13. Hogwart

126 11 1
                                    

Ten dzień, wylatywali do Hogwartu. Pod osłoną nocy smokolodzy zebrali się wśród uszykowanych klatek ze smokami. Każdy zwarty i gotowy, bez jakichkolwiek oznak zmęczenia na twarzy. Charlie co rusz podchodził pod pretekstem pytania do Myrcelli a jednak wiadomo było nie od dziś że pragnieniem było by z nią porozmawiać choć przez chwilę. Pragnął by wszystko było po staremu najpierw kłótnia, później pocałunek, Charlie po prostu chciał to wszystko odkręcić. 

-Myrcella- powiedział rudzielec podchodząc do niej znowu 

- Słucham- usłyszał jej chłodny ton w odpowiedzi, patrzyła na niego tymi pięknymi oczami, jej jasna skóra odbijała światło wydobywające się z ogniska, na jej twarzy tańczył ogień i lód, jej usposobienie nie było na tyle zimne aby nazwać je lodem, ale też nie na tyle ciepłe żeby nazwać je ogniem. 

Mimo tego ona była i ogniem i lodem, rozpalała każdym spojrzeniem ogień w jego sercu, ale jej zimne oczy go gasiły.

-Chcę żeby było jak dawniej- wypowiedział z szybko bijącym sercem. 

Przez ułamek sekundy dostrzegł że jej napięte rysy twarzy łagodnieją, jej oczy są ciepłe i pełne uczuć, a jej warga drży w uśmiechu którego nie chciała pokazać nikomu innemu, nie chciała pokazać uśmiechu który był tylko dla niego.

Trwało to tak krótką chwilę że był niemal pewny że to co ujrzał było złudzeniami, że jego umysł podsunął mu ten obraz który tak bardzo chciał ujrzeć. 

-Więc wróćmy do początku, Panie Weasley- już wiedział, uśmiech nie był złudzeniem ona naprawdę się uśmiechnęła, jednak tak zdradziecko jak tylko można to sobie wyobrazić, Ciepło w jej oczach nie było tym ciepłem którego chciał, był to żywy ogień który pochłonął wszelkie jego nadzieje. 

-Jak sobie pani życzy, pani Dragonson- tak więc poległy Charlie odszedł bez zamiaru powrotu. 

W końcu Hogwart 

Magiczne miejsce, zapierające dech w piersiach, wylądowali w Zakazanym Lesie instruowani przez gajowego Hagrida który uczył także o Magicznych Stworzeniach. 

Pracownikom dozwolono zjedzenia ciepłej kolacji w Wielkiej Sali tuż przed uczniami, tak aby nie rzucać się w oczy. Myrcella słyszała jak osoby za jej plecami wspominają dawne czasy w tej szkole i jak z ekscytacją się po niej rozglądają. 

W Wielkiej Sali przywitał ich dyrektor wraz z ministrem składając podziękowania za przybycie. W ferworze rozmów jak i zachwytów zasiedli do syto zastawionego stołu. Jedzenia starczyłoby dla całej armii, panowie rzucili się niemal od razu na kurczaka i puree ziemniaczane. 

Z tyłu głowy coś jej podpowiadało że cały ten czas jest obserwowana, więc rozejrzała się dyskretnie przy stole, okazało się że to znowu Weasley się na nią gapi, więc z wyzwaniem w oczach rozpoczęła niejawną walkę. 

-Cellie - usłyszała głos więc odwróciła głowę, za nią stał jej dawny przyjaciel Matt Holt, uśmiechnięty brunet nie mógł uwierzyć własnym oczom, ale wszędzie rozpoznałby te białe długie pukle 

-Matt- Myrcella uśmiechnęła się szczerze w jego stronę i podniosła się z ławki 

-Nie mogę uwierzyć własnym oczom, co ty tu robisz ?- tak zaczęła się długa dyskusja 

Przyjaciele z dawnych lat opuścili Wielką Salę i udali się na błonia. 

Rozeszli się dopiero kiedy białowłosa musiała już wracać do obozu. Myrcella pierwszy raz od bardzo dawna była tak radosna. Trafiła idealnie na przyznawanie wart przy smokach. 

Każdy dostał kartkę ze swoją zmianą, dzieląc je na nocną i dzienną była zadowolona, miała mieć wartę następnego dnia od południa do północy wraz z Astrid. 

Zaczęło się od tego że smoki bardzo nerwowo się zachowywały, co ściągnęło ją zimnej i pochmurnej nocy do owianego magią i sekretami lasu. 

Na ziemię ściągnął ją widok otwartej paszczy smoka w której jawił się już ogień skierowany wprost na Weasleya.

-Charlie!- krzyknęła z całych sił, chłopak skierował przestraszony wzrok ku niej, rzuciła się w jego stronę wpadła wprost na niego. 

A ogień otulił jej ciało. 

Płomień| Charlie WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz