nieznajoma

146 7 12
                                    

─ Bawicie się w detektywów? ─ tajemniczy, dziewczęcy głos poprzedzony szelestem liści przerwał głuchą ciszę panującą w mglistym, jesiennym lesie.

Malwina odwróciła głowę. Milena, młodsza siostra Anety była ostatnią osobą, której się tutaj spodziewała w tym miejscu, czasie i  okolicznościach. Słysząc kroki i czując się obserwowana przez całą drogę wydawało jej się, że zastanie Mariana Iwaszkiewicza (a raczej Stefana Kołodzieja pod fałszywą, fikcyjną osobowością) bądź innego degenerata i wyrzutka społeczeństwa z dworskiej sekty. Dalej uważała, że ten mężczyzna był po prostu dziwakiem, ciężko było jej wierzyć w to, iż mógł być mordercą. Aczkolwiek określenia "wyrzutek społeczeństwa" i "dziwak" szczerze pasowało do młodszej Kowalczyk, która stała obok niej w tym momencie. Dziewczyna była niczym żywa, porcelanowa lalka, jak postać nienależąca do tego uniwersum. Nastolatka zawsze miała w sobie coś tajemniczego i zarazem intrygującego. Zawsze chodziły za nią koty. Niektórzy plotkowali nawet, że była czarownicą, ale w te informacje Malwina nie wierzyła. Uznawała takie plotki za dyrdymały i bezsens oraz zbędną chęć wywołania sensacji. A teraz sensacji mieli za dość, pragnęli spokoju i zwyczajnych, nudnych dni spędzonych na tym obeszczanym i zasranym zadupiu. Malwa nienawidziła tego miejsca od ostatniego czasu dwa razy bardziej. Czechowice wydawały się jej być jeszcze bardziej niebezpieczne Pruszków, czyli kolebka polskiej mafii. "Jest jak Daisy" ─ przeszło Malwie przez myśl, kiedy lustrowała wzrokiem jej bladą twarz o dużych, szmaragdowo-zielonych oczach.

 Nie miała przyjaciół, postrzegana była praktycznie jako niemowa i nazywana "tą dziwną od Kowalczyków". Często zdarzyło jej się zawitać swoją prezencją w opuszczonych domach bądź odludnych lokacjach bez większego celu. Kolekcjonowała lalki i pluszaki, miała dwie stare pozytywki z czasów dwudziestolecia międzywojennego. Jedna z nich grała melodię, która do tej pory przewiercała się gdzieś przez umysł Malwiny. Kiedyś miała okazję nocować u świętej pamięci Anety, a wtedy jej młodsza siostra siedziała na podłodze w swoim pokoju w bladoróżowej koszuli nocnej, słuchając dźwięków pozytywki. Bujała się na boki jak dziecko z chorobą sierocą. Ten widok wpędził Malwę w osłupienie, pamięta jak po prostu zamknęła drzwi, wracając do pokoju przyjaciółki. Akordy tej muzyki były melancholijne i zarazem odrealnione, przypominając dźwięki z horroru. A ona wyglądała jak zjawa, zahipnotyzowana jakimś przekazem podprogowym przedwojennej melodii.

Pogrążona w oglądaniu kaset przeszłości puszczanych w odtwarzaczu jej własnej podświadomości, Malwa w końcu zebrała się na udzielenie odpowiedzi stojącej nieopodal nastolatki. Było niesamowicie zimno, nawet jej było znacząco chłodno, a była tą "gorącą babką", która w mrozy latała w miniówie i cienkich rajstopach. A Milena Kowalczyk ubrana była w cieńką, jasnoszarą sukienkę, czarne balerinki i białe skarpetki. Nie miała nic innego na sobie, żadnej bluzy ani kurtki. Jej jasne włosy popielatego, mysiego koloru stapiały się z równo jasną karnacją, wyróżnioną jedynie przez lekko sine, drobne usta i ciemnozielone tęczówki. Przyglądała się starszej dziewczynie z obojętnością i rozchylonymi lekko wargami, a jej oczy wydawały się być jeszcze większe niż zawsze. Jakby nieco zdziwione, zakłócając tą charakterystyczną bezemocjonalność.

─ Huh? ─ mruknęła rudowłosa ─ Nie jest ci zimno? Co tutaj robisz? ─ zapytała. Opatuliła się mocniej futerkiem we wzór panterki, naciągając rękawy na pozbawione rękawiczek, chłodne dłonie.

─ To wasza wina, że Aneta nie żyje. To wy ją zabiliście ─ powiedziała piętnastolatka, niemal przebijając ją spojrzeniem na wylot.  ─ A teraz udajecie, że chcecie tę sprawę rozwiązać, by pozostać niewinnymi.

─ Oszalałaś?! ─ podniosła głos, zeskakując z pnia ściętego drzewa, na którym siedziała. ─ To nasza przyjaciółka, wszyscy za nią tęsknimy i boli nas jej śmierć. 

𝐃𝐚𝐢𝐬𝐲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz