III. znajomi

174 25 0
                                    

Pierwszego razu, gdy sprawił, że moje serce się zatrzymało, nawet nie znałem jego imienia. Przeszedłem dopiero przez bramę szkoły, kierując się do domu. Była zima, choć dzień należał do bardziej słonecznych. Prawie nie wiało, ale dobrze pamiętam, jak bardzo marznął mi wtedy nos. Owinąłem się szalikiem po same uszy, a czapka prawie wchodziła mi w pole widzenia, ale dalej czułem zimno.

- Hej! Co jest z tobą? Czemu się na mnie ciągle gapisz? - usłyszałem i jednocześnie poczułem szturchnięcie w ramię. Nie dałem po sobie poznać, jak bardzo mnie to przestraszyło. Odwróciłem głowę do idącego tuż obok mnie chłopaka z okrągłymi zaróżowionymi policzkami. Nie miał czapki ani szalika, jedynie naciągnął na głowę kaptur kurtki. Widziałem jak szczęka zębami z zimna.

- Nie gapię się - odparłem. Nie sądziłem, że zauważy. Nie brałem tego nawet pod uwagę. Przecież byłem ostrożny.

- Rozumiem, że jesteś nieśmiały... Jestem super cool, co? - rzucił unosząc figlarnie brwi i zachichotał.

Nie odpowiedziałem na to, tylko odwróciłem wzrok. Nie czułem nawet potrzeby, żeby komentować coś tak głupiego. Stwierdziłem wtedy, że chłopak należał do rodzaju osób wchodzących wszystkim bez pozwolenia w życie. Nie dogadamy się, postanowiłem wewnętrznie, zdecydowany, by ignorować go do momentu aż się rozstaniemy. Nie powinno to trwać długo, gdyż ze szkoły do domu miałem piętnaście minut drogi, a jego dom znajdował się jeszcze bliżej.

Czułem na sobie jego spojrzenie. Nie przestawał się przyglądać i w końcu także się do niego zwróciłem, ale wtedy natychmiastowo spuścił wzrok. Uniósł leciutko kąciki ust, a miał je tak wąskie, że tworzyły teraz miniaturowy, uroczy uśmieszek.

- Zawsze przechodzisz obok mojego domu - powiedział.

Mruknąłem potwierdzająco. Szliśmy tym samym tempem i nasz krok był zgrany. Próbowałem to zmienić, z jakiegoś powodu czując się przez to niezręcznie, ale nic z tego nie wyszło. Kiedy podniosłem wzrok, zorientowałem się, że jakiś czas temu minęliśmy jego dom. Jeszcze kilka posesji i doszlibyśmy do mnie.

- Zapomniałeś, gdzie mieszkasz? - spytałem uszczypliwie.

- Odprowadzam cię - odpowiedział bez zawahania. Nie miałem pojęcia nawet, jak na to zareagować. Nie znaliśmy swoich imion. W ogóle się nie znaliśmy. Rodzice musieli mu kazać znaleźć znajomych, pomyślałem. Ach, więc to tak...

- W porządku. - Przystanąłem i on też się zatrzymał. Wzrostem nie sięgał mi nawet do połowy twarzy. Żeby patrzeć mi w oczy, musiał unosić głowę. Oczy miał nadzwyczaj okrągłe, zupełnie jak policzki.

- O co chodzi? - spytał zaskoczony. Zauważyłem, że nosi aparat na zęby. Metal błyskał delikatnie za każdym razem, gdy otwierał usta.

- Jestem Lee Minho. Chodzę do trzeciej klasy - przestawiłem się.

On wyglądał na odrobinę zmieszanego. Chwilę mu zajęło zanim ukłonił się niezdarnie i powiedział:

- Jestem Han Jisung. Pierwszoklasista. Dopiero się wprowadziłem.

- Do zobaczenia, Jisung.

Zostawiłem go samego na popękanym chodniku. Nie poszedł za mną, ale czułem, że czeka, aż wejdę do swojego domu. Chyba jednak nie był dziwny. Musiał czuć się samotnie w nowym miejscu.

Skrawki | minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz