wywróciłam się o coś a jak podniosłam głowę ujrzałam pałac, był w barwach czerwono-czarnych, moje ciuchy z zwykłej luźnej bluzki i krótkich spodenek, zamieniły się w czarną sukienkę a na nogach miałam szpilki, moje włosy zmieniły kolor na czarne i się przedłużyły. Wyszczerzyłam oczy widząc też osobę przede mną, której wcześniej nie zauważyłam.

Zalgo wyciągnął rękę tak jak wtedy gdy spadłam z  huśtawki.

-Czeeść. - złapałam go za rękę, a on przyciągnął mnie do siebie i przytulił w geście powitalnym.

-Witaj.

-Dawno się nie widzieliśmy. - zaśmiałam się.

-Czas w piekle jest inny niż na ziemi. - powiedział.

-No to nie będę mogła długo tu siedzieć, czekaj... ŻE GDZIE MY JESTEŚMY?! - wykrzyczałam.

-Tak. A poza tym tak nie krzycz. - westchnął.

-Wybacz, ale nie na co dzień można być w piekle.

-O tuż można, jeśli tylko chcesz. - odsunął się ode mnie i złapał moje ramiona.

-Zalgo, to naprawdę miłe z twojej strony, ale Slender będzie się denerwować gdzie byłam. - spojrzałam w podłogę.

-Jasne, to zrozumiałe, chyba na ciebie już czas. - powiedział otwierając portal.

-Dziękuje, do zobaczenia. uśmiechnęłam się i weszłam do portalu, który od razu się na za mną zamknął.

Poszłam szybko do swojego pokoju i położyłam się na swoim łóżku.

🖤Przypadek?🖤/Slenderman/🖤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz