Rozdział XXII

221 3 6
                                    

***

- Cześć, piękne - powiedział James, stając w drzwiach dormitorium swojej dziewczyny - Co tam porabiacie? 

- Przebieramy się, James - rzuciła jedna ze współlokatorek Lilith, unosząc w górę brwi - Lilith jest w łazience.

- No to poczekam - uśmiechnął się szeroko, po czym wparował do środka i rzucił się na łóżko swojej dziewczyny. 

- James, chcemy się przebrać - powiedziała Yvette, spoglądając na niego z lekkim zaskoczeniem.

- Nie przeszkadza mi to - odpowiedział James, udając, że nie ma pojęcia o co dziewczynie chodzi. 

- Po prostu kolejnym razem walnij go w głowę i wyrzuć z dormitorium - odezwał się głos Lilith, która właśnie wyszła z łazienki i rzuciła ręcznikiem w swojego chłopaka. 

- Całą noc umierałem z tęsknoty, a Ty tak mnie witasz? - James potrząsnął głową, łapiąc teatralnie ręcznik i odkładając go na stolik. 

- To idź poumieraj jeszcze trochę do Pokoju Wspólnego - Lilith pokręciła głową, stając przed lustrem i rozczesując włosy - Potrzebuję dziesięciu minut. 

- No to pójdę zajarać - rzucił James, wstając z łóżka, po czym wyszedł z dormitorium.

- Ty to masz szczęście, Lil - odezwała się Sally - On jest naprawdę super kochany!

- I super przystojny - dodała Claudia. 

- I super pewny siebie - Yvette pokręciła głową. 

- Co tylko dodaje dodatkowego uroku - zachichotała Michelle, która nie dzieliła z nimi dormitorium, ale przyszła w odwiedziny.  

Lilith westchnęła tylko głośno. Była już przyzwyczajona do tego, że trzy jej koleżanki są zakochane w Jamesie. Oczywiście nie tak zakochane, że chciałyby go odbić, ale po prostu bardzo go lubiły. Tylko Yvette uważała, że James potrzebuje porządnego kopa w tyłek, i że gdyby nie Lilith, to woli nawet nie myśleć, jak wielkie byłoby jego ego. 

- Zaczynamy eliksirami? - spytała Lilith, ignorując chichoty koleżanek. 

- Tak - odpowiedziała Yvette - Szkoda, że Twoja ciotka już wróciła. Greengrass przynajmniej była mniej wymagająca. 

- Ja tam uważam, że dobrze, że jest wymagająca - skwitowała Lilith, malując sobie usta - Profesor Greengrass jest bardzo rzeczowa, ale potrzebuje jeszcze conajmniej kilku lat praktyk, żeby dać sobie radę ze starszymi rocznikami. 

- Racja - zgodziła się Michelle - Ja mam zamiar zdać OWUTEMa z eliksirów na Wybitny, więc cieszę się, że Decident wróciła. 

- Lil, masz już sukienkę na bal? - zapytała Claudia, zakładając sweter od mundurka. 

- Jeszcze nie - wzruszyła ramionami - Planuję wybrać się w przyszłym tygodniu do domu i wtedy coś wybrać. Wstępnie rozmawiałam z Elise, że pójdziemy razem.

- Czy ona... - zaczęła niepewnie Claudia - Czy ona naprawdę jest zakochana w tym Gryfonie?

- Chyba tak, a co? - Lilith teraz malowała rzęsy.

- No wiesz... - Claudia podeszła teraz do lustra i zaczęła pudrować sobie twarz - Niby jest czystej krwi, ale to Gryfon.

- Dla Elise to nie ma żadnego znaczenia - Lilith w dalszym ciągu nie odrywała wzroku od lustra.

- A dla jej rodziców? - spytała szybko, a Lilith tym razem spojrzała na nią.

- Co masz na myśli? 

Siostry Black: Szalone lata sześćdziesiąte [5]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz