I. sąsiedzi

302 26 2
                                    

Zdaje się, że miałem siedemnaście lat, gdy mój tata pewnego ranka napomknął o nowych sąsiadach podczas przeglądania gazety. Chyba tylko on jeszcze czytał papierowe wersje, każdy inny korzystał już z elektronicznych. Przywiązywał się bardzo do prostych czynności i z radością je celebrował. Myślę, że to właśnie przez niego pojawiło się we mnie zamiłowanie do spokoju. Rok wcześniej zabrał mnie na ryby. Znalazłem coś specjalnego w siedzeniu i kontemplowaniu ciszy, wpatrując się w taflę jeziora odbijającą plamy wczesnego słońca. Panował niezwykły bezruch. Tak i moje myśli przestawały wirować, przybierając formę spokojnej wody na podobieństwo tego, na co patrzyłem.

On z początku nie zmącił wody mojego jeziora. Nawet się w nim nie zanurzył, unosząc się tylko ostrożnie nad powierzchnią. Zbliżał się i oddalał, ale nigdy nie uczynił gwałtownego ruchu, nie znalazł się w mojej przestrzeni. Wiedziałem, że mieszka dwieście metrów dalej, po drugiej stronie ulicy, a wiedziałem, bo była to dzielnica pełna ciekawskich i zaściankowych ludzi. Rodzina przybyła z Malezji okazała się dla nich wielką sensacją i podniecali się tym kilka dni, dopóki nie odkryli, że jest to rodzina koreańska, która po prostu wróciła do kraju. Ale wiedziałem nie tylko dlatego. Moja droga do szkoły prowadziła dokładnie obok jego domu. Nie zaglądałem im celowo w okna, jednak obserwowanie otoczenia było i jest jednym z moich nawyków. Kątem oka dostrzegałem postać nastolatka siedzącego za szybą. Wyglądał, jakby robił coś na komputerze, ale nie miałem sposobu zweryfikować tego tylko na podstawie przelotnych spojrzeń. Skoro jednak już dowiedziałem się o wprowadzeniu się nowej rodziny, interesowało mnie do pewnego stopnia, kim są owe osoby. Chłopakiem zaś zdawałem się interesować bez konkretnego powodu, lecz to chyba naturalne dla młodych, że widząc kogoś w swoim wieku, są ciekawi.

Lecz nie nazbyt. Nie byłem nazbyt ciekawy.

Skrawki | minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz