To nie powinno tak być. To się nie godzi, żeby dziecko odeszło wcześniej od rodziców. Była taka młoda, miała przed sobą całe życie, tyle planów na przyszłość, a tu zdecydowała się na tak desperacki krok, który spowodował, że jej życie skończyło się. Na zawsze. Nie chciała ani nie mogła się pogodzić z jej śmiercią. To takie niesprawiedliwe. Uroniła łzę, która spłynęła jej po bladym policzku. Odkąd jej córka umarła źle sypiała. Nie pomagały żadne ziółka, a nie chciała się faszerować żadnymi proszkami. One i tak nie ukoją jej bólu, a mogą tylko jeszcze bardziej ją otępić. I bez nich czuła się jak w jakimś złym śnie. Ale to nie był sen z którego można się było obudzić, tylko ponura i smutna rzeczywistość. Musiała się pogodzić z odejściem swojej jedynej córki. Minął już ponad miesiąc od jej śmierci a ona czuła się tak jakby odeszła wczoraj. Obwiniała się o jej śmierć, chociaż mąż wielokrotnie tłumaczył, że to nie jej wina. Gdyby tylko nie musiała wyjść do pracy może udałoby się powstrzymać jej ukochaną Sophie od tego kroku. A tak... Pamiętała moment kiedy ją znalazła.
Wróciła wtedy do domu i od progu uderzyła ją ta złowroga cisza. Przeczuwała, że mogło się coś stać. Zawsze z pokoju Sophie wydobywała się muzyka, a w tamtym momencie było cicho jak w grobowcu. Z bijącym sercem poszła do jej pokoju. Drzwi były lekko uchylone, więc szerzej jej otwarła, ale córki nie było w środku. Zawołała ją po imieniu. Odpowiedziała jej cisza. Znowu ta cisza. Cisza przed burzą. Zajrzała do łazienki. To co tam zobaczyła, sprawiło, że jej serce przestało na moment bić. W wannie leżała jej córka. Oczy miała szeroko otwarte, wpatrzone w sufit. Podbiegła do niej szybko. Zauważyła na podłodze, wśród kałuży krwi, żyletkę i zmiętą kartkę papieru. Pamiętała treść ostatniego listu córki: „ Już nie mogę tak dłużej żyć. Wiem, że on jest gdzieś obok, czai się. Jest jak mój cień, którego nigdy się nie pozbędę. Boję się wyjść z domu. Myślałam, że sobie z tym poradzę, ale nie mogę. Czeka gdzieś, czeka na mnie i nigdy nie przestanie. Tylko jedno może go powstrzymać: moja śmierć. To jest moje wybawienie od tego koszmaru. Przepraszam. Kocham was bardzo. Wybaczcie mi. „
Łzy leciały jej ciurkiem po policzkach, nawet nie próbowała ich powstrzymywać mimo że zaczynała piec ją skóra. Jej żałoba będzie trwać do końca życia. Zawsze będzie opłakiwać swoją córkę i nigdy nie pogodzi się z jej stratą. Tak by chciała cofnąć czas. Może gdyby na jakiś czas zrezygnowała z pracy i była cały czas w domu nie doszło by do tego. Chociaż nic nie wiadomo. Psycholog, do którego chodziła mówił, że samobójcy nic nie powstrzyma. Zawsze znajdzie odpowiedni moment, żeby targnąć się na swoje życie. Myślała, że już z nią w porządku. Że może ją zostawić w domu. Sophie sama ją przekonywała, że nie będzie się bała. Myliła się i to bardzo.
Drgnęła gdy poczuła dotyk na swoim ramieniu. Odwróciła się powoli. To był jej mąż, który poszedł na chwilę do sklepiku, żeby kupić znicz, a ją zostawił przy bramie wejściowej na cmentarz.
– Znowu płakałaś? – zapytał.
Skinęła tylko głową na potwierdzenie.
– Wiesz jak to przeżywam – odrzekła. – Ja nigdy się nie pogodzę z jej śmiercią. Po prostu nigdy. To nasze jedyne dziecko. Co za niesprawiedliwość!! Dlaczego właśnie ona? Dlaczego nasza córka?
Nie umiał odpowiedzieć na to pytanie. Sam je sobie często zadawał, ale nigdy nawet nie próbował na nie odpowiedzieć. Musiał być silny, dla niej, dla swojej żony. Tylko ona mu została, mieli teraz tylko siebie.
– Nie wiem, kochanie. Po prostu nie wiem – odpowiedział tylko i wziął ją pod ramię. Razem weszli w alejkę i powoli szli w stronę grobu swojej córki. Gdy podeszli bliżej, poczuł jak żona się kurczy ze strachu. – Co się stało?
CZYTASZ
Jestem Twoim Cieniem [ZAWIESZONE DO ODWOŁANIA]
RomanceZaczęło się niewinnie. Od krótkich liścików wyrażających uwielbienie i miłość. Potem były róże zostawiane na wycieraczce jej mieszkania. Na początku Kimberly Parker nie przywiązuje do tego wagi. Zmienia zdanie kiedy orientuje się, że ktoś był w jej...